15 Hailie...

1.4K 50 33
                                    

Usiedliśmy przy okrągłym stole. Udało mi się, wycisnąć pomiędzy bliźniaków, więc byłam zadowolona. Nalałam sobie wody i nie zamierzałam, nakładać sobie kolacij, bo nie byłam zbytnio głodna.

-Dobrze, jak minął wam dzień?- zapytał Cam.

-Było spoko- powiedział Dylan.

-W miarę. Głową mnie boli, od waszych krzyków- powiedziała babcia.

-Nie dziwię się- powiedziałam. -Beny podaj mi sałatkę - zwróciła się do swojego partnera.

Ja czekałam tylko, na tan jeden temat, kiedy go zacznie.

-Hailie, czemu nie jesz?- zapytał Tony, patrząc na mój talerz.

-Bo...- miałam mówić, że mi się nie chce, ale zaraz zaczęli, by mi wmawiać, że nic nie jadłam i bla bla bla.

Więc wzięłam i nałożyłam sobie makaron z krewetkami i jakimś sosem. Nałożyłam małą porcję, której ostateczne nie zjadłam.

-Dobrze to chciał bym, z waszą czwórką porozmawiać. Co wy żeście zrobili? Vinc wysyłał mi zdjęcia, cały dom jest do remątu. Kategorycznego remątu.

-No tak, jakoś wyszło- powiedział Dylan.

-Jaki przykład dajecie, młodszej siostrze?

Bliźniacy parskneli śmiechem.

-Oj Tato, nie widziałam jej w akcij.- zaśmiał się Tony.

-Nie wiem, o co wam chodzi.

Zrobiłam maślane oczka, do mojego żekomego ojca. Ten popatrzył na mnie z troską. Nie będzie, się na mnie gniewał.

-Popatrzcie na nią, co ona takiego może zrobić? No napewno nie wynieść połowę mebli do garażu.

-Ale wypić 20 shotów, po kolei już tak.

-Ej!- pokazałam na Shana- to było 15 i nie pokolei.

-Dobrze tak, więc jak umiecie rozjebac cały dom, to tak będziecie teraz Dobrze bawić się tu. Zostaniecie tu do feri zimowych i nie ma, żadnego wychodzenia na miasto. Tan zakaz dotyczy się całej czwórki. I oddajecie telefony. Dostaniecie je, jak wrucicie do Stanów.

-Co nie! Możesz zrobić wszystko, ale nie zabrać mi telefon.

-Hailie mogę i to robię.

-A kim ty wogule jesteś, by zabierać mi telefon? Moim opiekunem? No nie. Nie jesteś, ani moim rodzicem, ani opiekunem, więc przepraszam bardzo, ale telefon zostaję u mnie.

Nie chodziło mi tu o to, że nie będę mogła korzystać z mediów, czy rozrywek. Chodziło o to, że tylko przez telefon, mogłam się komunikować z Alexem.

-Hailie. Dziecko teraz jesteś pod moją opieką. Dopóki Vincent tu nie przyleci, ja jestem twoim opiekunem. Po za tym jestem twoim ojcem- mówił.

-Ojcem? O kurwa znalazł się tatuś roku. Nie czekaj 16 lat. Przez jebane 16 lat, nie dostałam nawet kartki urodzinowej, nie zadzwoniłeś, a teraz chcesz żądzić w MOIM życiu? Ojciec to jest ktoś, kto wspiera swoje dzieci, a ciebie nie było. Nie było cię wtedy gdy najbardziej cię potrzebowałam. Gdzie byłeś, gdy miezylam się z problemami? Z brakiem samoakceptacją? Gdzie byłeś, gdy wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym? Gdzie byłeś, po moich prubach samobójczych? Nie było cię, gdy nie miałam chęci, wstawania z łuzka. A wiesz, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze. Że zupełnie dwóch obcych chłopaków, zainteresowało się moim życiem bardziej niż ty!

Wstałam od stołu i poszłam na plażę, by iść na spacer brzegiem morza. Kliknęłam 3 razy na branzoletkę i czekałam. Po chwili zadzwonił telefon, a na nim ukazał się zapis ''Alex☆☆'' odebrałam i szłam dalej.

Rodzina Monet-Haili zna już BliźniakówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz