Rozdział 20.

32 4 4
                                    


Jak tylko Halstead opuścił pokój przesłuchań zaczęła się intensywna praca. Hank już nawet nie protestował. Chciał, aby Jay im pomógł. Jego podwładny był zaangażowany w sprawę do tego stopnia, że nawet pod groźbą zwolnienia nie opuściłby wydziału. Wraz z Hailey ruszyli za Jayem do pokoju technicznego nie wchodząc mu w drogę. Kobieta także nie była zadowolona, że jej mąż pracuje. Szczególnie nad tą sprawą. Był przecież na zwolnieniu lekarskim, powinien odpoczywać. Martwiła się o niego, jednak złość i żal powstrzymał ją przed powiedzeniem mu o tym. Sytuacja z tą kobietą w pokoju przesłuchań uświadomiła jej, że Jay nie jest do końca szczery co do relacji jaka łączy go z panną Heath.

Teraz dla detektywa najważniejszą sprawą, było znalezienie byłego Meghan, by móc upewnić się, że to on stoi za morderstwami. Chyba wszyscy zapomnieli, że to w głównej mierze o to chodzi w tej sprawie. O zabójstwo pięciu osób. Jay też ucierpiał, ale wyszedł z tego. Żyje, w przeciwieństwie do tamtych ludzi. Chciał znać motyw, bo tego brakowało w całej sprawie. Meg rzuciła przypuszczeniem, ale czy facet czekałby tyle by mścić się na byłej? I to w miejscu, do którego jej matka chodziła nieregularnie? Zabijając przy tym tak brutalnie niewinnych ludzi?  To nie miało sensu. I nie nabrało go, bo gdy zjawił się w pokoju technicznym była już tam Kim.
Oficer Burgess od początku zaangażowana w tą sprawę, gdy zobaczyła Meg zaczęła kopać głębiej w jej życiu. Akta, które dostała od szefa kilka godzin temu, pozwoliły jej zahaczyć o życie prywatne panny Heath. Szperała w jej przeszłości tak długo, aż w końcu dostała odpowiedzi. Teraz chciałam się tym podzielić z detektywem.

- Jay - zaczęła wstając na widok kolegi. - Posłuchaj...
- Nie mam czasu, Kim. - Przerwał jej siąkając przed komputerem, za nim do pokoju wkroczył Voight i Upton.
- Wiem czego szukasz - wyznała pewnie. Czuła, że musi dosadnie postąpić z Halsteadem. Gdy był zaślepiony emocjami nie można było z nim dyskutować. - Steve Cornell - przykuła uwagę detektywa i reszty. - Był na trzech misjach, na jednej z tobą. - Podała mu teczkę, w której wszystkie informacje dotyczące mężczyzny. Faktycznie stacjonował z nim na misji w Afganistanie. Nie pamięta go, ale było ich wtedy bardzo dużo. To jedna z ważniejszych akcji w jego życiu. Pewnie należał do innego oddziału. Spojrzał na przebieg jego służby.
- Odesłali go po tym jak wpadł w szał i napadł kolegę z oddziału - przeczytał na głos. Wertował kartki szukając dodatkowych powiązań. Czy Cornell strzelił do niego, bo go poznał? A może jak zasugerowała Meg, po prostu przeszkodził mu i dlatego puściły mu nerwy. Może jedno i drugie kierowało wojskowym. Na ostatniej stronie widniała odpowiedź na jego pytanie. - To nie on - szepnął.
- To znaczy? - Hank zaniepokoił się widokiem bladego Jaya. Zrobił nawet krok w jego stronę.
- Nie mógł tego zrobić - wyjaśnił podając akta szefowi. Złapał także chwilowy kontakt wzrokowy z Hailey dostrzegając jej smutek. - Zginął dwa lata temu na autostradzie. Wjechał w jadącą z naprzeciwka ciężarówkę. - Zrezygnowany obrócił się tyłem do wszystkich kryjąc twarz w dłoniach.
- Czyli znów nie mamy nic...
- Nie do końca - odparła Kim. - Ex Meghan jest przypadkiem w tej całej historii, ale doszłam w końcu do tego co mogło się stać i... - znów zaniemówiła. Jay spojrzał w jej kierunku czekając na wyjaśnienie. - To dotyczy ojca Meg.

Pokój przesłuchań.

