- Teraz pewnie pomyślisz, że jestem do niczego.

- Nie Antonio! Nie myśl tak! Przecież.... skąd mogłeś wiedzieć...takie rzeczy się zdarzają. Jak chcesz...- I tu się zawahałam. Nie chciało mi to przejść przez gardło, jednak po chwili dodałam- Jak chcesz to możemy pójść gdzieś indziej.

- Naprawdę? Serio chcesz gdzieś ze mną pójść?- spytał a w jego oczach pokazał się błysk. Chwila moment a by padł na kolana i błagał mnie, abym z nim poszła.

- Tak. Możemy. Przecież to nie jedna restauracja w tej okolicy. Jest tu ich pełno!

- Może masz ochotę na makaron? Znam super miejsce, gdzie podają najlepsze pasty w całym mieście!- rzekł z entuzjazmem.

- Jasne! Możemy iść!- powiedziałam.

Siedząc na tym murku, utkwiłam swój wzrok przed siebie. W oddali widziałam duży, oświetlony jacht. Musiało być tam bardzo głośno ponieważ odgłosy dochodzące z niego było słychać, aż przy brzegu. Zaczęłam przebierać nogami, a Antonio poszedł w moje ślady. Poczułam się jak 16 latka na randce z chłopakiem z przeciwnej klasy.

Chryste. Kiedy to było.

- Ale ktoś musi się nieźle bawić na tym statku, co?- powiedział Antonio.

- Masz rację, musi się tam odbywać niezła impreza!

- Wiesz co z Sophią?

- Nie wiem. Była u siebie w pokoju, a później już jej nie widziałam.

- Może jest z tym gościem? Kto to w ogóle jest?

- Poznała go kilka dni temu w tej właśnie restauracji. Nie wiem kim on jest. Niby tutaj pracuje, ale ja go nigdy nie widziałam, a wiesz, że bywam tu często.

- Przypomnisz mi, jak się nazywa?

- Leonardo.

- Leonardo?

- No tak. Znasz jakiegoś? Bo ja osobiście, to  dużo- powiedziałam śmiejąc się pod nosem. Chłopak poszedł w moje ślady.

- Znam kilku. Masz rację to bardzo popularne imię. Z twarzy to go na pewno nie znam, bo go widziałem w hotelu, ale wiesz, czasem się powie imię i nazwisko i nagle coś ci świta...

- O! To może będziesz wiedział...Nazywa się Leonardo Rossi.- powiedziałam, a na twarzy Antonia ukazała się kamienna twarz.

- Chyba nie kojarzę...- rzekł a ja spojrzałam na niego przenikliwie.

- Też go nie znam. - odpowiedziałam i cały czas patrzyłam na Antonia. Jego mina się nie zmieniła.

Może mi się wydawało, a może nie...że, Antonio chyba mnie oszukiwał i doskonale słyszał to nazwisko. No chyba, że tylko mi się tak zdawało...

***

Leonardo

Wyglądała tak pięknie, jak wschodząca gwiazda niebie, jak milion dolarów. Jej piękne ciemne włosy sięgały prawie, że pośladków. Wyglądała olśniewająco w każdej fryzurze i nie miało to znaczenia czy były związane w kucyk, czy latały luzem. Brakowało mi słów, abym mógł opisać jak bardzo mi na niej zależało. Gdy ją zobaczyłem, od razu wiedziałem, że skradła moje serce. Wystarczyło, aby się odezwała. Jak wyszła z restauracji poczułem smutek i żal, że jej nie zatrzymałem. Już wtedy wiedziałem, że będę musiał ją odnaleźć. Nie trwało to długo i nie musiałem się wysilać. Wszelkie informacje o niej wyczytałem na Instagramie. To, że jest pół Włoszką i pół Brytyjką, to gdzie się zatrzymała. Kilkanaście razy wchodziłem na jej profil i oglądałem relacje i zdjęcia, na których była taka szczęśliwa...

W końcu ją odnalazłem i po ciężkiej próbie, wyciągnąłem na spotkanie. Wiem, że może moje żarty nie były na miejscu, ale nie chciałem wyjść na sztywniaka. Całe szczęście mi wybaczyła i w tamtym momencie siedziała obok mnie, mocno trzymając moją dłoń. Jej ręka była zimna, nawet bardzo. Już wcześniej to zauważyłem, gdy po raz pierwszy ją dotknąłem. Po całym moim ciele przeszedł prąd, którego dotychczas nie doświadczyłem.

Cieszyłem się, że przełamała swoje bariery i otworzyła się przede mną, wiele to dla mnie znaczyło. Wiedziałem, że jest po przejściach, a ja zapewniłem ją, że nie przyprawię jej zmartwień. Chciałem, aby czuła się przy mnie swobodnie.

Zastanawiałem się, czy iskierkę, którą poczułem, można było nazwać zakochaniem. Dziwiłem się, że znając kogoś zaledwie kilka dni, można zacząć żywić tak mocne uczucie. Jednak przypomniałem sobie, czym jest miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedyś myślałem, że to bubel, że coś takiego istnieje tylko w bajkach Disneya. Byłem przekonany, że miłość przychodzi z czasem, gdy bardziej pozna się obiekt westchnień. W moim przypadku było inaczej.

Gdy zobaczyłem siedzącego przy stole Alessandra, mocno się zdenerwowałem. Nie trawiłem go i to bardzo. Gdybym mógł, to wstałbym z kanapy i strzelił mu prosto w pysk za wszystkie krzywdy, które wyrządził. Siedziałem jak na tykającej bombie. Jedno niewygodne słowo, które padłoby z jego ust, zadziałałoby na mnie jak płachta na byka. Chłopak dobrze wiedział, że za to co mi zrobił powinien trzymać się ode mnie z daleka, jednak on specjalnie zbliżył się do Bianci, aby mnie sprowokować. Patrzył na mnie swoim pełnym irytacji i wyższości wzrokiem. Spod jego ciemnych jak noc egipska rzęs wyłaniały się pełne fałszu oczu. Już raz udało mi się go pozbyć, a on powrócił jak bumerang. Tym razem dobierał się do Sophii, a ten niby gest gentelmena to przykrywka. Widziałem jak na nią patrzył. Czułem jak w środku buzuje we mnie gniew. Musiałem dopilnować, aby trzymał się od niej z daleka.

Zacisnąłem mocno pięści. Musiałem się opanować. Nie chciałem, aby Sophia uważała mnie za agresora, który nie ma kontroli nad emocjami. Dalej trzymałem ją mocno za rękę. Jej dotyk koił moje nerwy. Musnąłem dłonią jej delikatny policzek. Był gładki i ciepły. Ona w odwecie przyłożyła swoje usta do moich, składając na nich, delikatny jak piórko pocałunek.

Unexpected LoveNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