26 Kocham cię

1K 43 24
                                    

Leżałam na łóżku szpitalnym. Już tak bardzo nudziło mi się leżenie tutaj. Było tu tak nudno. Jestem tu już 4 tydzień i błagam wszystkich by mnie wypuścili ale Vincent się uparł że muszę doczekać jeszcze ten tydzień.

Leżałam na łóżku z słuchawkami Tonego. Chłopak chyba nie wiedział że na słuchawkach była jego metalika i z motywem zabijania ludzi ale mi się podobało słuchała bym tego dłużej gdyby nie Dylan

-Ej oddawaj to - powiedział nagle zapytał ściągając mi słuchawki.

-No oddaj to - powiedziałam wyciągając ręce w jego stronę.

-To jest muzyka Tonego nie dotarło do ciebie.

-Co kurwa! - powiedział zdziwiony Tony. - oddawaj to bez pytania się nie bierze. Dzięki Dylan. Jesteś taki kochany. - rozszerzyłam oczy patrząc na moich braci.

-Nie ma za co kochny - powiedział i zrobił dziubek do Tonego a gdyby tego było mało to jeszcze zawarczał takie typowe ''raarw''

Wybuchłam śmiechem. Bracia patrzyli na mnie jak na debila a sami nie zachowywali się lepiej. Wtedy do sali wszedł Shane i Alex. Shane z czekoladą w ręku i na buzi.

-No kurwa ile można zamawiać jedzenie - zapytał Dylan - co wy tam robiliście?

-No kolejka była - mówił Alex.

-Ta a ja myślę że zdradzasz Hailie z naszym bratem - powiedział Tony a ja wybuchłam jeszcze większym śmiechem.

-Alex nie rozumiem cię gdyby on był jeszcze ładny - westchnęłam.

-Pierdol się - Shane pokazał mi środkowy palec.

-Z tobą? Podziękuje.

I w taki oto sposób mój humor szybko się poprawił. Tak bardzo się cieszyłam że ich mam nawet tego często wrednego Dylana. Chodź ostatnim czasy jest bardzo spoko nie krzyczy ani nie prowokuje kótni co można uznać już za ogromny sukces.

-A Hailie wychodzisz dzisiaj - powiedział Shane.

-Naprawdę!? - zapytałam zszokowana.

-Tak no musisz pakować manatki

Mój uśmiech momentalnie się powiększył a ja sama wstałam i zaczęłam biegać w tą i tą pakując wszystko. Chłopcy gadali a ja już po 30 minutach byłam gotowa.

-Gotowa? - zapytał mnie Alex.

-Tak.

-Dobra to siadaj masz i jedz - powiedział Dylan i podsunął mi miskę z zupą.

Widziałam że się na mnie patrzą więc wzięłam łyżkę i powoli zaczęłam jeść. Nadal było to dla mnie trudne ale i tak było już dużo lepiej niż miesiąc temu.

Całe święta urodziny Vincenta i Alexa przesiedziałam w szpitalu. Ominął mnie też sylwester zostały mi tylko ferie z tych fajnych rzeczy na początku roku a no i urodziny bliźniaków za 23 dni. Tak odliczam do nich. W zasadzie to nie ja a bliźniaki bo będą tedy pełnoletni. Prawnie bo duchowo to oni mają najwyżej 8 lat.

-Tak w ogóle to przyjeżdża po nas Vinc czy ktoś czy sami wracamy? - zapytałam.

-Nie wracasz z nami - uśmiechnął się Dylan- możemy zajechać do Galerii.

-Niee nie mam na to ochoty.. - powiedziałam. - znaczy mam ale wolę odpocząć jeszcze dzisiaj. 

-Ostatnio to na nic nie masz ochoty - stwierdził Shane.

-Po prostu nie... to kiedy jedziemy?

-No możemy już.

-To na co czekamy?

Rodzina Monet-Haili zna już BliźniakówWhere stories live. Discover now