Walentynki

86 10 2
                                    

James pov:

Cholera, mocno się stresuję. Niby z jednej strony powinienem być dzisiaj z Lili. Przecież to moja dziewczyna i w ogóle... Z drugiej jednak strony umówiłem się z nią po części po ty by dziadkowie przestali o nią pytać, a po części by ją trochę rozweselić. Jest dobrą przyjaciółką, ale nikim więcej. Będę musiał jej to wyjaśnić. Mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzi, ale z drugiej strony Remusowi wybaczyła, to czemu mi nie miałaby?

Mam jeszcze całe piętnaście minut by dotrzeć pod lodowisko gdzie się umówilismy. Mam nadzieję, że escape room mu się spodoba...

Przeglądnąłem się swojemu odbiciu w lustrze. Mam na sobie luźną koszulę w kratę i niebieskie jeansy. Nie wyglądam najgorzej, ale te włosy mógłby sie chociaż raz ułożyć... No cóż, niestety nie można mieć wszystkiego.

-Wychodzę, wrócę późno- poinformowałem dziadków o moich planach. Normalnie pewnie byliby niezadowoleni i ustalili ultimatum bym mógł wrócić i się trochę pouczyć, ale skoro zakwalifikowałem się do mistrzostw do ostatnio dają mi trochę więcej luzu ufając przy tym, że wiem co robię.

Niby w tym roku pisze egzaminy końcowe, ale są one początkiem maja, więc jeszcze przed zawodami. Dostałem już zaproszenie na Uniwersytet Sportowy w Londynie, więc nie muszę się martwić o studia. Będę mógł tam trenować do zawodów, a przy okazji szkolić się na przyszłego trenera.

Tak poza tym to gdzie podziewa się Regulus? Chyba mnie nie wystawił... Przecież jeszcze wczoraj obiecywał, że na pewno będzie.

Sprawdziłem telefon, ale zero powiadomień. Uspokój sie James. Pewnie po prostu chwilę się spóźni...

Po jakiś piętnastu minutach czekania moja cierpliwość powoli się kończyła, a ja sam miałem już zamiar dzwonić do Regulusa z zapytaniem gdzie on sie podziewa.

Nagle poczułem czyjś dotyk od tyłu, a do moich nozdrzy doleciał charakterystyczny zapach miętowego szamponu do włosów, którego używała tylko jedna znana mi osoba.

Uśmiechnęłem się pod nosem i obróciłem przodem do chłopaka odwzajemniając uścisk.

-Już się stęskniłeś, słodziaku?- zaśmiałem się.

-Nie widzieliśmy się cały tydzień- wymamrotał Regulus w moją kurtkę.

Pogłaskałem chłopaka delikatnie po głowie.

-Masz rację. Tydzień to zdecydowanie za dużo, ale zimno tu. Przenieśmy się może do jakiegoś mniej zimnego otoczenia, co?

-Mhm...

-Uznam to za tak- zaśmiałem się chwytając szarookiego za rękę. -Zaplanowałem nam dzisiaj coś specjalnego. Wchodzisz w to czy mam się zdać na Ciebie?

-Zależy jak szalona jest rzecz, którą wymyśliłeś- odparł chłopak odklejając się ode mnie i idąc obok mnie za rękę.

-Na 79% nikt nie zginie

-A co z pozostałymi 21%?

-Przypadki się zdarzają- wzruszyłem ramionami posyłając mu szelmowski uśmiech.

-Niech Ci będzie, ale lepiej by to było coś wartego uwagi.

-Nie pożałujesz, obiecuję Ci

-Jasne, ale nikomu ani słowa o wcześniejszym uścisku

Zaśmiałem się

-Okej, uznajmy to za twoją chwilę słabości do mojej osoby.

-Nie mam słabości. A już na pewno nie do Ciebie

Frozen heart |Jegulus|Where stories live. Discover now