Uroczy yandere Sukuna part 4: Ryomen przechodzi do ofensywy

87 3 0
                                    

Poskładałam na kupki zakupione dla mnie przez Mei Mei ubrania, próbując wymyślić jak przekonać ją do zwrotu. Nakupiła mi tego prawie więcej niż mam swoich, bez konkretnego powodu wydając na mnie tyle hajsu. Te mroczne, alternatywne, nieco wyzywające ciuchy były naprawdę cudowne, kurewsko drogie i sama nie wybrałabym takich dla siebie. Fajnie było raz mieć na sobie bardziej kobiece rzeczy, ale już tego nie ubiorę.
Myślałam, że echo wczorajszej nocy będzie mnie męczyć jeszcze długo, ale już po wstaniu miałam wyjebane.
Praktycznie już wczoraj po ściągnięciu tych ubrań, wszystkie wydarzenia się zamazały.
Ja miałam zmarnowany wieczór i on miał zmarnowany wieczór, więc jesteśmy kwita.
Sukuna to nie jest człowiek i zapewne przejdzie do porządku dziennego, zapominając o takim chujowym epizodzie.
On jest po prostu dziwny i najwyraźniej coś tak skrajnego jak randka przyszło mu do łba.

Muszę kupić w końcu farbę i pozbyć się tego zielonego cukiereczka z kłaków.
Wybierając bluzkę mój wzrok na chwilę zatrzymał się na jednej z tych od Mei Mei, ale ostatecznie wzięłam standardową szeroką koszulkę z ciemnymi, agresywnymi wzorami. Nie siliłam się na jakikolwiek makijaż, mając ochotę wyglądać cały dzień jak skończony menel.
- Ciekawe, czy Gojo-sensei znowu kupi te gofry z lodami - zastanawiałam się ubierając. Nasz nauczyciel często przynosił żarcie z cholernie drogich restauracji i cukierni. Korzystałam, wpierdalajac luksusowe, wymyślne słodycze. Gojo zmuszony był zakupować dla wszystkich.
Sukuna nie musi wcale jeść, ale mimo to pochłania żarcie rekordowo.
Nie chciałam go oglądać, przynajmniej dzisiaj.
Może tak jak tydzień temu wróci dopiero we wtorek.
Sukuna z impetem otworzył drzwi mojego pokoju, które trzasnęły w ścianę.
Patrzyłam na niego z otwartą w szoku gębą, a on wyszczerzył zęby i przejechał językiem po górnym rzędzie.
Ja pierdolę...
- Proszę  nie wchodź do mojego pokoju - mruknęłam, zbierając z ziemi szczotkę do włosów, która wypadła mi z ręki.
Sukuna przeszedł przez próg i łaził po pokoju, rozglądając się.
Skrępowana przeczesałam w łazience włosy, niezbyt wiedząc jak mam się teraz zachować.
Wyszłam z tej łazienki, odgarniając elektryzujące się włosy.
Co jest kurwa?!
Sukuna na wyjebaniu oglądał se moje rzeczy, robiąc jeszcze większy bajzel niż obecny.
- Dlaczego ty grzebiesz kurwa w moich rzeczach?! - wybuchłam.
Sukuna miał to w dupie, kompletnie mieszając moją poukładaną rodzajami  biżuterię.
- Ts, ale ty masz mikroskopijne dłonie - zaśmiał się, próbując przymierzyć jeden z moich pierścionków, który nie wchodził mu na palce.
Wyrwałam mu go z ręki, założyłam na swój palec i z irytacją wzięłam jeden z łańcuchów, by zapiąć go na szyi.
- Ten włożysz.
Przymknęłam oczy, opanowując kurwicę i założyłam te łańcuch, który wybrał Sukuna.
- A co to za gówno? - odkręcił  tusz do rzęs, brudząc sobie opuszki palców.
Trzymajcie mnie.
- Oddawaj - warknęłam, zabierając mu maskarę. - Do oczu to jest.
Demonstracyjnie pomalowałam rzęsy. Sukuna wytarł palce w mój zawieszony na krześle ręcznik i ponownie dorwał się do kosmetyczki.
- To też do bazgrania po mordzie? - otworzyl czarną pomadkę, wylewając przy tym pare  intensywnych, cholernie trwałych kropelek na moją szarą czapkę.
Kto by pomyślał, że Króla Przeklętych zainteresują takie rzeczy.
Mam ochotę wsadzić mu jakiś zesuszony tusz w dupę.
- Ujebałeś wszystko - jęknęłam. Sukuna odpuścił babranie moich kosmetyków i kontynuował swój przegląd.
Czy ja dalej kurwa śpię czy Król Przeklętych robi mi kipisz w pokoju?
Otworzył gwałtownie szufladę, a kiedy nic ciekawego nie znalazł, otwierał każdą kolejną.
- Jeśli szukasz fajek czy dragów, to przykro mi, ale nie posiadam - burknęłam.
