Ciekawostka, według moich obliczeń do końca książki zostało 13 rozdziałów (zobaczymy), a do wyczekiwanego pocałunku 6. Ogólnie od teraz zaczyna się najbardziej "romantyczna" część Kołomyi. O ile ta książka może być romantyczna XD
Od zniknięcia chłopców minęło wiele tygodni.
Początkowo Maria próbowała uzyskać wieści na temat ich losów. Razem z Hanią i Isią szukały ich po lesie, sąsiednich wsiach, nawet w mieście o nich wypytywały.
Ostatecznie jednak wspólnie doszły do wniosku, że po prostu nie chcieli, by ich znaleziono. Ukrywali się. I to było najmądrzejsze, co mogli teraz zrobić.
Niemcy nie byli delikatnie mówiąc zadowoleni, i nie przyjęliby ich z otwartymi ramionami. Raczej z karabinem maszynowym.
Marysia westchnęła. Nudziło jej się niemiłosiernie. Nadal kontynuowały kursy sanitarne, ale to nie było to. Brakowało jej realnych działań. Konspiracyjnej adrenaliny.
Nadeszła zima, i znaczna część jej życia sprowadzona została do grzania się przy kominie. Doprowadzało ją to do szaleństwa.
Toteż gdy tylko miała okazję, brała się do roboty - nawet tej związanej z Wasylem.
Faktycznie musiała być zdesperowana.
Deski, które miały służyć jako podstawka, były za długie, więc należało je przepiłować, a potem zbić na krzyż. Jej skromnym zadaniem było mu je podawać.
Nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, usiadła na korzeniu nieopodal. W ciszy obserwowała jak zabierał się do roboty.
- Piła nie bierze - oznajmiła światle po jakimś czasie.
- Bierze - Wasyl odrzekł równie pewnie.
Odczekała kilkanaście sekund, przyglądając się uważnie. Nadal męczył biedne deski, marnując czas.
- Tępa jak nieszczęście.
Nie odpowiedział, choć jego szczęka zacisnęła się z irytacji. Po ponad roku tej przymusowej znajomości zrozumiała jedno, uleganie nie było w jego naturze.
W jej jednak też nie.
- Naostrzże ją.
- Powiedziałem że jest dobra! - warknął, podnosząc głos.
W tym samym momencie rękojeść w jego ręce zachybotała tak, że piła wygięła się w łuk.
Zapadła długa cisza.
Maria nic więcej nie powiedziała. Choć gdyby miał mniej dumy i spojrzał na jej twarz, dostrzegłby próby tłumienia drwiącego uśmiechu.
---
Boże Narodzenie dane jej było spędzić z rodziną Hani. Rosnącą tęsknotę za bratem przyćmiewał jednak harmider związany ze zbliżającym się szóstym stycznia.
Tegoż wyczekiwanego dnia dom stał już solidnie wybielony, a izbę wypełniały resztki dymu nagotowanych deserów i potraw.
Sonia wesoło machała nogami, gdy razem z Marią siedziały przy stole. Wszędzie walały się bibuły i kolorowy papier od wycinanek, którymi się zajmowały.
Przebierały w różnorodności; w postaci płatków śniegu, gwiazdek, krzyży, aniołów. Były najpiękniejszą ozdobą świątecznego wystroju wołyńskiej izby.
- To prawda, że te Marii są bardzo ładne? - zapytała Sonia, widząc, jak Wasyl wchodzi do pomieszczenia.
- Czemu mnie pytasz? - odpowiedział niepewnie.
YOU ARE READING
Kołomyja
Historical FictionUbylinka to wieś położona w zachodniej części Wołynia. Zamieszkiwana zarówno przez Polaków, jak i Ukraińców, staje się tyglem nienawidzących się ugrupowań. Banderowcy i Polacy muszą być jednak ostrożni, mając na sobie braterski wzrok Związku Radziec...