Rozdział 5

9 1 2
                                    

Wracając z balu widziałam uciekających przede mną ze strachu służbę i pomniejszą szlachtę. Dalej zalewały mnie wspomnienia i emocje Adelaide. Walczyłam z nimi, aby móc odzyskać nad sobą kontrolę. Jej emocje były jak wzburzony ocean. Groziły moim pochłonięciem. Przez chwilę zaczęłam się bać. Odkryłam niebezpieczeństwo wszystkich wspomnień zapisanych w tym ciele. Wiedziałam już, że jeśli ugrzęznę w nich za głęboko, nie będzie już dla mnie drogi powrotnej. Zostanę zdominowana przez te wspomnienia, aż do momentu, gdy zacznę sama uważać siebie za Adelaide. Helena Rubinstein zniknie wtedy na zawsze. Prawdziwie szalona. Cholerna ironia.
Zaczęłam walczyć. Za wszelką cenę starałam się wyciągać swoje własne wspomnienia i stawiać je naprzeciwko tych należących do księżniczki. Moc skonfundowana tym, co się ze mną działo, zaczęła się we mnie burzyć i wylewać. Walczyłam o kontrolę. Nawet nie wiedziałam, że stałam teraz na środku korytarza, ukradkiem obserwowana przez przemykających korytarzami szlachtą i służbą. Straciłam poczucie rzeczywistości. Jedynym, co teraz miałam przed oczami były przeszłe wydarzenia. W jednych byłam ja, Helena, w drugich Adelaide. W strategicznych punktach korytarza wiedziałam, że rozstawieni są moi strażnicy. Byli to moi zaufani ludzie, a jednak nie ruszyli się, żeby mi pomóc. Ta sytuacja była dla nich absolutnie nowa. Nie wiedzieli jak się zachować wobec księżniczki, która nigdy nie przejawiała ni grama mocy, a tymczasem wyzwoliła taką potęgę. Byłam po części na nich wściekła, choć nie było to uczucie, któremu się poświęcałam. Nie chciałam żeby ktokolwiek zobaczył mnie w obecnym stanie. Nie było mi to na rękę. Chciałam znaleźć się w swoich pokojach, gdzie bez wścibskich spojrzeń mogłabym opanować moc i własne emocje. Docierały do mnie teraz wspomnienia, które bardzo starałam się ignorować. Wspomnienia tak bolesne, że jako Helenę pchnęły mnie w objęcia szaleństwa i sprawiły, że zemściłam się w najbardziej przerażający i krwawy sposób ze wszystkich możliwych. Te wspomnienia groziły utratą resztki samokontroli. Groziły tym, że podobnie jak tych kilkaset lat temu zanurze się w mocy i używając jej zabiję wszystkich, których napotkam. Musiałam się stąd wydostać.
- Wasza Wysokość? - Znany mi głos brzmiał niepewnie. Przez chwilę walczyłam o kontrolę, o to, aby wrócić do rzeczywistości. Spojrzałam na zgiętego w ukłonie Raphaela. Widząc, że nie daje mu znaku, żeby się podniósł uniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Nie mogłam się odezwać. Gdybym choć otworzyła usta zaczęłabym krzyczeć. Na twarzy lorda pojawiła się konsternacja, która chwilę później zamieniła się w niepokój. Szybko ukradkiem się rozejrzał i podszedł do mnie.
- Pozwól mi, że się tobą zajmę. Zabiorę cię stąd w bezpieczne miejsce, wasza wysokość. - Dotyk lorda był kojący. Jedną ręką objął mnie delikatnie w pasie pozwalając mi się na sobie oprzeć. Zdecydowanie stał zbyt blisko, w tym momencie nie przeszkadzało mi to jednak. Musiałam się stąd wydostać, a to właśnie proponował. Z ulgą zobaczyłam, że kierujemy się do mojego skrzydła zamku. Lord cały czas mnie podtrzymywał co jakiś czas powtarzając, że jeszcze chwila i będziemy na miejscu. Nie wiedziałam co zobaczył patrząc na mnie, ewidentnie jednak to nim wstrząsnęło. Podjął też odpowiednią decyzję w sprawie zabrania mnie z tamtego miejsca.
Od dłuższego już czasu siedzieliśmy w moim salonie na jednej z obszernych kanap. Służba przyniosła nam herbatę i przekąski. Lord zadbał również o napar uspokajający, którego teraz pilnował żebym wypiła. Musiałam przyznać, że pomimo paskudnego smaku napar znacznie mi pomógł. Dzięki temu, że lord nie zadawał pytań, a jedynie przypominał o piciu gorącego napoju miałam również czas, aby opanować napływ wspomnień i emocji z nimi związanych, a dzięki temu udało mi się również opanować moc. Sytuacja ponownie była pod moją kontrolą. I choć chwilę, które właśnie przeżyłam, były wręcz przerażające, gdzieś z tyłu głowy wiedziałam, że jeszcze nie raz zaryzykuję, aby wyzwolić tę moc.
- Jeśli jeszcze raz usłyszę, że mam pić to cholerstwo zdecydowanie się wściekne. - Za którymś razem nie wytrzymałam. O dziwo lord słysząc moje słowa roześmiał się.
- Czyżby wróciła dawna księżniczka? - zapytał przezornie śmiejąc się z wyraźną ulgą. Przez chwilę tak mnie tym zaskoczył, że nie wiedziałam co zrobić.
- A kim według ciebie jest ta "dawna księżniczka"? - zapytałam po części również zaciekawiona, po części zła.
Lord spoważniał. Przez chwilę się mi przyglądał zanim zapytał.
- Co to było? Tam, w korytarzu? - Widziałam, że zadając te pytanie wyraźnie się denerwował.
- To nie jest dobry czas na zadawanie pytań. - Uniknęłam odpowiedzi. - Jestem ci bardzo wdzięczna za pomoc, jednak nie zadawaj żadnych pytań. Nie dzisiaj, a w szczególności nie teraz.
- Dlaczego teraz nie jest odpowiedni na to moment? - Mimo wszystko zapytał. Zaczęłam rozumieć dlaczego zawsze dostarczał mi sprawdzonych i rzetelnych informacji. Lubił to, co robił. W podziękowaniu za pomoc postanowiłam udzielić mu na to jedno pytanie szczerej odpowiedzi.
- Jeśli teraz zadasz mi pytanie, mogłabym udzielić odpowiedzi, której normalnie bym nie udzieliła. Mógłbym okazać się zbyt szczera.
Widziałam jak oczy Raphaela rozszerzają się w szoku. Nie spodziewał się odpowiedzi. A już na pewno nie takiej. Po chwili jednak ponownie się uśmiechnął i kiwnął potwierdzająco głową. Odetchnęłam.
- W takim razie zostawię cię teraz samą, żebyś nie musiała odpowiadać na pytania, na które normalnie nie udzieliłabyś odpowiedzi. - Kiwnęłam na potwierdzenie, że może już odejść. Lord wstał, ukłonił się i wyszedł. Zostałam sama.

Zemsta - K.N.ThonessDonde viven las historias. Descúbrelo ahora