Rozdział 53: Potęga Strachu

Start from the beginning
                                    

Czyjeś silne dłonie chwyciły ją pewnie i pomogły jej usiąść. Lily poczuła ciepło bijące od jego ciała, gdy przytrzymywał ją delikatnie. Wciąż oszołomiona, uchyliła powoli powieki, mrużąc oczy od rażącego światła słońca. Przed sobą ujrzała twarz Neetrita, wykrzywioną w grymasie irytacji.

- Czy moje słowa były dla ciebie niezrozumiałe, kiedy mówiłem, żebyś pod żadnym pozorem nie zsiadała z konia? - warknął i nachylił się nad nią, tak że widziała wyraźnie każdy szczegół jego przystojnej twarzy. - Powiedz, masz jakieś skłonności samobójcze? A może po prostu sprawia ci przyjemność ignorowanie moich poleceń i narażanie swojego życia?

- Zrzuciła mnie.. - wyszeptała ledwo słyszalnie.

- Chodź - powiedział, pomagając jej się podnieść.

Lily ledwie trzymała się na nogach, które drżały niekontrolowanie, jakby w każdej chwili miały odmówić jej posłuszeństwa. Ciepło, które jeszcze przed momentem promieniowało z jej dłoni, zniknęło, pozostawiając po sobie jedynie dziwne mrowienie, zupełnie jakby lepka posoka wyżerała jej skórę żywcem. Wpatrywała się w swoje dłonie z przerażeniem, niezdolna oderwać od nich wzroku, jakby zahipnotyzowana makabrycznym widokiem.

Świat wokół niej zdawał się wirować, a ziemia pod stopami chwiać niepokojąco. Jednak po chwili uświadomiła sobie, że to nie otoczenie drży, a jej własne ciało jest wstrząsane gwałtownymi dreszczami. Szloch, który narastał w jej piersi, w końcu wyrwał się na zewnątrz, wstrząsając jej drobną sylwetką. Rozpaczliwie rozejrzała się w prawo, szukając ciała Popielaka, które jeszcze przed momentem przygniatało ją swoim ciężarem. Gdy go tam nie dostrzegła, chciała spojrzeć w drugą stronę, ale wtedy poczuła na swojej twarzy stanowcze dłonie Neetrita. Demon ujął jej głowę w swoje ręce, unieruchamiając ją i zmuszając, by spojrzała mu prosto w oczy.

- Nie patrz tam - powiedział stanowczo. Jego oczy wpatrywały się w nią intensywnie, jakby chciał siłą swojego spojrzenia odwrócić jej uwagę od makabrycznego widoku. - To nie jest przyjemny widok, nie musisz tego oglądać. Skup się na mnie. Spójrz mi w oczy.

Jednak Lily nie była w stanie odpowiedzieć. Jej ciało trzęsło się coraz bardziej, wstrząsane szlochem, a z oczu płynęły łzy. Chyba pierwszy raz w życiu była aż tak blisko śmierci, tak blisko czegoś tak przerażającego. Łzy ciekły obficie, znacząc na jej policzkach wilgotne smugi i wsiąkając w chustę, którą miała owiniętą wokół szyi.

- Cicho, cicho - powiedział łagodnie, przyciągając ją do siebie. Objął ją ramionami. - Zapomnij o tym, co widziałaś. Nic się nie stało.

Rozpaczliwie wtuliła twarz w tors Neetrita. Pragnęła, by objął ją mocniej, by dał jej jakiekolwiek pocieszenie w tej chwili rozpaczy. Czekała na słowa wsparcia, na czuły gest, na cokolwiek, co pomogłoby jej przetrwać ten koszmar.

Jednak on pozostał nieruchomy niczym posąg. Jego ramiona, choć oplatały ją, zdawały się być sztywne i ostrożne. Pozwalał jej jedynie oprzeć się o swój tors, dając minimalne wsparcie, by nie osunęła się na ziemię. Nic ponadto. Żadnego głaskania po włosach, żadnego pokrzepiającego uścisku. Pustka.

Nie mogła wiedzieć, że ten drobny gest z jego strony i tak był czymś niespotykanym. Że po raz pierwszy demon podjął niezdarną próbę przytulenia drugiej istoty. Że nigdy wcześniej nie zdobył się na taki przejaw troski wobec kogokolwiek. Ten prosty akt objęcia jej ramionami był dla niego czymś zupełnie nowym i obcym.

Stali więc tak - ona szlochająca i roztrzęsiona, szukająca w nim oparcia, a on sztywny i milczący, po raz pierwszy doświadczający bliskości drugiej osoby. Dwie poranione dusze, które los zetknął w najbardziej dramatycznych okolicznościach. Ona potrzebująca pocieszenia, on nieumiejący go dać. W tym momencie byli sobie potrzebni, choć żadne z nich nie potrafiło tego wyrazić.

Lily w końcu zdołała opanować drżenie swojego ciała. Szok powoli mijał, pozostawiając po sobie jedynie wszechogarniające otępienie. Czuła się jak marionetka, której ktoś brutalnie pociął sznurki. Jej umysł nadal nie potrafił w pełni przetworzyć koszmaru, jakiego była świadkiem.

Neetrit delikatnie ujął ją pod ramię i poprowadził w stronę swojego wierzchowca. Jego dotyk, choć ostrożny, dodawał jej otuchy. Pozwoliła mu się prowadzić niczym dziecko, krok za krokiem, aż stanęli obok czarnego jak noc rumaka.

Bez trudu podniósł ją i posadził na grzbiecie. Jej ciało zdawało się być lekkie jak piórko w jego silnych ramionach. Nie protestowała, zbyt wyczerpana, by choćby drgnąć.

- Poczekaj chwilę - powiedział i zniknął gdzieś za plecami dziewczyny.

Nawet nie miała siły, by odwrócić głowę i sprawdzić, co robi. Siedziała nieruchomo, wpatrując się tępo przed siebie. Jej umysł dryfował gdzieś daleko, starając się uciec od okropnych wspomnień.

Po chwili poczuła, jak Neetrit ponownie wsiada na konia, tuż za jej plecami. Jego klatka piersiowa, szeroka i umięśniona, przywarła do jej pleców, dając poczucie bezpieczeństwa. Odruchowo oparła się o niego, jakby był jej ostatnią deską ratunku pośród wzburzonego morza rozpaczy.

- Co to za koń? - wyszeptała słabym głosem, wciąż drżącym od emocji.

Neetrit zerknął na nią przez ramię.

- To nie do końca koń, a raczej jeden z pomniejszych demonów, które przybierają taką postać aby służyć nam za wierzchowce. Nazywa się Aternox i należy do rasy Nocnych Zewów - wyjaśnił spokojnie.

Lily skinęła lekko głową, jakby jego słowa z trudem przebijały się przez mgłę otępienia spowijającą jej umysł.

- A skąd go masz?

Neetrit westchnął cicho.

- Zdobycie Nocnego Zewu to swoisty rytuał przejścia dla każdego z nas. Kiedy któryś z synów Amona osiąga szesnasty rok życia, wyrusza na polowanie. Albo wróci z upolowanym wierzchowcem, albo nie wróci wcale, bo hańbą jest powrót z pustymi rękami. Mój ojciec z pewnością by mnie zabił, gdybym wrócił bez Aternoxa - powiedział z nutą goryczy w głosie. Widać było, że te wspomnienia nie należą do najprzyjemniejszych.

Lily przełknęła ciężko ślinę, wyobrażając sobie okrucieństwo takiego prawa. Jednak nie miała siły, by cokolwiek powiedzieć. Jej ciało i umysł nadal pozostawały odrętwiałe po szoku, jakiego doznała. Oparła się bezwładnie o szerokie plecy Neetrita, pozwalając by jego ciepło koiło jej skołatane nerwy, gdy ruszyli w drogę powrotną przez złowrogą Popiołową Pustynię.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Where stories live. Discover now