Sukuna zeżarł Twixa, którego znalazł w jednej z szuflad i z powrotem wjebał do niej pusty papierek. Następnie zburzył porządek moich poukładanych według tomów mang, szukając w zapewne jakiejś pornografii, po czym przeszedł do szuflad dolnych.
Zmroziło mnie, bo tam trzymam bieliznę.
Kurwa.
Złapałam do za przedramię, ale zdążył otworzyć.
- Ty to kurwa nosisz?
Całe szczęście natrafił na tę szufladę ze skietami.
Przyznaje, mam słabość do dziwacznych skarpetek - zwykłych mam zaledwie kilka.
Wkurwiona podciągnęłam nogawkę szerokich jeansów, pokazując mu jakie mam na sobie.
- Zajebiste, prawda? - warknęłam, demonstrując czarne skarpetki we wzór  jajek sadzonych. - Skoro odkryłeś mój brudny sekret, proszę przestań robić... to co robisz.
Bardzo korciło go co jest w ostatniej szufladzie, ale ostatecznie zrezygnował, postanawiając rozjebać stos ułożonych ciuchów idących do zwrotu.
Przekładał chwilę te ubrania, aż w końcu wybrał najbardziej odważną bluzkę z tych wszystkich. Rzucił mi ją na ryj, chcąc, bym się w to ubrała.
- Te ubrania zamierzam zwrócić Mei Mei - warknęłam, składając bylejak bluzkę. - Nie włożę już ich, więc po co mają się marnować?
- Wczoraj się nie marnowały.
Zacisnęłam zęby, składając pobieżnie wygniecione ubrania.
Sukuna dopił stojącego na parapecie energetyka.
- A więc to po tym gównie nie zaznajesz snu - stwierdził, czytając skład.
Tak, jeszcze zabroń mi pić energetyków.
- Proszę, wyjdź - poprosiłam, gdy rozsiadł się na łóżku. Sukuna po chwili przypomniał sobie o śniadaniu i stracił zainteresowanie robieniem mi w pokoju syfu
Tutaj i tak roiło się od syfu.
- Ruszże się - ponaglił, kopiąc przy wychodzeniu pustą butelkę po kolejnym gazowanym napoju. Przyzwyczaił się do mojej świątyni ku czci brudu.
- Poczekasz proszę chwilę? - mruknęła, wyciągając z szafki soczewki. Ślepa nie jestem, ale zawsze to lepsze niż lekko rozmazujące się oddalone przedmioty.
Kuźwa z pomalowanymi rzęsami trudno się zakłada, chociaż akurat ja mogę grzebać w oku bez przeszkód.
- Cóż to? - zapytał Sukuna, patrząc na soczewki.
- Zamiast okularów - wyjaśniłam, podwijając powiekę i wkładając sobie soczewkę. Sukuna patrzył na to zafascynowany. Uśmiechnęłam się pod nosem i włożyłam soczewkę pod górną powiekę. Spojrzałam na niego i zaamrugalam, by soczewka wypłynęła na gałkę oczną.
Sukuna uniósł brwi i zaśmiał się krótko.
Przytrzymałam jedną powiekę palcem i otwarłam drugie oko, które błysnęło białkiem, a soczewka przemieszczała się po mokrej gałce ocznej.
Rozbawianie go przynosiło mi pewną satysfakcję.
- Zademonstruj wyciąganie.
Kurwa.
Wyciągnęłam z oczu soczewki, mrugając od szczypiącego w nie tuszu. Podrażnione oczy zaszkliły się i kilka łez popłynęło mi po policzkach.
Soczewka prawie upadła mi na podłogę, kiedy Sukuna pogłaskał mnie po głowie.
Wtf?!
Jak otarł mi łzę zabarwioną tuszem zrozumiałam - on pomyślał, że płaczę.
Odtrąciłam ze złością jego rękę. Co to kurwa było?!
Chciałam włożyć ponownie soczewki ponownie, choć oczy mnie piekły.
- Ja ci to założę.
Że co kurwa?!
- Wybacz, ale nie potrafisz tego zakładać i tylko marnujemy czas.- warknęłam.
Pozwolić Ryomenowi Sukunie grzebać mi w oku?
Hehe, nie.
- Ludzkie oko łatwo jest z powrotem włożyć do oczodołu - zapewnił.
Kurwa, nie odpuści dziad.
Wczoraj macał i wkładał ręce w przeróżne otwory, a teraz zamierza dotykać nimi moich oczu..
Chuj wie czy on na co dzień w ogóle myje te ręce.
Wkurwiona odłożyłam soczewki, by się namoczyły i poszłam po płyn odkażający. Mam wyjebane czy wypali mi oczy, ważne by paluchy Sukuny zostały porządnie zdezynfekowane.
Bez ostrzeżenia wylałam na jego dłonie sporo ostrego  środka do odkażania, którego używałam do mycia podłogi w łazience (jestem brudasem, ale brud w łazience u mnie nie przejdzie).
- Zważaj na czyny  - warknął ostrzegawczo, pocierając ręce by je ususzyć. - Aż tak cię brzydzę, że oczyszczasz moją skórę chemikaliami?
Żebyś kurwa wiedział.

Przeklęta przez uczucia klątwy||Sukuna Ryomen oneshotyWhere stories live. Discover now