Te dwa magiczne słowa

272 37 41
                                    




Młody ślizgon nie mógł zasnąć już od paru godzin. Patrzył się bez celu w ciemny sufit i próbował jakkolwiek zrozumieć, co się stało przez cały dzień. Dalej tego nie pojmował - uciekł od matki, trafił do kochającego domu i rodzice Jamesa go zaakceptowali. Chrapiący obok Syriusz nie polepszał sytuacji Regulusa, więc chłopak w końcu wstał i jak najciszej potrafił, zaczął iść w stronę pokoju Jamesa. 

Nie bał się ciemności, wręcz ją uwielbiał. Za to właśnie kochał lochy w Hogwarcie było w nich zawsze ciemno nie ważne czy był dzień, czy noc. Dlatego też opanował zdolność skradania się nocą do perfekcji. Nieśmiało wszedł do pokoju młodego Pottera, który był po drugiej stronie pierwszego piętra. 

— James — nie miał serca go budzić, jednak wiedział, że się na niego nie obrazi. Delikatnie potrząsł ramieniem starszego, który jęknął, naciągając wyżej kołdrę. Westchnął i położył dłonie na obu ramionach chłopaka, tym razem trzęsąc nim mocniej.

— Na Merlina, pali się czy co?— zapytał, zrywając się do pozycji siedzącej. Gdy dostrzegł Regulusa, siedzącego obok odetchnął i przesunął się bliżej ściany, robiąc drugiemu miejsce. Black położył się tyłem do starszego i mocno naciągnął kołdrę, przybliżając się jak najbliżej kochanka.— Co jest?

— Nie mogę spać — powiedział, łapiąc dłoń starszego, która przerzucona była przez jego biodro. Zaczął bawić się palcami okularnika, przy wskazującym znajdując małą krzywiznę.— Złamałeś go kiedyś?

— W pierwszym dniu szkoły. Przytrzasnąłem go sobie drzwiami od toalety — zaśmiał się na wspomnienie Petera, który na widok złamania padł nieprzytomny.— Remus jakoś naprawił mi tego palca, ale ślad został. Czemu nie możesz spać? To przez nowe miejsce?

— To też. Czuję pustkę... Walburga niestety w końcu była moją matką i pełniła jakąś rolę w moim życiu. Mam wrażenie, że to wszystko jest jedynie snem, a gdy zasnę obudzę się na Grimmauld Place 12 — wyszeptał. James stanowczym ruchem przekręcił chłopca na plecy i zawisł nad nim. Zielone oczy Regulusa błyszczały, przez światło księżyca, a rumieniec chociaż niezauważalny dla starszego, rósł z każdą kolejną chwilą.

— To nie jest sen, promyczku — przybliżył usta do ucha ślizgona, przez którego ciało przeszła fala dreszczy. Złożył na małżowinie delikatny pocałunek, wdmuchując ciepłe powietrze do wrażliwego miejsca. Regulus automatycznie zgiął szyję w bok, umożliwiając Jamesowi kolejnego dręczenia. Potter uśmiechnął się wrednie i zaatakował usta Blacka, dłonią delikatnie chwytając czarne włosy z tyłu głowy. Przyciągnął go do głębszego pocałunku, a po parunastu sekundach zszedł ustami na blady obojczyk. Spojrzał głęboko w zamglone oczy chłopca i niepewnie chwycił za rąbek jego koszuli nocnej. Nie widząc sprzeciwu pociągnął ją do góry odsłaniając klatkę piersiową ślizgona.

James podziwiał każdy centymetr alabastrowej skóry, gładząc ją pieszczotliwie kciukiem. Regulus był piękny, delikatny i niewinny. Może trochę wychudzony, ale to zawsze może poprawić, wciskając mu kolejne jedzenie swojej matki. Nieśmiało cmoknął jedno z wystających żeber, traktując Blacka jak porcelanową laleczkę. Z każdym pocałunkiem schodził coraz niżej, jednak odsunął się, gdy poczuł jak ciało młodszego się spina.

— Niżej nie — stwierdził chłopiec. James przytaknął i wrócił do obcałowywania ciała Regulusa.— Chyba powinniśmy iść spać.

— Tak myślisz?— mruknął Potter, wtulając buzię w goły brzuch młodszego. Cały czerwony Regulus chciał sięgnąć po koszulkę, jednak James okazał się silniejszy i chwycił go mocno w pasie.— Pójdziesz sobie?

Szlaban// JegulusDonde viven las historias. Descúbrelo ahora