Rozdział 15

38 5 9
                                    

Gabinet Voight'a

Na biurku ustawiono stos akt do podpisu. Jedne właśnie leżały przed nim. Na białej kartce zadrukowanej urzędniczym bełkotem widniało jego nazwisko. Tuż obok widniało kolejne. Wytłuszczony druk kłuł w oczy sierżanta swoją surowością. Panna Meghan Heath. Na prośbie o nakaz przeszukania jej domu, który powinien podpisać prokurator - a zna takiego, który zrobiłby to od ręki - brakowało tylko jeszcze jego podpisu. Wahał się, bo po wczorajszej rozmowie z kobietą nic nie rozjaśniło się w sprawie. Wręcz przeciwnie.

Od początku coś się nie klei. Kobieta jest przypadkowym świadkiem, który ratuje jego człowieka. Jednak to jak się zachowuje wskazuje, że ma coś na sumieniu. To jak ukrywa fakty i kłamie jest wystarczającym pretekstem do tego by brać ją jako podejrzanego w sprawie. A już na pewno wystarcza to by jej nie ufać!  Do tego poszlaki jakie sami zebrali wskazują na udział osób trzecich. Tyle, że wczoraj dostrzegł jeszcze coś. Coś czego nie może pozbyć się z głowy. Rozmowa z Meg dała mu nowe patrzenie na całą sprawę, tylko jak to zweryfikować?

Zamknął teczkę i odłożył na bok. Sięgnął do szuflady i wyjął inną. Otworzył patrząc na wyniki własnego śledztwa. Gdy usłyszał od Jaya, że ten znalazł tajemniczą wybawicielkę nie od razu zapaliła się mu czerwona lampka. Na początku ulżyło mu, że dziewczyna z kawiarni była tylko znajomą. Ale potem dowiedział się, że ta jest córką radnego, a na dodatek Jay znał go z wojska. Zbyt dużo zbiegów okoliczności jak na jeden raz. W dodatku oczarowała detektywa. Było to widać wyraźnie. Więc zaraz po tym jak wyszedł z mieszkania zaczął węszyć wokół Panny Heath. Kobieta wydawała się niewinna z opowiadań Jaya, ale cóż miał powiedzieć gdy władały nim emocje. Śledztwo pokazało Hankowi, że ma racje i Meg nie jest święta. Kobieta przeniosła się kilka lat temu do Chicago. Doszło do wypadku, zginął chłopak. Meg była w centrum uwagi służb z Florydy. Jednak nigdy nie postawiono jej zarzutów, a nawet nie powołano na świadka. W tamtym czasie kobieta była w związku z wojskowym. Znajomy z dawnych czasów pomógł Voightowi w zdobyciu tych i wielu innych informacji. Takich jak pełne akta sprawy z Florydy, czy wyciąg z kont bankowych kobiety, które na pewno nie były wypełnione tylko przez sprzedaż patentu. Po roku pobytu w Chicago, jej matka wniosła o rozwód. Z tego co udało mu się dowiedzieć, Meg była powodem rozstania rodziców. Sąsiedzi są zawsze dobrym źródłem informacji. Zgodni co do tego, że radny miał romans za uszami, a Meg nieustępliwie wydarła mu z gardła kasę dla matki i jak twierdzili niektórzy, także dla siebie! To wszystko nie pasowało do miłej i pomocnej charakterystyki kobiety przedstawionej przez Jaya.

Voight zamknął teczkę, znając już wszystkie dane na pamięć. Rozsiadł się wygodniej na fotelu obracając go w stronę okna. Przez myśl przebiegało mu setki myśli, ale jedna najważniejsza sprawiała najwięcej trosk. Czy powinien powiedzieć o wszystkim Halsteadowi? 


