XVIII Porwanie na zawołanie

63 14 0
                                    

Tatiana zauważa ich cel na horyzoncie i wskazuje palcem kierunek, w którym powinni zmierzać. Jednak jej brat zamiast ucieszyć się, że znajdują się tak blisko Zaklętych, jakby zmęczony siada na trawie i wzdycha. Tatiana nie wie dlaczego tak robi, skoro są już tak blisko. Dzięki ich poświęceniu Luiza za chwilę może na nowo być wolna.

– Rusz się! – woła, chwytając ramię Edmunda i ciągnąc za nie. Szybko jednak ta drobna kobieta przegrywa z jego siłą. – Dlaczego nie idziesz? Jesteśmy tak blisko.

Ciemne oczy Edmunda błyszczą czernią, gdy mówi:

– Nie uważam, by nasz plan był dopracowany. – Tatiana nie potrafi wydobyć z siebie słowa. – Myślisz, że to na pewno nie jest miejsce przeklęte?

Dziewczyna czuje jak uchodzi z niej energia. Zwłaszcza, że zanim wyruszyli, tak długo o tym rozmawiali.

– Co cię nagle tknęło? – pyta z pretensjami, zakładając ramiona na piersi. – Przecież to obaliliśmy! Duchy nie mogą istnieć.

– A co z wilkołakami i wampirami? Te istoty niby mogą?

Tatiana omal nie krzyczy ze złości. To według niej zupełnie nieprawdopodobne, aby owa wataha Zaklętych przeżyła tyle czasu mimo przekleństwa. W końcu do klątwy, jaka by nie była, nie można się przyzwyczaić. To co było ich przekleństwem jest więc zapewne czymś czego już nie ma. To też mu tłumaczy, ale i te słowa nie przekonują Edmunda.

– Aha... – mruczy jedynie, załamując ręce, po czym dodaje na swoją obronę: – Mam po prostu bardzo złe przeczucia.

– Ty i ta twoja intuicja! – Tatiana czuje jak uchodzi z niej powietrze. – Myślisz zawsze, że można jej zaufać, a jak jednak robisz na przekór, nigdy się to nie sprawdza. Beznadzieja! Ja idę. Luiza na to zasługuje, a poza tym jest naszą siostrą. Zaś ty jesteś zwyczajnie okropnym bratem.

W oczach Edmunda pojawia się głęboka czerń silnych emocji i młodziak omal nie rzuca się na siostrę, gdy ta robi dokładnie odwrotnie do jego woli. Bowiem teraz uważa, że nie jest to typowa intuicja, a raczej wielki baner w jego głowie, krzyczący: uwaga! Niebezpieczeństwo! Omijać szerokim łukiem!

I tak dalej.

Lecz dlaczego miałby w tej chwili zatrzymywać Tatianę, która może dopiero, kiedy zobaczy ducha faktycznie, uwierzy że na tym świecie niezwykłości jest więcej niż tylko wampiry, wilkołaki czy nieliczne czarownice.

Tak więc ta urokliwa dziewczyna, bez arsenału i bez znajomości terenu, pojawia się już po chwili u progu głównych drzwi watahy. I w tej chwili nie interesują jej klejnoty wetknięte w ścianę budynku. Nie interesuje jej jego ogrom i bogate zdobnictwo. Dziewczyna zamierza wejść, porwać siostrę i wybiec stąd tak szybko i tak daleko jak to tylko możliwe. Nawet jeśli jest tylko prostym człowiekiem.

Dla swojej ukochanej siostry wie, że da radę to zrobić.

Edmund tymczasem obserwuję Tatianę z pewnej odległości z ramionami założonymi na piersi. Jego spojrzenie jest pogardliwe, a zarazem pełne obaw, gdyż wie że nie powinien pozwalać je tam iść, a już na pewno nie samej. Jednak, kiedy ma jednak również podejść, wielkie dwuskrzydłowe wrota stają przed Tatianą otworem, a on nie jest na tyle szybki, by dobiec tam, nim te zamykają się za jego siostrzyczką z trzaskiem.

***

„Wygląda wręcz nienagannie" – myśli Martin, przeprowadzając siostrę swojej luny przez korytarze watahy, wprost do pokoju alfy Doriana. To z nim głównie chce rozmawiać młoda dziewczyna. Kiedy jednak puka do drzwi ich niby wspólnej sypialni, Dorian tylko lekko uchyla powłokę, zupełnie jakby bał się wpuścić do środka kogokolwiek. Jednak to, co Martin mimo wszystko zauważa, to jego spuchnięte oczy.

Wpojony przeznaczonyWhere stories live. Discover now