23

1K 53 14
                                    

- Dobra... to... - westchnęłam. - powiedziała bym Ci że jest chujowo ale jak powiem że jest chujowo to zaczniesz mnie wypytywać dlaczego jest chujowo. A ja zwyczajnie nie umiem powiedzieć dlaczego jest chujowo dlatego mówię że jest dobrze.

-Rozumiem cię Hailie. Nie umiesz wymienić powodu ale czujesz się do dupy?-zapytala i popatrzyła na mnie.

-Tak... tak strasznie - westchnęłam a Ciocia wzięła mnie w objęcia.

-Wiem jak to jest. Zresztą nie tylko ja. Prawie każdy w tym domu wie co to znaczy. Więc możesz być pewna że nikt cię nie wyśmieje jeśli podejdziesz i zapytasz o pomoc. - uśmiechnęła się do mnie. - A o co chodzi z tymi narkotykami? - westchnęłam na wspomnienie o narkotykach. Popatrzyłam jej w oczy.

-No po prostu czasami wezmę kreskę ale to rzadko tak tylko by zapomnieć.

-Nie rób tak Hailie. To jest złe.

-Postaram się - uśmiechnęłam się do niej..

Razem z ciocią zrobiłyśmy sobie pogaduchy aż do 1 w nocy. Potem rozeszliśmy się do swoich pokoi. Weszłam do mojego i Alexa pokoju i zobaczyłam śpią

Czego chłopaka. Światło księżyca pięknie padało na jego twarz. Wyglądał uroczo. Położyłam się obok a on nie świadomie przyciągnął mnie do siebie I powiedział.

-Kocham cię Hailie.

Uśmiechnęłam się do siebie i usnęłam.

***

Rano gdy wstałam Alexa już nie było czyli pewnie jest już na dole więc tam też się skierowałam. Zeszłam po schodach i tam znowu prawie się wywaliłam. To już chyba moja tradycja. Weszłam do kuchni gdzie był Alex i Dylan gdy tylko mnie zobaczyli przerwali rozmowę. Zmierzyli mnie od góry do dołu gdy nalewałam sobie wody.

-No co - westchnęłam 

-Nic - powiedział Dylan.- co chcesz na śniadanie?

-Nie wiem. Nie jestem głodna. 

-Hailie - zraził mnie zimnym spojrzeniem Alex. Takiego spojrzenia w jego wydaniu jeszcze nigdy nie dostałam. 

-Kanapki będą git. -powiedziałam po czym usiadłam przy blacie. bardziej się na nim położyłam.

Cierpliwie czekałam na moje kanapki które robił Dyl. Pod nosem śmiałam się z tego jak niezdarnie posługuje się nożem. Po jakichś 10min czekania dostałam swoje jedzenie do którego musiałam się zmusza. Moja walka trwała chyba z godzinę. TAK. Na zjedzenie dwóch kanapek potrzebowałam godzinę. Nic nie poradzę. Widziałam że Dylan i Alex byli ze mnie strasznie dumni. A czy ja byłam dumna z siebie? Nie nadal uważałam że jestem gruba i są to kalorie. 

Po zjedzeniu poszłam znowu na górę by się ogarnąć. Poranna pielęgnacja same nudy. W ful makijażu i moich ulubionych za dużych ciuchach. Gdyby zobaczyła mnie mama pewnie powiedziała by coś w stylu że wyglądam jak worek na ziemniaki ale taki ładny worek. Zawsze się z tego śmiałam bo mówiła że jak była w moim wieku to też luźno się ubierała.  

Ponownie zeszłam do salonu w którym byli staruszkowie czyli wszyscy po za św. trójcą i Alexem. Kurde i co ja będę z nimi robić? Usiadłam obok Willa tylko po to by móc się do niego przytulić. Było to coś co kochałam robić. Jestem pewna że Will miał specjalny przedmiot na studiach jak przytulać innych by czuli się przy nim bezpiecznie. 

-Gdzie chłopaki?- zapytałam i popatrzyłam na wszystkich czekając aż ktoś łaskawie mi odpowie. 

-Poszli na siłownie. Pewnie za szybko nie wrócą - powiedział Cam. 

Rodzina Monet-Haili zna już BliźniakówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz