Rozdział 39: Krwawe ostrzeżenie

414 32 2
                                    

Minęło już kilka godzin od kiedy Nevela opuścił jej komnatę, a Rose nadal nie potrafiła zasnąć. Czas dłużył się niemiłosiernie, a ona wierciła się bezsennie w pościeli. Jej umysł nie dawał spokoju, wciąż wracając myślami do tego, co zaszło. To było dla niej za dużo. Te wszystkie emocje i łzy, które wylała, zupełnie ją wykończyły. Była niesamowicie zmęczona, każdy mięsień jej ciała krzyczał z wyczerpania, a mimo to sen nie mógł nadejść. Leżała z otwartymi oczami w ciemności, wpatrując się tępo w sufit. Jej umysł wirował, pełen natłoku myśli i uczuć.

Czuła ścisk w klatce piersiowej, jakby ktoś złapał jej serce w żelazny uścisk i mocno ściskał. Bolało ją to fizycznie, a zarazem był to ból duszy. Nie mogła złapać oddechu, krtań miała ściśniętą. Łzy cisnęły jej się do oczu, choć myślała, że dziś już żadnych nie ma. Nie wiedziała, jak poradzić sobie z tym bólem. Jak przetrwać tę noc i kolejny dzień. Jak spojrzeć w oczy Neveli, gdy znów się spotkają.

Westchnęła ciężko i usiadła na posłaniu. Rozejrzała się po ciemnym pokoju, a jej wzrok padł na torbę leżącą w kącie. Wstała powoli z łóżka i bosymi stopami podeszła do torby. Klękając, zaczęła przeszukiwać jej zawartość. W końcu jej palce natrafiły na szorstką powierzchnię pudełka zapałek oraz ostatnią cygaretkę. Wyjęła obie rzeczy z torby i przyjrzała im się w bladym świetle księżyca wpadającym przez okno.

Westchnęła ciężko po raz kolejny, po czym wstała i rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok spoczął na drzwiach prowadzących do sąsiedniej komnaty, w której spała Lily. Dziewczyna pogrążona była w głębokim śnie po wypiciu uspokajających ziół. Rose nie musiała się martwić, że będzie jej potrzebować.

Podeszła do szafy i wyjęła sukienkę, którą szybko na siebie zarzuciła, a następnie założyła buty stojące pod ścianą. Była gotowa.

Z papierosem i zapałkami w dłoni, cicho wymknęła się z pokoju. Ruszyła kamiennym korytarzem w stronę schodów na zewnątrz, rozglądając się uważnie. W warowni panowała absolutna cisza, wszyscy już dawno spali. Idealna pora na nocny spacer i papierosa.

Noc była dziś wyjątkowo ciepła, ale wciąż chłodna i Rose cieszyła się, że wybrała sukienkę z długim rękawem, który ochroni ją przed chłodem nocy. Kiedy wyszła na zewnątrz, od razu poczuła lekki wiatr muskający jej odkryte ramiona i szyję. Mimo ciepła dnia, noce w tym miejscu zawsze były chłodne i wilgotne. Ruszyła szybko wzdłuż wysokich, kamiennych murów zamku, chcąc się rozgrzać. Wiatr targał połami jej sukienki i wplatał się w loki włosów. Im dalej szła, tym bardziej czuła jak robi jej się zimno. Objęła się ramionami, próbując się ogrzać. W końcu, po kilku minutach marszu, zatrzymała się niedaleko wejścia do koszar. Rozejrzała się uważnie, upewniając że jest sama. Nadal panowała absolutna cisza.

Odetchnęła głęboko. Spacer dobrze jej zrobił, pozwolił się uspokoić i oczyścić umysł. Sięgnęła do kieszeni sukienki i wyjęła cygaretkę, którą tam schowała. Delikatnie włożyła ją między wargi. Sięgnęła po pudełko zapałek i trzęsącymi się z zimna palcami wyjęła jedną zapałkę i ostrożnie otarła o bok pudełka. Niewielki płomień rozbłysnął na końcu. Rose zbliżyła go do cygaretki, aż jej koniec zajął się czerwonym żarem. Schowała pudełko z powrotem do kieszeni i zaciągnęła się głęboko dymem. Zamknęła oczy, rozkoszując się chwilą ciszy i spokoju oraz uczuciem dymu wypełniającego jej płuca.

Jej chwila spokoju i samotności dobiegła końca, gdy cygaretka wypaliła się, pozostawiając jedynie strużkę dymu unoszącą się ku nocnemu niebu. Wtedy usłyszała odgłos ciężkich butów stukających o kamienną posadzkę. Kroki stawały się coraz głośniejsze, zwiastując zbliżającą się obecność kogoś niezapowiedzianego.

Rose poderwała głowę, marszcząc brwi ze zdziwienia. Zobaczyła zarys wysokiej, barczystej sylwetki, która wyłoniła się z mroku. Mężczyzna szedł w jej stronę pewnym, żołnierskim krokiem. W rękach niósł coś dużego, czego z tej odległości nie potrafiła rozpoznać.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz