9. Pozwól mi ten jeden raz.

4.7K 113 122
                                    

hej, hej!

przed rozpoczęciem rozdziału chciałam was poinformować, że rozdział wyszedł mi o wiele dłuższy niż ten, więc stwierdziłam że podzielę go na dwa krótsze, tylko dopracuję troszkę ten drugi <33

do niedzieli postaram się wam wrzucić ten drugi, więc póki co nadrabiajcie ten 🖤

jeśli chodzi o EA to tak jak pisałaś chciałabym oddać wam już cały pierwszy tom do końca czerwca.

nie wiem na ile mi się to uda, ale postaram się jak mogę, więc trzymajcie kciuki!!

a tymczasem życzę miłego czytania i czekam na wasze komentarze i gwiazdki!

***

Nicholas

W ciągu pierdolonych dwóch minut wydarzyło się tu więcej niż w  L całym moim pojebanym życiorysie i jeżeli miałbym przyznać, to dawno
nie czułem takiego paraliżu, że jedna osoba potrafiła w prosty sposób zagonić mnie w kozi róg.

Czerwona posoka z minuty na minutę wydobywała się z boku tej wrednej dziewuchy i choć zawsze moje ciśnienie wypierdalało poza skalę na jej widok, to teraz wolałbym słuchać jej burczenia i pyskowania, niż bezradnie patrzeć jak coraz bardziej opada z sił. Ten skurwysyn Herman wydymał każdego w tej spelunie i szczerze zacząłem się zastanawiać jakim cudem przecisnął się tu do środka. Obserwując wszystkich, którzy to byli, szukałem potencjalnego kandydata, który mógłby być tu jebanym kretem, chociaż jak na razie było to najmniej ważne i tym zamierzałem się zająć później. Chociaż Anthea była silna i dobrze radziła sobie w bójkach, oraz ciosach czego sam ostatnio doświadczyłem, kończąc z wybitym nosem, ale zdawałem sobie sprawę
im więcej siły zużywała na szarpaninę, tym więcej traciła sił, żeby pozostać przytomną.

Wszyscy skierowali lufy w kierunku łba Hermana, co było jebanym błędem, bo zmniejszaliśmy szansę na odbicie tej wrednej dziewuchy. Szczerzył się jak popierdolony, a był pobudzony tak, jakby co najmniej wpierdolił kilogram środków halucynogennych, po tym jak uciekł z oddziału zamkniętego. Kpił z naszej tak naprawdę chujowej ochrony, która przecież, kurwa, miała zależeć właśnie ode mnie, a wystarczyła sekunda, żebym spuścił ją z oka. Ta mała gówniara najwidoczniej uwielbiała pakować się w kłopoty i jednym z nich było włażenie mi za skórę. Zacisnąłem z całej siły mięśnie szczęki, rozdymając nozdrza, gdy szybkim spojrzeniem zlustrowałem wszystkich uczestników zakończonej konferencji i pokręciłem stanowczo głową. Po obu moich stronach stał Cassian i Zane, wciąż nieprzerwanie celując prosto w Hermana, dlatego wiedząc że to co chcą zrobić doprowadzi jedynie do tragedii, zablokowałem swój spust, rzucając glocka pod nogi, a  gdy miałem wolne dwie ręce, zamknąłem dłonie na spustach broni braci, dając im znak, aby zrobili to co ja.

Zane był dosłownie chodzącą kopią Anthei. Wkurwiający, niekiedy głupkowaty, chociaż nie był tak bezczelny jak jego siostra, dlatego widząc że zaraz wystrzeli jak z pieprzonej procy, złapałem go za tył koszuli, ściągając go z powrotem stanowczym szarpnięciem. Łypnął na mnie z pod byka, jakby chciał mi za to zgasić światło, ale im bardziej ryzykowaliśmy, tym mieliśmy coraz mniejsze szanse, żeby odbić pannę kapryśną.

A czas mijał.

Czarnowłosa zaczęła się gwałtownie szarpać, próbując oddać mu cios, chociaż robiła to na oślep przez to, że stał tyłem. Ciasno oplatał ramię wokół jej szyi, podduszając ją, przy okazji wciskając nóż głębiej w jej ciało. Dziewczyna wycedziła mu coś rozzłoszczona do ucha, jednak to w żaden sposób nie pomogło, a raczej sprawiło, że cień mordu przemknął mu po parszywej mordzie, pogarszając i tak chujową sytuację. Miałem chęć po prostu rzucić się na tego skurwiela i pierdolić to, że może mi się coś stać, byleby tylko dać jej szansę do ucieczki.

Bloody SinWhere stories live. Discover now