- Że co? - wymamrotał z obrzydzeniem Janek, tylko usłyszawszy to imię. Wywróciła oczami.

Miała nadzieję, że z tym drugim pójdzie jej łatwiej.

----

- Że co? - wymamrotał z obrzydzeniem Wasyl. - Mam temu psu swoje rzeczy dawać? Nie wystarczy że tego przybłędę tu trzymam?

Klęczał za domem przy przyzbie, naprawiając jakieś narzędzia. Nawet nie odwrócił się do niej, ale z tonu jego głosu czuła, że nie był zadowolony.

- A co, swoje ciuchy mam mu dać?

- Nie wiem, wymyśl coś, mnie w to nie mieszaj.

- Kiedy twoje idealnie pasują - przekonywała gestykulując, mimo, że tego nie widział. - Jesteście podobnej postury. Z wzrostu niemal tacy sami. Nie utrudniaj tego!

- To ty wszystko utrudniasz - odparł i w końcu się uniósł. Stanął naprzeciw niej, wyraźnie rozdrażniony. - Trzymując tu tego kretyna. Który jest poszukiwany. Miesiące spędził w lesie, Bóg wie, co mu siedzi teraz w głowie.

- Na pewno nic gorszego co u twoich kolegów - odrzekła na to ostro. Szybko jednak zeszła z tonu, przypomniawszy sobie, że coś miała załatwić. - No proszę cię, Wasyl, to nie koniec świata, przecież ci je oddam..

Ukrainiec prychnął. Wziął narzędzia, i zarzuciwszy je na ramię, zaczął odchodzić.

- Nawet do pieca się po nim nie nadadzą - marudził do siebie pod nosem. Odprowadzając go wzrokiem, Maria wzięła to za zgodę.

---

Minęło kilka dni od przywiezienia Jasia. Czuwała przy jego prowizorycznym łóżku, lecz przez większość czasu był zbyt zmarnowany, by podtrzymać rozmowę, a co dopiero, by wyciągnęła z niego informacje.

Pozostawało jej cierpliwie czekać. Robiła to już od wielu miesięcy, ale teraz, mając odpowiedź tak blisko, tuż przed sobą, ta cierpliwość jakby z niej uleciała.

Był już wieczór i ostatni raz, wleczona nadzieją, przyszła go sprawdzić. Westchnęła i poprawiła kołdrę, która zsunęła się z śpiącego chłopaka. Potem uniosła głowę, w samą porę by zobaczyć, jak ​​ten otwiera oczy.

Przysiadła obok, oparta o stos siana. Po kilku chwilach wydawało się, że odzyskał kontakt z rzeczywistością.

- Jak się dziś czujesz? - zapytała z troską.

- Lepiej, dużo lepiej - wymamrotał po krótkim namyśle. - Dzięki tobie - dodał już pewniej.

- Jesteś może głodny? - ciągnęła pytania, ale uśmiechnęła się na komplement.

Początkowo zdawał się chcieć zaprzeczyć, ale zastanowił się przez chwilę.

- Teraz, gdy o tym wspomniałaś..

Moment później ostrożnie ściskał w rękach parującą miskę, mierząc ją z pełnym ożywieniem. Wyglądał, jakby pierwszy raz od dłuższego czasu trzymał ciepły posiłek.

Co zapewne było prawdą.

Na początku siedzieli w milczeniu. Kiedy pierwsze, zachłanne kęsy głodu ustąpiły, Maria, która wydawała się pogrążona w myślach, dała im upust:

- Powiedz mi.. co tam się wydarzyło? - zapytała półgłosem, nastawiając nań oczy czarne.

Przełknął, próbując zebrać słowa i w tej czerni nie utonąć.

KołomyjaWhere stories live. Discover now