Rozdział 19: Gdy Cierpienie Staje się Rutyną

543 45 11
                                    

Eon przychodził do niej codziennie. Zawsze przynosił ze sobą nową świecę, którą umieszczał w uchwycie w ścianie jej celi. Wydawało się, że zależy mu na tym, by móc dobrze przyjrzeć się jej twarzy i dostrzec każdy cień strachu oraz pogardy, jaki budził swoją obecnością.

Otrzymywała posiłek tylko raz dziennie. Czasami była to miska ryżu, kawałek czerstwego chleba lub resztki suchego mięsa. Nigdy nie protestowała ani nie błagała o więcej. Bez słowa brała cokolwiek dostała, spełniając każdą prośbę Eona.

Widząc jej posłuszeństwo i uległość, uśmiechał się z satysfakcją. Najwyraźniej sprawiało mu to przyjemność, bo przestał zachowywać się tak brutalnie jak na początku. Już więcej nie rozrzucał ani nie niszczył jej jedzenia.

O dziwo, w zachowaniu Eona dało się też zauważyć mniejszą agresję fizyczną. Co prawda nadal czasami tracił panowanie i kopał Lily lub policzkował, kiedy jej wygłodzone i wyczerpane ciało reagowało zbyt wolno na polecenia. Jednak takie wybuchy złości zdarzały się rzadziej, tylko gdy szczególnie go zirytowała.

Miała wrażenie, że jej ciało nie należy do niej. Każdy nerw, mięsień i staw pulsował tępym, uporczywym bólem. Przy każdym drgnięciu - wdechu, wydechu, skurczu gardła podczas przełykania suchego kawałka chleba. Nawet leżąc bez ruchu, wyczuwała to stałe, wszechogarniające cierpienie.

Nie był to tylko ostry ból po uderzeniach i kopniakach Eona. To było też głębokie, rozłożone w czasie cierpienie, wyniszczające samą istotę jej człowieczeństwa. Z każdą godziną Lily miała wrażenie, że ogień tego bólu wypala z niej resztki nadziei i życiowej energii, zostawiając tylko skorupę dawnej siebie.

Każdego dnia, kiedy tylko wychodził, Lily automatycznie sięgała po ostry odłamek i przykładała do wewnętrznej strony przedramienia. Zaciskała zęby, czując ukłucie bólu, gdy ostrze wnikało w skórę. Obserwowała jak powoli spływa strużka krwi, by po chwili utworzyć kolejną pionową kreskę na ścianie celi.

Wpatrywała się przez dłuższą chwilę w te czerwone znaki, których z dnia na dzień przybywało. Każda kreska oznaczała kolejne dwadzieścia cztery godziny spędzone w tym ponurym lochu. Z rosnącym przerażeniem uświadamiała sobie, że minęło już zdecydowanie zbyt wiele czasu.

Zaczęła podejrzewać, że porwano ją tylko po to, by powoli umierała z głodu i chłodu w celi. Eon zdawał się nie zauważać ran na jej przedramieniu. Albo zauważył, ale po prostu mało go to obchodziło?

Z każdym kolejnym przebudzeniem w zimnej celi Lily coraz bardziej czuła się jak wydrążona istota. Z zewnątrz wciąż wyglądała jak człowiek - ruszała się, oddychała, bolało ją przy każdym uderzeniu. Lecz w środku panowała pustka. Nie odczuwała już głębszych emocji, nie targały nią pragnienia ani marzenia. Pozostały tylko odruchy, instynkt przetrwania popychający oszalały umysł ku obłędowi.

Czasem zastanawiała się, czy wciąż zasługuje na miano człowieka. Czy istota zamknięta na tak długo w celi, odarta z godności, nadziei i sił życiowych, wciąż może uchodzić za pełnoprawną osobę? A może w końcu stała się tylko powłoką dawnej Lily, skorupą bez duszy?

Wiedziała już, że świat zewnętrzny do niej nie powróci. Jej nowym światem stały się cztery zimne ściany, ból głodu i upokorzenia. Dawne wspomnienia jakby przykryła mgła - z trudem przypominała sobie twarze bliskich i szczęśliwe chwile. Za to koszmary Eona pozostawały żywe.

Czasem zastanawiała się, czy próbując chronić resztki psychiki nie powinna raczej poddać się i zapomnieć. Może gdyby przestała walczyć, przestałaby też cierpieć? Ale bała się spaść w otchłań szaleństwa. Bała się, że to oznaczałoby ostateczną utratę siebie.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz