Rozdział 3 - "Uliczka"

16 1 0
                                    

Stałam przed lustrem w łazience i robiłam makijaż. Po wczorajszej (tak naprawdę jeszcze dzisiejszej) imprezie byłam zmęczona, ale nie na tyle, żeby przeleżeć całą sobotę w łóżku.

Do domu wróciłyśmy z Astrid o czwartej nad ranem. Nie mieliśmy jak wrócić, ponieważ Nicholas się upił a to on nas przywiózł. Nate i Natalie pojechali wcześniej od nas więc kolejna opcja odpadła. Pozostała nam taksówka bo nie widziało mi się dzwonić o tej godzinie po szofera moich rodziców.

Przemiły pan taksówkarz porozwoził nas do swoich domów i przy okazji pomógł w przetransportowaniu Nicholasa pod drzwi. Potem podwiózł mnie i moją siostrę, z którą też był problem bo upiła się podobnie jak Nick. Z nią sobie przynajmniej poradziłam sama. Na samym końcu odwiózł Mię.

Dzisiaj pamiętałam każdy szczegół imprezy. W tym tego całego Logana, który zdążył już mnie do siebie zniechęcić. Moim zajęciem na dzisiaj było pójście do Nicholasa i dowiedzenie się od niego jak najwięcej o jego koledze.

Związałam włosy w kucyka i zeszłam na dół. W kuchni zastałam moich rodziców.

- Cześć mamo, cześć tato - przywitałam się.

- Cześć Zoey - odpowiedzieli mi równocześnie.

- Astrid nadal śpi? - zapytała mama.

- Chyba tak. Nie zaglądałam do niej, ale sądząc po jej stanie można się domyślić.

Rodzice już nic nie powiedzieli i zajęli się rozmową pomiędzy sobą. Wyciągnęłam mój kubek z kaczką, który kupiłam w Chicago. Kiedy robiła mi się kawa ja zajrzałam do lodówki.     Stwierdziłam, że będę dobrą siostrą i zrobię śniadanie dla mnie i Astrid.

Dwadzieścia minut później kiedy brałam ostatni łyk kawy do kuchni weszła moja bliźniaczka. Szczerze? Wyglądała zajebiście nawet jak miała porządnego kaca.

Mama od zawsze uważa, że jest to naszą cechą wspólną.

Wstałam z krzesła i rzuciłam do siostry:

- Na talerzu masz śniadanie.

- Idziesz gdzieś? - zapytała mnie.

- Do Nicholasa. Muszę się trochę dowiedzieć o tym całym Loganie.

- To ten nowy? - zapytała.

- Tak, nie wiem czy ci mówiłam, ale chyba nie. Wpadłam na niego wczoraj i jest totalnym chujem.

Siostra już tego nie skomentowała tylko pokiwała głową. Wyszłam z pomieszczenia i podążyłam do wyjścia. Przejrzałam się w lustrze, które wisiało na ścianie.

Miałam jak zawsze staranny makijaż, do którego nikt nie mógł się przyczepić. Jako ubranie wybrałam dzisiaj czerwony top i czarne spodenki. Na szyi miałam srebrny naszyjnik.

Włożyłam na nogi białe air force, wzięłam do ręki telefon, który położyłam na szafce i wyszłam z domu.

Poranny spacer po Los Angeles jest świetnym pomysłem. Droga do domu przyjaciela zajmie mi około piętnaście minut więc po drodze wstąpię jeszcze po papierosy.

Był to jakiś pierwszy lepszy supermarket. Żeby nie wyglądało to podejrzanie poszłam jeszcze po wodę.
Podeszłam do kasy i wyciągnęłam kartę zza etui telefonu.

- Coś jeszcze? - zapytała znudzona kasierka.

- Czerwone Marlboro poproszę.

Tak jak się spodziewałam nie zapytała mnie o dowód. Niektórzy ludzie mieli tak nudne życie, że nie pytali o ten dokument.

Wyraz szczęściaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang