ROZDZIAŁ 8

124 11 17
                                    

WESOŁYCH ŚWIĄT I SMACZNEGO JAJKA
Pamiętajcie, żeby podzielić się wrażeniami w komentarzach i na Twitterze pod hasztagiem :))

wiecie, co robić <33

Twitter: #czarnemotylewattpl
_____

AMARA

— Caius, przepraszam cię, ale po prostu nie mogę zostać w domu — tłumaczyłam po raz setny bratu.

Marcelo i Valerio mieli wolny dzień od szkoły, więc siedzieliśmy razem przy stole, jedząc śniadanie. Caius za to stał przed lustrem w korytarzu, poprawiając jeszcze swój wygląd na szybko przed pracą. Ja ze względu na sprawę Negrity wzięłam dwutygodniowy urlop, który właśnie tego dnia zaczynałam.

— Musisz. Nie mam zaufania do Valerio, żeby go samego zostawić — stwierdził, nie uginając się.

Kłótnia z rana z bratem mnie podminowała i zniszczyła mi kompletnie humor. Nie mogłam zostać w domu, bo musiałam sprawdzić wejście do katakumb, o których pisała Negrita. Musiałam się dowiedzieć, co za śledztwo ona prowadziła i czy to przez nie zniknęła. A Caius na pewno mi w tym nie pomagał.

Rok wcześniej, gdy dochodziło do takiej sytuacji, w domu zawsze jeszcze był Raul. Ale wiadome było, że już nie poproszę trupa o pilnowanie młodszych braci. Gdyby jeszcze z nami mieszkał Rodrigo, to nie byłoby problemu. On zawsze woził młodych do szkoły i wtedy mogłam ze spokojem zając się śledztwami.

Ale jemu po śmierci Raula zachciało się wielce wyprowadzać do walonego Nowego Jorku. Uciekł jak tchórz, zostawiając nas samych. I to w sumie przez niego byłam zmuszona zamknąć agencję.

Kto by pomyślał, że kiedyś był moim ulubionym bratem, z którym byłam najbliżej?

— Boże, Caius jak mam wrócić do pracy detektywa, jeśli mi nie pomagasz? — Odłożyłam wściekle kanapkę z powrotem na talerz. Może i robiłam mu wyrzuty, ale nie miał prawa wymagać ode mnie zostania w domu.

— To spróbuj zaciągnąć Rodrigo z powrotem do Brazylii.

Jego słowa zamknęły mi usta od razu. Caius wiedział co powiedzieć, by skończyć kłótnię. Może i nawet byłby lepszym detektywem ode mnie w takim razie?

Zacisnęłam szczękę, by nie powiedzieć, czegoś, czego bym żałowała później. Po prostu przyjęłam jego sarkastyczny przytyk

— Kończę o osiemnastej. Valerio słuchaj się Amary! — krzyknął, wychodząc z domu.

Spojrzałam na czternastolatka. On odwzajemnił spojrzenie, jednak w jego oczach zamigotała łobuzerska iskra. Pokręciłam głową na boki, od razu mówiąc mu, że nie ugnę się żadnemu z jego pomysłowi.

— No weź, Amara. To naprawdę zacny plan.

— Tak samo zacny, jak pofarbowanie sobie włosów na czerwono w szkolnej łazience? — zakpiłam, udając, że mi do śmiechu. Jednak zdecydowanie miałam zły dzień. — Nie interesuje mnie, co sobie wymyśliłeś. A teraz oboje dokończcie śniadanie i posprzątajcie stół. Ja idę do salonu, zadzwonić do kogoś — wymigałam, zwracając się do obojga braci.

Wstałam z krzesła ze skrzypnięciem, zostawiając niedojedzoną kanapkę. Przeszłam przez korytarz do salonu. Wyciągnęłam telefon z kieszeni swoich dżinsowych spodni. Miały wykrój dzwonów i w dodatku miały niski stan; kupując je, myślałam, że będą niewygodne, ale zmieniłam swoje zdanie od razu po założeniu, teraz to były moje ulubione. Ubrana w pożółką bluzkę, którą moi bracia zawsze nazywali firanką, usiadłam z westchnięciem na kanapie. Niepewnie wybrałam numer i przyłożyłam komórkę do ucha.

ʀɪᴅᴅʟᴇ ᴏғ ᴅᴇᴀᴛʜ. szepty czarnych motyli [16+]Where stories live. Discover now