27. I byliśmy tylko my.

3.4K 109 139
                                    

HEJ CZEŚĆ MALEŃSTWA

JAK ZAUWAŻYLIŚCIE WPADŁY DZIŚ DWA ROZDZIAŁY, A TO ŻE WZGLĘDU NA TO ŻE WYSZEDŁ MI JEDEN MEGA DŁUGI WIĘC PODSIELILAM GO NA DWA 🖤🖤

SKORO JUŻ TU TO WAS PRZEMAWIAM TO CHCIAŁAM POWIEDZIEĆ ŻE BĘDĘ NA TARGACH W MAJU NA STADIONIE I POD PAŁACEM!!  WIĘC JEŚLI KTOŚ CHCIAŁBY MNIE SPOTKAĆ TO BĘDĘ!!

no może nie będę tam jako autor ale jednak xd

no a tymczasem zapraszam na rozdział i do zaobserwowania mnie na ig bo tam informuję o rozdziałach na bierząco

ig: eternalflame_watt

Anthea

Po opuszczeniu sali obserwacji poczułam pieprzoną ulgę, zwłaszcza z powodu pozbycia się tego szpitalnego odoru. Wbrew nakazowi pielęgniarki gwałtownie wstałam, wyrwałam wenflon po kroplówce i zmęczonym krokiem wyszłam na szpitalny korytarz, gdzie czekał na mnie Veniamin.

Na mój widok ze sportową torbą na ramieniu poderwał się z plastikowego krzesła jak na sprężynie i wyrósł przede mną tak nagle, jakby potrafił sie teleportować.

   - Jezu, przestań wykonywać takie podrygi, bo kręci mi się od tego w głowie. - bąknęłam pod nosem, próbując poprawić pasek torby, lecz Ven od razu mi ją zabrał, przez co zgrzytnęłam
zębami.

   - Mówiłem ci coś, pamiętasz?- spojrzał na mnie karcąco, chociaż nie zrobiło to na mnie wrażenia. - Nie wstajesz sama, dopóki lekarz nie da ci wypisu.

  - Nie będę czekać cały dzień, zanim z łaski swojej podpisze mi kawałek papierka. - burknęłam, chcąc postawić krok, ale moje skronie boleśnie zapulsowały, aż ujrzałam przed oczami mroczki. - Uch... - jęknęłam, wpadając plecami na ścianę.

   - Kurwa, zawsze musisz być taka uparta?- wymamrotał poddenerwowany, podchodząc do mnie i złapał mnie pod zgięciami kolan, by następnie wznieść mnie w górę. - Trzymaj się. - rzucił, więc z westchnieniem zarzuciłam
mu ramiona na kark.

   - Ależ z ciebie Romeo. - zakpiłam pod nosem, czując jak spogląda na mnie groźnie, lecz nie przejmując się tym spojrzałam na długi szpitalny korytarz.

Byłam w tym samym szpitalu co Cassian, ale nawet nie pomyślałam o tym, aby go odwiedzić. Gdzieś z tyłu głowy chciałam się upewnić na żywo czy wszystko z nim w porządku, bo rzeczywiście Zane mówił mi jak się czuje, lecz na wspomnienie jego słów i niechęci oglądania mnie, od razu zrezygnowałam. Ze względu na to, że byłam osłabiona i czułam się niepewnie, a głowa pękała mi przy najmniejszym dźwięku, postanowiłam nie zasypywać sobie głowy
dodatkowymi zmartwieniami. Chciałam tylko wrócić do swojego pokoju i położyć się spać, bo raptem trwający dobę pobyt w szpitalu mnie całkowicie zmęczył. Veniamin był ze mną praktycznie cały czas i może nie byłabym
tym jakoś bardzo zaskoczona, ale... czułam ociupinkę zawodu, gdy po przebudzeniu się nie zobaczyłam swojego ochroniarza.

Nie żebym jakoś bardzo za nim tęskniłam, lecz naprawdę niewiele pamiętałam z tamtego dnia głównie przez uderzenie w głowę, co sprawiło u mnie kompletną dziurę bez dna.

Ven nie opowiedział mi za wiele, bo stwierdził, że nie powinnam sobie zaprzątać tym głowy, ale uzyskałam tym niepożądany skutek w postaci nadmiernego myślenia podczas całego pobytu w tym miejscu. Nie miałam jakiś szczególnych obrażeń poza tym, że po przyjeździe do szpitala podano mi tlen i wykryto wodę w płucach przez utonięcie, oraz to że miałem dość groźne wstrząśnienie mózgu. Cóż, odczuwałam tego efekty do teraz, więc naprawdę miałam dość kogokolwiek ględzenia nad uchem, bo wprawiało mnie to w rozdrażnienie. Czułam się jak żywy, egzystujący trup. Veniamin podszedł do rejestracji szpitalnej, gdzie spotkaliśmy po drodze lekarza
prowadzącego, który kręcił głową na moje wybryki.

Bloody SinWhere stories live. Discover now