XVII Powrót

65 14 0
                                    

Dorian jest zniszczony. Zdrada Luizy zniszczyła go, jak walka na froncie. I nie pomogły nawet wytłumaczenia Martina, który i tak więcej energii poświęcił mówiąc, jak to nie zależy mu na Luizie, a niżeli na tym, by w ogóle go przeprosić. Nie pomogły też jego słowa, że przecież ona nie czuje więzi tak silnie jak on. Ona w ogóle nic nie czuje, cały czas skupiając się tylko i wyłącznie na fakcie, że została porwana. Nie interesuje jej, ani dobro watahy, ani Doriana.. Nie chce poświęcić się stadu, nawet jeśli na balu przy wszystkich, wydawać by się mogło, że jest odwrotnie. Jednak to tylko nic nieznaczące pozory i kłamstwa ubrane w piękne słówka.

Młodemu alfie pozostało więc tylko jedno. Przyznać się do własnych kłamstw przed ojcem, ponieść zapewne surową karę i ostatecznie ożenić się z Izą. Tak więc i ma nadzieję, że po odesłaniu Luizy z powrotem do domu i ona znajdzie szczęście, na które może i nie zasługuje, ale na którym zwyczajnie jej zależy. Szczęście i wolność, o które przecież tak ciężko walczyła.

On za to chciałby w pewien sposób kontynuować jej plan. Chce pokazać wyższym warstwą stada, że omegi to też ludzie, którzy potrafią tyle samo, a może nawet i więcej niż zwyczajny i uprzywilejowany beta czy delta. Bo w dniu, w którym jedli kolację z jego ojcem, a Luiza ochroniła Asię przed Wandą... Coś faktycznie do niego dotarło i musi to wręcz niewdzięczne uczcie wyrzucić z siebie w formie faktycznego działania.

Musi poprawić stan faktyczny, nim zabierze się w pełni za swoją długo planowaną rewolucję i bunt przeciw obecnie panującemu alfie. Jednak co najdziwniejsze, nie byłby w stanie dość do tego sam, gdyby nie pojawienie się Luizy w jego życiu. Ta dziewczyna mimo tego, co zrobiła z jego sercem ostatecznie, okazała się również iskrą, która gdyby tylko chciała, mogłaby zmienić jego dotychczasową i smutną rzeczywistość niewolnika Bękartów. Już nie musiałby żyć w strachu przed nimi, ale może wreszcie zacząłby z nimi walczyć.

Jednak w tej chwili nadal zdają się być to tylko jego nierealne mrzonki.

Tak więc z tym natłokiem myśli, młodzieniec przybywa wreszcie do swojego ojca, aby móc przedstawić mu swój niejako nowy punkt widzenia.

Gdy więc alfa tylko zwraca na niego uwagę, zerkając znad sterty biurokratycznych pism, Dorian mówi krótko:

– Chcę ożenić się z Izą.

Jego ojciec wygląda jakby z moment miał dostać ataku serca. Chłopak nie wie tylko czy jest to wynik szczęścia czy też raczej zaskoczenia.

Ale jednego nie rozważa...

– Co ty dziecko mówisz?! A Luiza? Przecież nie możesz myśleć teraz o innej kobiecie, skoro ją oznaczyłeś, prawda? – Dorian nie odpowiada. – Poza tym ona na pewno zostanie naszą luną. Czy komuś się to podoba czy nie. Jest silna.

I mężczyzna wraca wzrokiem do rozłożonych na blacie papierów.

– Ostatnio mówiłeś co innego. Dlaczego teraz zmieniasz zdanie?

Jego ton wydaje się ostry.

– To ja nie rozumiem dlaczego ty je zmieniasz. Twoim priorytetem powinno być w tej chwili oddanie Luizie grymuaru Bękartów. Bez niego...

– Bez niego będzie mogła spać spokojnie. Poza tym... Ja już go nie mam. Niech sama pójdzie sobie do archiwum i go poczyta. O ile oczywiście będzie chciała.

Alfa w tej chwili omal nie zgrzyta zębami.

– Zachowujesz się jak dziecko, Dorianie. Jak niedojrzały i kapryśny bachor! A nie jak dwudziestoletni facet, który już niedługo przejmie całą watahę. Weź głęboki wdech i wróć tu jak będziesz miał do powiedzenia coś sensownego.

Wpojony przeznaczonyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora