Gorzka prawda

69 10 12
                                    

Hej, od razu przepraszam za małe opóźnienie oraz za jakość rozdziału, bo jest słaby, a przynajmniej początek, ale ostatnio mam gorszy okres, więc mam nadzieję że zrozumiecie. Postaram się jednak by następny rozdział był dłuższy i lepszy niż ten aktualny. W każdym razie zapraszam do czytania

~

Pandora pov:

Przez to, że w szkole zadano jakiś gówniany temat prac grupowych z historii byłam zmuszona udać się do biblioteki miejskiej. Niestety samodzielnie bo oczywiście mój ukochany braciszek wymigał się od roboty w ostatnim momencie. Barty niestety nie mógł ze mną pójść tak samo jak Reggie, ale oni mają ważne rzeczy na głowach, więc mają dobre usprawiedliwienia. Szatyn bowiem przygotowuje się do olimpiady matematycznej i we wtorki ma dodatkowe lekcje w szkole z profesorem Slughornem. Natomiast brunet ma treningi, a łyżwy to całe jego życie. Dosłownie całe jego życie.

Tak więc weszłam do biblioteki i udałam się do alejki, w której powinnam znaleźć jakieś stare dokumenty dotyczące miasta. Znalazłam nawet kilka ciekawszych książek, ale jedna z nich niestety znajdowała się na dość wysokiej półce, gdzie ja ze swoim wzrostem nie mam szans dosięgnąć bez żadnej pomocy. Zaczęłam się rozglądać za jakimś krzesłem lub podstawką, przy pomocy której mogłabym dostać się do materiałów. Jak można się jednak spodziewać nic takiego nie znajdowało się w polu mojego widzenia.

-Dora?- usłyszałam nagle nad swoim ramieniem, a na moje usta od razu wpełzł szeroki uśmiech. Przybył on, mój rycerz na miałbym rumaku, wybawiciel z opresji...

-Remus- odpowiedziałam odwracać się przodem do chłopaka stojącego za mną i posyłając mu głupkowaty uśmiech.

-A ty co się tak szczerzysz- spytał skanując mnie badawczym spojrzeniem oraz krzyżując ręce na piersi.

-Po prostu cieszę się, że Cię widzę. Dawno się nie widzieliśmy.

-Fakt. A więc co u Ciebie?

-W sumie to nic. Mam taką tyci prośbę...

-To znaczy?

-Pomożesz mi ściągnąć tamtą książkę, proszę?- spytałam wskazując chłopakowi na grubą księgę leżącą na jednej z najwyższych półek.

-Jasne, już podaje- odparł szatyn, a następnie sięgnął po ową książkę i mi ją włożył do rąk.

-Dziękuję. Tak w ogóle to jesteś tutaj sam? Wątpię w to byś przyszedł tutaj z Syriuszem. On przecież nigdy dobrowolnie by tutaj nie przyszedł.

-Fakt. Przyszedłem tutaj z Lili i Peterem.

-Kim jest Peter?

-Chłopakiem z naszej szkoły. Chcesz się do nas przyłączyć czy Ci się śpieszy?

-Przyłączyć do czego?

-Jeśli Lili się pośpieszy to idziemy potem na szejki do nowej budy.

-W sumie to nie śpieszy mi się. Mój pożal się braciszek wystawił mnie do wiatru, a pozostała dwójka ma ważniejsze sprawy do roboty niż jakiś projekt z historii. Nie żebym ich obwiniała, ale jednak jestem wkurzona zachowaniem Evana. Więc chętnie z wami pójdę na tego szejka. Tylko muszę iść to wypożyczyć- zgodziłam się wysilając się na uprzejmy ton.

-Pójdę z tobą- odparł szatyn i razem udaliśmy się do lady, za którą siedziała bibliotekarka.

~

Tak jak mówił Remus, udaliśmy się na lodowe szejki do nowej budki, która nie wiadomo po co została postawiona na początku lutego obok parku. Chuj z tym, że jest zimno oraz, że jest dopiero początek marca. Dobrego szejka przecież nie da się odmówić.

Frozen heart |Jegulus|Where stories live. Discover now