Eon z gracją zeskoczył w końcu z czarnego rumaka. Jego buty z cichym stukotem wylądowały na ziemi tuż obok kopyt wierzchowca. Nie tracąc ani sekundy, błyskawicznym ruchem chwycił zdezorientowaną Lily w talii. Zanim zdołała zareagować, poczuła potworne szarpnięcie i już leciała w dół. Oprawca po prostu zepchnął ją bezceremonialnie z grzbietu rumaka niczym kukiełkę. Uderzyła boleśnie całym ciężarem ciała o twardy grunt, po raz kolejny tej nocy obijając sobie plecy i żebra. Jęknęła z bólu, kurczowo obejmując się ramionami. Usłyszała dobiegający z oddali rechot i szydercze śmiechy innych mężczyzn, ewidentnie cieszących się jej upadkiem.
Próbowała za wszelką cenę nie stracić przytomności mimo eksplozji bólu w kręgosłupie i ciemnych plam, tańczących przed oczami. W końcu odzyskała ostrość widzenia i rozejrzała się dookoła. Jedynym źródłem światła było pobliskie ognisko, wokół którego siedziała spora grupa mężczyzn. Nie dostrzegła ani jednej kobiecej sylwetki, co z pewnością nie wróżyło niczego dobrego.
Niespodziewanie tuż przed twarzą Lily pojawiła się brudna, zarośnięta twarz obcego mężczyzny. Dziewczyna krzyknęła i instynktownie rzuciła się do tyłu, sunąc po podłożu tak szybko, jak pozwalało jej obolałe ciało. W końcu jej plecy napotkały drewno jednego z wozów. Oddychała ciężko z przerażenia.
Nieznajomy nagle ryknął dzikim, zwierzęcym śmiechem. Oprawca zaczął zbliżać się do Lily na czworakach, niczym drapieżny kot powoli skradający się ku bezradnej ofierze.
Był niezwykle odpychający w swej powierzchowności. Choć twarz miał stosunkowo młodą, niemal całkowicie zasłaniał ją gęsty, splątany i brudny zarost. Długa, kasztanowo-ruda broda sięgała mu niemalże do mostka. Wyglądała, jakby nie była strzyżona od przynajmniej miesiąca.
Do tego sama w sobie była tak zanieczyszczona i zmatowiała, zupełnie jakby sam jej właściciel nie kąpał się co najmniej dwa razy dłużej. Spod warstwy brudnej szczeciny ledwo prześwitywały jego wąskie usta, wykrzywione w maniakalnym uśmiechu. Całą gęstą brodę przetykały resztki jedzenia oraz substancje, których pochodzenia Lily nawet nie chciała zgadywać.
Splątane, lepkie kosmyki włosów okalały twarz nieznajomego, uformowane w niechlujne dredy. Te z kolei były sklejone ze sobą jakąś tłustą, maziowatą substancją o nieokreślonym pochodzeniu. Cokolwiek to było - spływało po zarośniętych policzkach i brodzie mężczyzny, który z rozbawieniem przyglądał się przerażeniu malującemu się na twarzy dziewczyny.
Nagle bez ostrzeżenia przysunął twarz tak blisko Lily, że ich nosy niemalże stykały się ze sobą. Dzieliły ich tylko centymetry. Z tej odległości poczuła wyraźnie dobiegającą od niego odór - mieszankę starego potu, brudu i czegoś mdłego, gorzkiego. Jego oddech śmierdział zgnilizną.
Gdy mężczyzna rozchylił wargi w makabrycznym uśmiechu, ukazując pożółkłe zęby pokryte grubą warstwą kamienia nazębnego, nowa fala smrodu uderzyła w Lily ze zwielokrotnioną siłą. Poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła. Z trudem powstrzymywała odruch wymiotny.
W akcie desperacji odwróciła głowę, uciekając przed jego oddechem. Mężczyzna ryknął dzikim śmiechem. Powoli dźwignął się na nogi, otrzepując dłonie z popiołu i drobnych kamyków, którymi ubrudził się podczas czołgania po ziemi.
Nic lepszego nie mogło mnie dziś, kurwa, spotkać! - oznajmił radośnie bezpośrednio do Eona, nagle kompletnie ignorując obecność dziewczyny.
Miał w głosie szczerą ekscytację, jak dzieciak, który akurat dostał wymarzony prezent.
Podszedł chwiejnie do Eona i chwycił go w niedźwiedzi, żelazny uścisk. Ten zaś momentalnie wykrzywił twarz w grymasie niesmaku i obrzydzenia. Gwałtownym szarpnięciem odepchnął od siebie cuchnącego towarzysza.
CZYTASZ
Syn Gniewu (18+ zakończona)
FantasyPierwszy tom. Lily myślała, że jej dotychczasowe życie na Ziemi jest trudne... Lecz gdy zostaje porwana do Krainy Gniewu rządzonej przez okrutnego Amona, przekonuje się czym jest prawdziwy koszmar. Jedyną nadzieją staje się dla niej tajemniczy Neetr...