Rozdział 4

360 20 9
                                    

Zmieniam zdanie tak często, jak Empik ceny książek, więc rozdziały będą pojawiały się w każdy piątek, koło godziny 19 <3

***

Ps. - Dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją. Jeśli ktoś się zmaga z tą chorobą, mam ogromną nadzieję, że macie przy sobie osoby, które wpuszczają trochę słońca w wasze życie i wspierają w tym trudnym czasie. Jeśli jednak nie, pamiętajcie, że zawsze możecie na mnie liczyć, napisać, wyżalić się, opowiedzieć o sowim dniu, a ja chętnie was wysłucham.
Jesteście silni, nie poddawajcie się ❤️

***

Chociaż chodziłam na wiele randek, w całym moim dwudziestoczteroletnim życiu nigdy nie trafiłam na porządnego faceta. Nigdy. Mam wrażenie, że każdy, którego spotkałam, kierował się jakąś chorą zasadą PPP.

Poflirtuj, Przeleć, Pożegnaj.

Jedynym mężczyzną, z którym faktycznie dało się porozmawiać bez uszczypliwych komentarzy i zaczepek nie ma miejscu, był Zeke - miejscowy pijaczyna, który za drobne, kawę lub ciastko, z chęcią wysłuchiwał twoich problemów. Czasem nawet rzucił dobrą radą.

Pomińmy fakt, że najczęściej skłaniała się ona do zapicia swoich smutków. Ważne, że się starał. No i brał mnie na poważnie. W przeciwieństwie do innych.

No bo jakie problemy mogła mieć taka młoda kobieta jak ja, nie?

Przebiegając przez ulicę, rozglądałam się dookoła, próbując namierzyć go wzrokiem. Dopiero po dłuższej chwili dostrzegłam go siedzącego na ławce w pobliskim parku, jego ulubionym miejscu. Uśmiecham się pod nosem i wchodzę do kawiarni, zamawiając gorące napoje i ciastka dla naszej dwójki. Przez duży ruch, który panował w budynku, spędziłam tam o wiele więcej czasu, niż początkowo zakładałam. Dlatego przez myśl od razu mi przebiegło, że mężczyzna już dawno gdzieś odszedł, a moje plany zostaną brutalnie zniwelowane. Ku mojej uciesze jednak, nadal siedział w tym samym miejscu, gdy opuściłam kawiarnię.

Szybkim krokiem podreptałam w jego stronę, od razu siadając obok na ławce.

- Miałam koszmarny dzień i naprawdę przyda mi się kompan do rozmowy i wysłuchiwania mojego narzekania. - zaczęłam, podsuwając kawę pod sam jego nos. Ciemne oczy zabłyszczały z radości, a usta rozciągnęły się w uśmiechu, gdy przyjął ode mnie kubek.

- Miło cię znowu widzieć, piękna. - przewróciłam oczami na jego słowa.

Zeke nie znał mojego imienia. Nigdy mu się nie przedstawiłam, ale wydawało się, że wcale mu to nie przeszkadzało. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, siedziałam cała zapłakana na chodniku przed hotelem, bez pieniędzy i dachu nad głową. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Ludzie po prostu posyłali mi pełne pogardy spojrzenia, mijając mnie bez słowa. Tylko on zatrzymał się i zapytał, czy wszystko w porządku. Pamiętam, że skutecznie unikałam jego wzroku, jak i jego samego, nie chcąc, aby patrzył na mnie w takim stanie. Zeke jednak usiadł obok i powiedział, że nie muszę się zakrywać, bo nawet kiedy płaczę, wyglądam pięknie. Tego wieczora, pierwszy raz od dawna, szczerze się uśmiechnęłam.

Od tamtej pory był jedyną osobą, przy której mogłam odetchnąć i poczuć się naprawdę wysłuchana. Wiedziałam, że inni uważali go za nic nie wartego pijaczynę, jednak dla mnie był kimś więcej. Był jedynym człowiekiem, który patrzył na mnie bez osądu i który nie oceniał mnie po pozorach. Był moim najlepszym przyjacielem.

- Kto tym razem zalazł ci za skórę? - jego zachrypnięty głos przerwał moje przemyślenia. Zerknęłam na niego przelotnie, gdy wgryzał się w pączka z lukrem.

My Dearest NightmareWhere stories live. Discover now