☆~17~☆

320 18 59
                                    

[Regulus Black]

Gdy wróciliśmy zasnąłem dosyć szybko. Dokładniej mówiąc to prawie od razu od momentu gdy James się do mnie przytulił. Gdy rano się obudziłem leżałem w łóżku sam. Miejsce na którym spał mój chłopak było ciepłe. Podniosłem się lekko i zobaczyłem że James właśnie wybierał ubranie na dzisiaj.

-Cześć-Przywitałem i przetarłem oczy.

-Dzień dobry, skarbie-Przywitał mnie chłopak. Już po chwili znalazł się obok mnie o pocałował mnie w czoło. Zarumieniłem się lekko.

-A ty co w takim dobrym humorze?-Spytałem wstając i się przebierając. postawiłem raczej na wygodę, ponieważ dzisiaj mieliśmy zacząć szykować święta. Nigdy sam się tym nie zajmowałem i nie mogłem się doczekać. Wiedziałem że na wiele się nie przydam, ale bardzo chciałem pomóc. 

-A tak jakoś-Stwierdził dalej uśmiechnięty. Ogarnąłem się do końca i razem z Jamesem udałem się do łazienki umyć zęby. Gdy byliśmy gotowi razem zeszliśmy na dół, gdzie Fleamont postanowił zrobić wszystkim śniadanie, żebyśmy mieli siłę na szykowanie. Od razu zaoferowałem swoją pomoc. Za zadanie dostałem rozłożenie talerzy i sztućcy.

[James Potter]

W planie miałem razem z Reggiem rozkładać rzeczy na stole, jednak gdy chłopak wyjmował z szafki talerze zacząłem mu się przyglądać. Jak zawsze wyglądał pięknie. Wyjmując naczynia przystanął na chwilę licząc ile potrzebuje wyjąć i zaczął je rozkładać. Patrzyłem na niego nie orientując się że do pomieszczenia wszedł Syriusz.

-Pomożesz mi czy będziesz napastował mnie wzrokiem?-Spytał a ja odwróciłem wzrok w akompaniamencie śmiechu mojego ojca. Syriusz przeszedł po sztućce zbijając po drodze piątkę z Regulusem.

 Wyjąłem kubki i rozstawiłem je przy talerzach. Udając że Syriusz wcale nie powstrzymuję śmiechu patrząc na moją reakcje. Nie odezwałem się do momentu aż skończyliśmy szykować posiłek. Później jednak uczestniczyłem żywo w rozmowie. 

[Regulus Black]

-Dobra! Na start wasza trójka bierze krokieta na długi spacer, bo z waszą czwórką tutaj nie odkurzę. Właściwie to trójką. tylko wy zachowujecie się jak Krokiet-Euphemia spojrzała na Syriusza i Jamesa którzy zaserwowali jej najbardziej niewinne uśmiechy.-Jak wrócicie to powiem wam co dalej. 

Wszyscy zaakceptowali ten pomysł, a po śniadaniu, a ja, Syriusz i James zabraliśmy krokieta na spacer. Przechadzaliśmy się raczej po mało uczęszczanych alejkach. Spacer był naprawdę długi bo znaleźliśmy się już bardzo daleko od domu Potterów.

-Zaraz was dogonię!- Zawołałem gdy rozwiązał mi się but a Krokiet bardzo chciał iść do przodu. Poprawiłem od razu oba buty przez co zeszło mi odrobinę dłużej.

-Regulusie Arctusie Blacku- Usłyszałem głos matki pewien że mi się przesłyszało. Rozejrzałem się dookoła gdy w uliczce w której stałem dojrzałem Walburge. Zamarłem.-Co ty sobie wyobrażasz? Jak mogłeś tak wystawić samego czarnego pana?!

-Co ja sobie wyobrażam?-Parsknąłem sztucznym śmiechem. Nie wiedziałem skąd pojawiła się we mnie ta odwaga.-Skąd ty się tu do jasnej cholery wzięłaś? Naprawdę musisz  niszczyć moje życie? Zniszczyłaś je właściwie rodząc mnie, ale mogłaś przynajmniej oddać mnie do adopcji bo już to byłoby lepsze od życia z tobą! Jesteś popierdolona! Jesteś psychopatką, bez uczuć, bez serca, bez mózgu i bez żadnego poczucia odpowiedzialności!-Mogłem od razu się zamknąć, ale nie mogłem. Gdzieś we mnie odpalił się mały chłopczyk patrzący z przerażeniem na to co dzieje się w domu z roku na rok niszczony coraz bardziej przez świat.-Nienawidzę c- AH!

Right? || JegulusWhere stories live. Discover now