Rozdział 17

34 3 2
                                    

ADELE

Siedziałam przez następne godziny związana. Louis już dawno wyszedł a Rayan w ogóle nawet jeszcze nie przyszedł. Nie żałuję, że wbiłam mu wtedy ten noż. Co prawda niezbyt to pomogło ale chociaż mam nadzieję, że trochę pocierpiał.

Próbowałam się zdrzemnąć ale zupełną ciszę która tu panowała przerwała rozmowa za drzwiami. Udało mi się rozpoznać, że to głos Louisa.

-K*rwa o tym w ogóle nie było mowy. -krzyknął zdenerwowany.

-Zamknij mordę. Ktoś nas może usłyszeć. -odpowiedział Rayan.

Mogłam się domyśleć, że tu przyjdzie dlatego nie było to dla mnie jakimś wielkim zaskoczeniem. Skupiłam się żeby usłyszeć z tej rozmowy jak najwięcej.

-Nie przesadzaj, nikogo tu nie ma. To jest ta opuszczona część.

Nie minęła chwila i drzwi się otworzyły, a w nich zobaczyłam niezbyt zadowolonego Rayana a obok niego stał Louis który nagle gdzieś odszedł. Patrzyłam na niego całkiem obojętnie czekając i uważnie przyglądając się każdemu ruchowi który zrobi. Odrazu do mnie podszedł i oberwałam dosyć mocno w twarz.

-Pogorszyłaś teraz jeszcze bardziej swoją sytuację.

Automatycznie spuściłam z niego swój wzrok. Cholernie było mi trudno się do tego przyznać ale zaczęłam się go trochę bać. Rayan zaczął mnie rozwiązywać co mnie zaskoczyło.

-Co ty robisz?

-Jedziesz gdzieś ze mną. -odpowiedział a ja zamarłam. Najbardziej bałam się tego, że chce już teraz zabrać mnie do Londynu.

-Co? Nie. Nigdzie z tobą nie wyjdę.

-K*rwa sprzeciwiać mi się jeszcze będziesz?! -krzyknął zirytowany i położył sznur na bok. -Wstawaj i idziemy.

-Zostaw mn.. -próbowałam powiedzieć ale nie zdążyłam dokończyć zdania bo ten odrazu szarpnął mnie w górę w efekcie czego stanęłam na równe nogi.

-Teraz sobie będziesz musiała zasłużyć, żebym był dla ciebie łagodniejszy.

-Nie pojadę z tobą spowrotem do Londynu. -powiedziałam stanowczo, w ogóle nie zwracając uwagi na to co mówił.

Widziałam jak w Rayanie aż gotowało się od złości. Przyparł mnie dosyć mocno do ściany na co lekko syknęłam z bólu.

-Kto powiedział, że już tu nie wrócisz? Zanim wrócimy do Londynu na stałe to jeszcze tu jakiś czas pobędziesz. Jedziemy bo twoja matka chce cię zobaczyć.

Nie wierzyłam mu. Zawsze był fałszywy i rzadko kiedy można było od niego usłyszeć szczerą prawdę.

-A co, aż tak ci tu dobrze jest? -zaśmiał się. -Wiesz, może kiedyś po ślubie jeszcze  przyjedziemy do Oksfordu. Dla mojej księżniczki wszystko, ale tego sku*wysyna już napewno nie zobaczysz.

NATHAN

Wróciłem zdenerwowany i w niezbyt dobrym humorze do domu. Może i powinienem się cieszyć z tego powodu, że chociaż wiem w jakim hotelu jest Rayan, ale i tak nie mam pewności czy jest tam z nim Adele. Nie dawało mi to spokoju i nie było takiego momentu, żebym o niej chociaż przez chwilę nie myślał. Po chwili spojrzałem na telefon żeby zobaczyć godzinę.

-Trzy godziny mi jeszcze zostały za nim do roboty pójdę. -powiedziałem sam do siebie i padłem na łóżko. Byłem cholernie wymęczony i od kilku dni nie mogłem normalnie spać. Bez Adele to nie to samo.

______________________

Akurat idealnie obudziłem się w samą porę. Do wyjścia zostało mi 20 minut dlatego nie musiałem się wcale śpieszyć.
Zdążyłem już w miarę ochłonąć ale odrazu znowu podniosło mi się ciśnienie kiedy usłyszałem dźwięk powiadomienia w telefonie.

MARTIN: O której wracasz? Zabieram cię gdzieś jak wrócisz z pracy :)

Zignorowałem wiadomość i odłożyłem telefon spowrotem.

-K*rwa nie ma co robić w życiu to mnie chce w te jego chore wymysły angażować.

Ogarnąłem się co zajęło mi niewiele czasu i wyszedłem z mieszkania.

Zaczynało się powoli robić całkiem ciemno ale niezbyt mnie to obchodziło bo po pierwsze, byłem przyzwyczajony do wychodzenia o takich godzinach, a po drugie i tak jechałem samochodem. Z niecierpliwością szukałem kluczyków po kieszeniach kiedy nagle ktoś na mnie wpadł. Zdenerwowałem się jeszcze bardziej i już miałem ochotę się odwrócić i przyłożyć tej osobie w mordę ale zamarłem stojąc w bezruchu kiedy zobaczyłem, że stoi za mną Lea.

-A ty to co tu robisz o tej godzinie? -zapytałem całkiem obojętnie patrząc z lekkim zdziwieniem na dziewczynę która odrazu zesztywniała na mój widok.

-Um... Przyszłam do Adele. -teraz to akurat ja zesztywniałem, kiedy usłyszałem to imię. Tak cholernie mi jej brakowało i jeszcze kolejna osoba musiała mi o tym na każdym kroku przypominać.

-O tej godzinie?

-No tak, chyba że jej akurat teraz nie ma.

-Nie ma. A teraz już odejdź bo mam na ten moment ważniejsze rzeczy do roboty niż rozmowa z tobą. -odpowiedziałem zdenerwowany. Ciężko było mi o tym rozmawiać i powoli puszczały mi nerwy.

Zapadła chwila ciszy i miałem już wchodzić do samochodu ale Lea mi to znów przerwała.

-Kłamiesz. Wiem przecież, że byś jej nie wypuścił nigdzie samej 

-K*rwa dziewczyno, daj mi do cholery spokój i już stąd spie*dalaj. -podniosłem na nią głos na co ta przeraziła się jeszcze bardziej.

-Wiedziałam, że to był zły pomysł żeby z tobą została. Poczekaj... Czy ty... Czy ty jej coś zrobiłeś? -zaczęła się jąkać.

Podniosło mi się ciśnienie jeszcze bardziej. Gdyby nie to, że jest dziewczyną zapewne skończyła by ze złamanym nosem ale z racji tego, że na kobiety ręki nie podnoszę musiałem postarać się jakoś pohamować.

-Nie byłbym jej wstanie do cholery skrzywdzić w żaden możliwy sposób. -ponownie podniosłem głos i zaczęła się odemnie lekko odsuwać. -A teraz już wypie*dalaj póki masz czas bo za chwilę możesz mieć przej*bane.

Dziękuję wszystkim którzy dotarli do końca rozdziału za przeczytanie. Bardzo bym prosiła o pozostawienie gwiazdki oraz komentarza. To motywuje mnie najbardziej do kontynuacji<3

Dzisiaj trochę dłuższy rozdział ale mam nadzieję że to nie przeszkadza ^^

Domyśla się ktoś co stanie się dalej?

Ostatni krok do Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz