Rozdział 10 - "Bluza"

16 2 5
                                    

Przez resztę tygodnia kontakt mój i Logana ograniczał się do "cześć" lub "dobranoc". Dlatego kiedy w poniedziałkowy ranek dostałam od niego wiadomość ogromnie się zdziwiłam.

Logan: Spotkajmy się przed twoim treningiem.

Dzisiaj mam zagrać ostatni mecz w tym roku szkolnym. Czy się stresowałam? Ani trochę.

Zoey: O ośmej bądź pod szkołą.

Nadal nie wymieniliśmy się numerami i pisaliśmy na Instagramie.

Co prawda trening zaczynał mi się o ósmej trzydzieści, ale jak sobie chwilę poczeka to nic mu się nie stanie.

Poszłam wczoraj spać bardzo wcześnie jak na mnie. Dwudziesta trzecia jest dla, niektórych już godziną snu. Dla mnie dopiero zaczyna się wieczór. Ale muszę być dziś wypoczęta i muszę mieć siły.

Siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie, a w między czasie piłam kawę.

- Stresujesz się Zoey? - zapytała mama.

- Nie - odpowiedziałam krótko.

- Jednak będę na twoim meczu - poinformowała mnie.

- Naprawdę!? - wstałam i z szerokim uśmiechem, przytuliłam się do mamy.

- Tak, uda mi się - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w czoło. - Dokończ śniadanie.

Na prawdę się cieszyłam. Już w piątek poinformowała mnie o tym, że nie uda jej się być, dlatego ta informacja wywołała u mnie takie emocje.

Dokończyłam jeść i wyszłam na chwilę do ogrodu. Wzięłam kilka głębokich wdechów.

Spojrzałam na niebo. Było dzisiaj bezchmurne. Idealnie.

- Zoey, gotowa? - zagadnęła do mnie Astrid, która znalazła się nagle obok mnie.

- Oczywiście.

Siostra się zaśmiała.

- Jeżeli wygracie planujesz jakąś imprezę czy coś? - zapytała.

- Jeżeli wygramy to wieczorem pójdziemy na plażę - odpowiedziałam.

- No tak, mogłam się tego spodziewać. - Moja siostra wiedziała jak bardzo kocham plażę. Gdy musiałam poukładać sobie jakieś sprawy w głowie, zawsze szłam tam.

- Całowałam się z Loganem - wypaliłam.

- Co?! - krzyknęła. Nie powiedziałam jej o czwartkowym incydencie.

- Kiedy i dlaczego mi nie powiedziałaś?!

- Zamknij się - skręciłam ją. - W czwartek. A nie powiedziałam ci bo sama musiałam to sobie poukładać w głowie.

Astrid zrobiła minę obrażonego dziecka.

- No dobra... Ale gadaj jak było! Jak całuje?

- Mam być szczera? - zapytałam.

Siostra pokiwała głową.

- Zajebiście - powiedziałam. - Logan Wilson całuje zajebiście.

Z gardła mojej bliźniaczki wydobył się niezidentyfikowany dźwięk.

- Ty to masz szczęście do chłopaków.

Wzruszyłam ramionami. Po jakiego chuja ja jej to gadałam?

- Dobra Astrid, ja muszę iść. Do zobaczenia w szkole.

Spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodziła ósma. Wilson już pewnie na mnie czeka, ale ja nie zamierzałam się spieszyć. Ubrałam buty i wyszłam z domu.

Wyraz szczęściaWhere stories live. Discover now