Siedziała na wąskiej ławce. Zmęczona oparła się o zimną ścianę. Przetwarzała w głowie całą rozmowę z Jayem. Nie mogła uwierzyć w to co się stało. Czy to naprawdę Steve był strzelcem? Jak znalazł ją po tylu latach? Czy ta masakra była czymś przypadkowym? A może chciał zabić jej matkę? To wszystko przyprawiało ja o zawroty głowy. Schyliła się opierając łokcie o kolana by nie zwymiotować. Nie wiedziała jak długo siedzi w tym pokoju, ile minęło od wyjścia Jaya. Nikogo u niej później nie było. Czekała cierpliwie starając się nie zwariować.
Drzwi nagle się otworzyły, a do środka weszła kobieta. Z pewnością była policjantką. Ubrana w mundur, miała okulary na nosie, a na głowie schludnie uczesane siwe włosy. Trzymała w ręku kubek i zafoliowane kanapki, które podała Meg.
- Musisz coś zjeść - rzuciła widząc bladą twarz kobiety. Zdawała sobie sprawę ile stresu kosztuje ją przebywanie w tym pokoju, i w tej sytuacji. Zwykle nie litowała się nad tymi, którzy tu siedzieli, ale Meghan była inna.
- Dziękuję, ale nie chcę - odparła. Nie wiedziała czy da radę przełknąć choćby kęs.
- Narobiłaś wystarczająco zamieszania - powiedziała Trudy w swoim protekcjonalnym stylu i usiadłam obok dziewczyny. - Jeśli zemdlejesz Jay się wkurzy - dodała wciskając jej kanapkę w rękę. Dziewczyna blado się uśmiechnęła i z ledwością otwarła opakowanie wyjmując jedna z połówek. Po tym jak wzięła gryz, popijając ciepłą herbatą Trudy spytała: - Wiesz, że Jay ma żonę? - Meg spojrzała na panią sierżant wystraszona z miną mówiącą Dla czego wszyscy mnie o to pytają?, - Wiem, że nie chciałaś nic złego, ale oszukiwanie go teraz nie jest najlepszym wyjściem. - Platt nie miała pojęcia, że dziewczyna otworzyła się już przed przyjacielem. - Ma na głowie tyle, że opieka nad tobą to dodatkowe obciążenie. Może i jest przystojnym byłym wojskowym, ale nie jest supermanem. 
- Czy będzie mieć przeze mnie problemy? - spytała odstawiając kubek na ławkę. Sierżant Platt przyglądała się chwilę Meg. Dostrzegła to, co wiedział w niej także detektyw. 
- Nie sądzę - westchnęła. - O ile będziesz się trzymać jednej zasady. - Heath czekała na to aż sierżant powie jej jak brzmi ta zasada. - Nie pakuj się w kłopoty.

Pokój techniczny.

Hank przeszedł na drugą stronę pokoju, po czym opierając się o biurko zaplótł ręce na piersi. Hailey usiadła na fotelu przy nim. Jay ze zwieszona głową i zamkniętymi oczami wsłuchiwał się w to co mówiła Kim. A mówiła wiele i wszystko to składał się w logiczną całość. Poszlaki jakie miała na ojca Meghan mogły być szybko przekształcone na wiarygodne dowody. Jednak potrzebowali czegoś solidniejszego. 
- Z tego wynika, że jeśli sam się nie przyzna, to nie możemy zrobić nic - skwitowała Hailey. 
- Wiec trzeba go przycisnąć - dodał pewnie Hank. Miał już w głowie plan. Halsteadowi wystarczyło zerknąć na szefa by wiedzieć co siedzi mu w głowie. Z rezygnacją pokręcił głową opuszczając wzrok. 
- Meghan? - oficer niepewnie powiedziała  swoje przypuszczenia patrząc to na Voighta, to na Jaya. 
- Nie wydaje mi się, że pomoże nam - odparła jej Upton. - Nie potrafiła wydać swojego ex policji, a zrobi to ojcu? 
- Mylisz się - wszystkie oczy powędrowały na detektywa. - Już raz utarła nosa ojcu.
- Skąd wiesz? 
- Powiedziała mi o tym w kawiarni. 
- A jeśli okłamała cię też co do tego?
- Nie zrobiła tego. Nie okłamała mnie.
- Wiec jak to nazwiesz?
- Nie musiała mówić mi niczego,  byłem dla niej obcy. - Obronna postawa Jaya w starciu z Hailey stała się niezręczna. - Powiedziała mi tyle ile chciała. A chciała żebym wiedział, że jej ojciec nie jest święty. Mimo iż za takiego go miałem.
- Co jeśli zamiast pomóc nam, pomoże ojcu?
- Jestem gotów zaryzykować. - Wstał chcąc przekonać się jaka będzie reakcja Meg. Zatrzymał się jeszcze przy biurku żony. - Wierzę, że nam pomoże. Wyda nam ojca - wyjaśnił. - Musi mieć tylko dobry powód. 

Kolejny gotowy! 
Jak się podoba? 

Zostawcie po sobie ślad.

Ordinary LOVE - Chicago PD Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz