Rozdział 5 - "Butelka"

14 0 3
                                    

Niedziela minęła mi spokojnie. W sobotę wieczorem Logan polubił mi post z przed kilku miesięcy. Romantyk. Nie trzeba być inteligentnym, żeby wiedzieć, że przeglądał moje konto.

Poniedziałki zawsze były tragiczne, ale dzisiaj wstałam z myślą, że nie będzie tak źle. Wczoraj zaczął się czerwiec. W moim słowniku to oznaczało już wakacje.

To i tak nie zmieniało faktu, że zaczynałam matematyką. Wyciągnęłam z szafki książki po czym ją zamknęłam. Zaczęłam iść pod salę, w której miałam mieć mój znienawidzony przedmiot. Pod klasą siedziała już Natalie.

- Cześć Nat - przywitałam się.

- O cześć Zoey. Jak ci minął weekend?

- W sumie to dobrze, ale muszę ci coś powiedzieć.

- No to dajesz - zachęciła mnie szatynka.

- W sobotę poszłam do Nicholasa a wychodząc od niego postanowiłam, że pójdę na plażę - zaczęłam, ściszając głos. - Poszłam na skróty. A w tej uliczce Logan Wilson sprzedawał narkotyki jakimś dwóm z naszej szkoły. Jeden z nich to był Xavier.

- Pierdolisz. Nowy w mieście a już się wziął za sprzedawanie - powiedziała zaskoczona.

- Wiesz Nat, ja go nie znam, ale może robi to bo musi? No nie wiem, nie ważne. Ale nie mów o tym nikomu - zastrzegłam. - Nawet Nate'owi.

- Spokojnie masz to zagwarantowane - obiecała.

Rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Ludzie zaczęli wychodzić na korytarz. Ile tu jest fałszywych twarzy.

Jakieś dwie minuty później przyszła Mia i Victoria.

Victoria była specyficzna. Lubię ją, jest moją przyjaciółką. Dla osób z zewnątrz mogła wydawać się chamska i toksyczna, ale to nie prawda. Ta szkoła kocha plotki.

- Siema laski! - przywitała się entuzjastycznie Mia. - Gdzie Astrid?

- Została w domu bo źle się czuła - odpowiedziałam.

Mia pokiwała głową i usiadła obok mnie.

Kilka minut później na korytarzu rozległ się dźwięk dzwonka na lekcję.
Weszłyśmy do klasy i usiadłyśmy na swoich miejscach. Zajmowałyśmy ostatnie ławki. Ja siedziałam z Mią a Natalie i Victoria razem.

Jakieś dwadzieścia pięć minut później przeglądałam Instagrama. Nauczyciel zapisywał na tablicy wzory, których za chuja nie rozumiałam.

Mia zakryła się książką, którą postawiła w pionie na ławce i przysypiała na stole. Wcale się jej nie dziwię.

- Ktoś chętny do rozwiązania zadania? - zapytał pan Harris.

Zrzuciłam łokciem długopis na ziemię i się po niego schyliłam.

- Jeżeli nie ma żadnego chętnego to sam wybiorę - błagam tylko nie mnie. - Mia Black zapraszam do tablicy.

Z powrotem usiadłam na krześle i odetchnęłam z ulgą. Po jakiejś sekundzie cicho parsknęłam śmiechem. No to sobie kurwa wybrał. Szturchnęłam łokciem przyjaciółkę, która od razu poderwała się do siadu.

- Tak panie Harris? - zapytała przesłodzonym głosem.

- Zapraszam do tablicy.

Blondynka z przerażeniem popatrzyła na tablicę. Była tak samo dobra w matmie jak ja. Czyli chujowa.

Dziewczyna z ociąganiem wstała z krzesła i zaczęła iść na przód klasy. Nauczyciel usiadł przy biurku i zaczął coś klikać na laptopie. Mia z błaganiem popatrzyła po klasie. Nat siedząca obok mnie uniosła zeszyt z prawdopodobnie odpowiedzią.

Wyraz szczęściaWhere stories live. Discover now