Pokój techniczny

Kim od kilku godzin przeglądała akta i nagrania, by dość do tego co się właściwie dzieje w wydziale. Od kilku dni Voight jest tajemniczy. To co prawda nic nowego, Hank zachowywał się jak zwykle, gdy chodziło o kogoś z wydziału. Jednak było w tym coś więcej. Zajmował się przyjaciółką Jaya, ale nie bez powodu. Instynkt ojcowski dawał sierżantowi znak, że musi chronić Jaya dlatego szukał czegoś na Meghan Heath. Każdy kto pracował przy tej sprawie to wiedział, nawet jeśli Voight starał się być tajemniczy. Burgess postanowiła pomóc. Zaczęła od początku, zeznania świadków - niewiele tego było - potem przeszła do ekspertyz i wyników laboratoryjnych. Zbadała wszystko na koniec przeglądając nagrania.
- Hey, ty jeszcze tutaj? - zapytał Adam wchodząc do pokoju z kubkiem kawy. Zrobił ja dla siebie, ale widząc pracującą Kim oddał jej swój napój.
- Dziękuję - przyjęła kubek gorącego płynu jak wybawienie. - Muszę coś znaleźć. Widziałeś jak Voight miota się po biurze. Ta sprawa z Jayem nie daje mu spokoju - westchnęła. - To trwa za długo, a wiesz co się dzieje w takim wypadku.
- Tak. Wystarczyło zobaczyć go w akcji dwa dni temu - odparł. - Tyle, że nie winię go za to - Adam przysiadł na biurku zyskując uwagę Kim. - Pamiętam jak wariowałem, gdy nie mogliśmy cię znaleźć, a potem w szpitalu. Gdyby nie Makayla...
- Wiem - poklepała go po dłoni. Była wdzięczna za to, że Adam zajął się jej córką gdy leżała w szpitalu walcząc o życie. - Voight dba o nas jak o własne dzieci. Dlatego chce mu pomoc z Jayem. Może i nie rozwiążemy sprawy, ale chociaż poukładamy wszystko dowiadując się co jest nie tak z tą dziewczyną. - Kim patrząc na monitor, na którym właśnie odtwarzało się nagranie z kamery monitoringu doznała olśnienia. - Cholera!!!
- Co jest?
- Spójrz - wskazała na monitor. - Mężczyzna parkuje przed cukiernią. Przechodzi na drugą stronę ulicy stając dokładnie vis a vis przeszklonej witryny cukierni. - Kim milknie dając czas sobie i Adamowi na zrozumienie tego co właśnie widzą. -  Padają strzały i dziewczyna wybiega.
- No i...
- Spójrz co robi - zdenerwowana, że Ruzek jeszcze nie ogarnął co się stało pokazuje na monitor.
- Ogląda auto napastnika, może chciała się w nim schować. - Burgess posłała partnerowi pełna zwątpienia w jego inteligencję spojrzenie.
- Chciała sprawdzić czy ktoś jeszcze nie jest w aucie i ruszyła w stronę strzałów tak by nie trafić na niego, gdy będzie wracać.
- Skąd...?
- Bo sama bym to zrobiła. Dziewczyna jest córką wojskowego. Z pewnością coś jej zostało z marudzenia ojca o bezpieczeństwie. Dziewczyna wiedziała, które auto ma sprawdzić, bo widziała napastnika gdy przyjechał! A to znaczy...
- Że mamy świadka - w drzwiach stojący Voight odezwał się zwracając na siebie uwagę podwładnych. - Dobra robota Burgess. 


Mieszkanie Jaya

Wibrujący telefon prawie spadł ze stolika gdy Jay w ostatniej chwili złapał go i odebrał. Zdarzył zobaczyć tylko, że to sierżant stara się z nim skontaktować. Sam nie wiedział dlaczego wyciszył telefon. Może potrzebował spokoju by przemyśleć co się stało wczoraj. 
- Sierżancie - westchnął.
- Zbieraj się! - Ton jakim posługiwał się Voight sugerował, że dzieje się coś niedobrego. Na co Jay od razu zareagował. - Będę za dziesięć minut! 

- Coś się stało? 
- Dowiesz się gdy będziemy na miejscu!  - Hank rozłączył się pospiesznie zostawiając Halsteada w konsternacji. Co się do cholery dzieje z ludźmi, pomyślał. Najpierw Meg, która wyszła z baru bez pożegnania, a potem nie odebrała ani jednego połączenia. Teraz tajemniczy Hank, który wczoraj po rozmowie z jego znajomą także nie wydawał się zadowolony karze mu się zbierać nie mówiąc o co chodzi!? Chcąc jak najszybciej wiedzieć co się dzieje szybko zabrał ze sobą kurtkę i kluczyki po czym wyszedł z mieszkania.



Nie jestem pewna co do tego czy wena wróciła. Dajcie znać jak się podoba! 

Ordinary LOVE - Chicago PD Where stories live. Discover now