18. Fiesta con el madridismo

936 38 65
                                    

Złamane serce ponoć boli najbardziej. Doświadczyć tego można w momencie wielkiej straty, głębokiej tęsknoty, a nawet w chwili utraconej miłości. Dopóki ktoś nie zostanie tym dotknięty nie ma za bardzo pojęcia jak to wszystko funkcjonuje.

Ale ja wiedziałam.

W życiu przydarzyło mi się to dwa razy. Za każdym razem bolało mocniej. Teraz?

Teraz czuję jak coś od środka mnie rozrywa, jak depta każdą napotkaną rzecz na swojej drodze, jak niszczy najmniejsze szczegóły, jak wyplenia wspomnienia z tym związane. Czy tak to powinno wyglądać?

Nie wiem. Już nic nie wiedziałam. Nawet tego dokąd niosą mnie nogi.

Z wielkim trzaskiem zamykam pierwsze lepsze drzwi napotkane na swojej drodze. Będąc w środku nie dopuszczam do siebie tego co przed chwilą się wydarzyło. Poddenerwowana spaceruje wte i wewte próbując znaleźć swoje miejsce. Miotam się pomiędzy rozstawionymi rzeczami nie mogąc wytrzymać nagromadzonych w sobie emocji, które poczyniły swoje pierwsze kroki w momencie otrzymania wiadomości. Najpierw jedna łza, potem kolejna, aż w końcu jeden ciąg. Mokre ślady wyznaczały drogę kolejnym, które nie miały końca. Toczyły się wpierw wolno, a potem niczym potok płynęły jednym nurtem. Szloch jaki wydobywa się z gardła jeszcze bardziej rozrywa już i tak postrzępione serce.

Jeśli kiedykolwiek sądziłam, iż nie da się bardziej cierpieć, to w tym momencie wszelkie przekonania o tym wyparowały wraz z chwilą wypowiedzenia trzech słów "Byłeś moim przyjacielem".

Cały mój świat już dawno temu legł w gruzach, a teraz już całkowicie został zniszczony.

Odrzuciłam, to co uważałam za najcenniejsze, po prostu zepchnęłam, to w przepaść. Zniszczyłam budowaną więź od dziecka, pozbyłam się jednej z najbliższych mi osób. Pozbyłam się Nicoli. Porzuciłam przyjaźń, ale zrobiłam to w dobrej wierze. Chodziło o jego bezpieczeństwo, nie mogłam go narażać, nie mógł płacić za błędy, których się nie dopuściłam, ale którymi została obarczona. W tej układance nie liczą się moje uczucia i potrzeby. Liczy się dobro drugiej osoby, w tym wypadku Nico.

Oparta o drzwi, skulona na podłodze tępym wzrokiem wpatrywałam się w przestrzeń otaczającą mnie wokół. Niewidzialny punkt był lepszy od wszystkiego, no może nie od wszystkiego. Podświadomie pragnęłam bliskości drugiej osoby, która wzięłaby mnie w ramiona i powiedziała słowa stare jak świat - Wszystko będzie dobrze.

Ciche stukanie wybija mnie z tego rytmu. A głos niczym piórko na wietrze nawołujący moje imię był jak ostatnia deska ratunku. González nie wiedział, iż swoją obecnością sprawi, że dziewczyna będąca po drugiej stronie, którą oddzielają jedynie drzwi zapłacze jeszcze bardziej. Nie chciałam nikogo widzieć, z nikim rozmawiać. I choć przyłożyłam dłoń do białego drewna, to nie wykonałam nawet ruchu w stronę klamki, by przekręcić zamek.

Wkładam słuchawki do uszu i pogrążam się w wolnym takcie melodii. Czuję się jak wrak, jak człowiek wypruty z emocji.

Powoli jednak staję na nogi, zarzucam na głowę kaptur i wychodzę z pokoju, w którym jeszcze chwilę temu dałam upust emocjom. Idąc korytarzem zatrzymuję się tylko po to by zgarnąć plecak, a gdy muzyka na chwilę milknie udaje mi się usłyszeć nawoływanie. Nie przystaję, poruszam się niczym zaprogramowany robot. Mijam każdego po kolei i to właśnie wtedy dostrzegam wysuniętego Pedri'ego. Być może chłopak nosi w swoich zamiarach wypowiedzenie czegoś pokrzepiającego. Aczkolwiek nie decyduje się na żaden krok widząc brak jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.

Wchodzę do pustego autokaru wypełnionego mrokiem, aż po brzegi. Od razu zasiadam na fotelu przymykając, przy tym oczy. Pogrążona w smutnej piosence "Hold On" - Chord Overstreet odczuwam znów ten palący ból wewnątrz. Zagryzam więc zęby nie chcąc pozwolić, by jakikolwiek dźwięk opuścił moje usta. Z jednej strony pragnę, to uwolnić, a z drugiej stłamsić, tak jak dotychczas to robiłam.

We are a team | Pablo Gavi PLWhere stories live. Discover now