Rozdział 7

322 21 11
                                    

Samotność jest często postrzegana jako najgorsze z możliwych doświadczeń, z którymi musi zmierzyć się człowiek podczas przemierzania drogi swojego życia. Pozbawia go ona bowiem poczucia bezpieczeństwa i wsparcia, co często prowadzić może do pogłębienia uczucia izolacji i obniżenia samopoczucia. Czasem, z dnia na dzień, może stać się coraz bardziej uciążliwa, prowadząc do negatywnych skutków zarówno dla zdrowia psychicznego, jak i fizycznego. Dlatego jest to doświadczenie, którego wielu ludzi stara się unikać za wszelką cenę, próbując znaleźć coś, lub kogoś, kto nie pozwoli im znaleźć się w tym dziwnym stanie.

Niektórzy ludzie jednak, zupełnie na przekór, potrafią w niej odnaleźć upragniony spokój, czas na refleksję czy rozwój osobisty. W końcu mogą skupić się na własnych celach i marzeniach, odkrywając rzeczy, które pomagają im przetrwać, nie tylko w walce ze światem, ale również samym sobą. Osobiście zaliczałem się do drugiego grona.

Odkąd tylko pamiętam, byłem samotny. Co prawda nie byłem sam, bo miałem wokół siebie osoby, na których towarzystwo zawsze mogłem liczyć, jednak ich obecność nie zawsze potrafiła wypełnić lukę, która powstała w moim sercu, na skutek przykrych doświadczeń z przeszłości - zdrady ukochanej mi wtedy osoby, z którą chciałem spędzić resztę mojego życia. Dlatego teraz, dokładnie z tego powodu, tak ciężko było mi otworzyć się na drugiego człowieka. Nie potrafiłem tego zrobić. Jedynym wyjątkiem była Mayla, chociaż początki naszej przyjaźni wcale nie były kolorowe i upłynęło naprawdę wiele czasu, zanim zaufałem jej w stu procentach i opowiedziałem o wszystkim, przez co przeszedłem.

Dlatego teraz tak bardzo się zdziwiłem, kiedy usłyszałem kroki w swoim mieszkaniu.

Przebywałem akurat w swojej sypialni zaraz po prysznicu, szukając ubrań, gdy dźwięk podeszw uderzających o panele, dotarł do moich uszu. Całe moje ciało mimowolnie spięło się na ten dźwięk. Automatycznie, niczym robot, sięgnąłem po broń, która leżała ukryta na dnie mojej szafki nocnej. Chociaż nie raz uczestniczyłem w tego typu akcjach, każda z nich wprawiała moje serce w szybsze bicie i w tym wypadku wcale nie było inaczej. Szczególnie, że tym razem byłem całkowicie sam.

Najciszej jak potrafiłem, skierowałem swoje kroki w stronę drzwi, lekko je uchylając i wzrokiem dokładnie badając otoczenie. Poruszyłem się dopiero wtedy, gdy jakiś cień mignął mi w kuchni, znajdującej się naprzeciwko sypialni. Otworzyłem drewno szerzej, dziękując w duchu, że nie wydało żadnego dźwięku. Stanąłem w progu i unosząc broń na wysokość swojej twarzy, wymierzyłem do sprawcy, jednak po chwili gwałtownie ją opuściłem, widząc tak dobrze znane mi wiśniowe włosy.

- Carmina? - kobieta drgnęła przestraszona i odwróciła się nagle w moją stronę - Jak, do cholery, się tutaj dostałaś?

- Herman! - wyszczerzyła się. Oparła łokcie na wyspie kuchennej i łącząc palce, ułożyła na nich głowę. - Fajny pistolet. Warto wiedzieć, że trzymasz jeden w sypialni, ale mógłbyś go już schować. Raczej nie będzie ci potrzebny. - spojrzałem na broń ciążącą mi w dłoniach i odłożyłem ją na szafkę znajdującą się obok mnie, uprzednio ją zabezpieczając.

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

- Weszłam przez okno, którego tak na marginesie, zapomniałeś zamknąć. - spojrzałem w tamtą stronę, potwierdzając tym samym prawdziwość jej słów - Bardzo nieodpowiedzialne z twojej strony. A co, gdyby ktoś się włamał i chciał cię okraść?

Zrobiła dokładnie to, co powiedziała i miała jeszcze czelność zarzucać mi, że byłem nieodpowiedzialny?

- Mieszkam na czwartym piętrze. 

- Schody pożarowe? Łatwy dostęp do każdego mieszkania w tym bloku. - odparła, prostując się i podchodząc kilka kroków w moją stronę. Zdawała się wcale nie przejmować tym, że naruszała moją przestrzeń osobistą.

My Dearest NightmareWhere stories live. Discover now