Rozdział 20

178 22 13
                                    

~I don't wanna say goodbye
'cause this one means forever ~

***

Bezwładne ciało mężczyzny z głuchym trzaskiem upadło na podłogę, a broń, którą jeszcze chwilę temu trzymał w dłoni, poleciała pod zniszczony, stary stół. Kobieta z szeroko otwartymi oczami patrzyła na coraz szybciej powiększającą się plamę krwi na ziemi, a całe je ciało zaatakował gwałtowny wstrząs odrazy i niepokoju. Cofnęła się o krok, nie mogąc uspokoić swojego oddechu.

- Zabiłam go. - szepnęła z niedowierzaniem, nie odrywając spojrzenia od martwego truchła.

- Zrobiłaś to w obronie własnej. - zapewniłem ją, delikatnym ruchem wyjmując pistolet spomiędzy jej dłoni, który wyrwała z moich własnych chwilę wcześniej, zupełnie jakby przewidując ruch swojego byłego partnera. 

Pokonała go, zanim on pokonał nas.

- Zabiłam go. - powtórzyła, nadal stojąc w tej samej pozycji.

- Carmina, spójrz na mnie. - pokręciła głową - Carmina. - dodałem bardziej zdecydowanie. 

Dopiero, kiedy stanąłem przed nią, zasłaniając jej widok, uniosła na mnie przerażony wzrok.

- To nie twoja wina, jasne? - powtórzyłem - Kyle chciał cię zabić. To była obrona, rozumiesz? - powoli pokiwała głową, nadal jednak nieprzekonana. Słowa docierały do niej w wyraźnym opóźnieniu, a jej oczy ciągle wracały do leżącego kawałek dalej ciała.

- Obrona. - szepnęła, wciąż w ogromnym szoku.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie. - ułożyłem dłonie na jej ramionach, spoglądając w jej oczy, aby na pewno zrozumiała mój przekaz - Musisz stąd natychmiast uciekać. - mojego słowa skutecznie przywróciły ją do rzeczywistości, działając na nią jak kubeł zimnej wody.

- Co? - odparła zmieszana.

- Zanim się pojawiłem, wezwałem cały oddział FBI. - wyjaśniłem - Przybędą tutaj lada chwila, dlatego musisz stąd zniknąć.

- Ale...

- Nikt nie będzie wiedział, że tu byłaś. Wezmę winę na siebie. - chciała się odezwać, jednak jej to uniemożliwiłem - Nic mi nie zrobią, obiecuję. Działałem w końcu w obronie własnej, prawda? - uśmiechnąłem się lekko, aby dodać jej otuchy, a potem spojrzałem w stronę drzwi, zza których zaczęły dobiegać do mnie odgłosy policyjnych syren - Uciekaj, proszę. 

- Ja... Nie mogę. - zaprzeczyła.

- Proszę, Carmina. - ułożyłem dłonie na jej policzkach - Obiecuję, że nic mi nie będzie. Ale gdy złapią ciebie, nie będę w stanie ci pomóc, nieważne jak bardzo bym się starał, rozumiesz? - otarłem kciukiem łzę, która swobodnie przecinała jej bliznę - Pozwól mi cię ochronić. Tak jak ty chroniłaś do tej pory mnie.

Kobieta w końcu pokiwała energicznie głową, zrywając się z miejsca i biegnąc w stronę metalowych schodów. Zatrzymała się jednak w ich połowie, ponownie spoglądając na martwe ciało swojego byłego męża. I chociaż stałem kawałek dalej, byłem niemal pewny, że na jej twarzy pojawił się wyraz ogromnej ulgi. Zupełnie, jakby w końcu udało jej się zerwać ciężki łańcuch przeszłości i porzucić go daleko za sobą. 

Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały. Skinęła w moją stronę, po czym otworzyła okno, wychodząc nim na dach akurat w momencie, kiedy usłyszałem trzask drzwi, a do budynku wkroczył sam Edwin Torres.

***

Kyle Hartley faktycznie zamordował Albiego Leff'a. Jego ciało zostało znalezione częściowo zakopane niedaleko budynku stowarzyszenia. Widocznie mężczyzna nie dbał o to, czy zostanie ono znalezione, czy też nie.

My Dearest NightmareWhere stories live. Discover now