15. Dictáfono

830 39 31
                                    

Czym jest pech?

Słowo pech zawiera wiele synonimów. Najbardziej znane, to: niefart, niepowodzenie i niepomyślny zbieg okoliczności.

Z pewnością każde opisuje mój obecny stan, ale jednak trzecie określenie jest najbliższe memu sercu. 

Gdy zasiadam na wolnym miejscu przymykam oczy, by zaraz wypuścić ze swoich płuc wstrzymywane powietrze. Nawet nie wiedziałam, że przestałam oddychać. Chyba popadłam w ten stan w chwili, gdy na horyzoncie zobaczyłam tą jedną twarz, która zawsze uruchamiała ten pieprzony płomień zapalający we mnie bestię.

A ja chciałam tylko spokoju. Czy prosiłam o tak wiele?!

– O, kogo moje oczy widzą. – ta radość, ta cholerna radość w jego głosie.

Weź zamilcz na moment, ja Cię proszę. 

Milczę, może zapomni. Może da sobie spokój, może zacznie denerwować kogoś innego. Ale nie, on za cel wnerwiania upatrzył sobie akurat mnie.

– Laleczko.

– Nie schlebiaj sobie. – wreszcie odpowiadam na jego wcześniejszą zaczepkę.

Nie odzywaj się. Nie odzywaj się - ta regułka przepływała przez moje myśli od chwili, gdy na jego twarzy pojawił się ten cwaniacki uśmieszek.

– A Ty co? – Pedri zaskoczony moją obecnością unosi brwi.

– Waszego kolegę znudziło towarzystwo. – wygodnie rozkładam się na fotelach uprzednio przygotowując potrzebne materiały do dalszej pracy.

– Mówiłem, że trzeba być ciszej. – o dziwo protestuje Ferran, którego chwilę temu słyszałam najbardziej.

– Luz. Odstąpiłam mu miejsce, ale teraz, to ja będę się męczyć.

– Nie będziesz się nudzić. – w moją stronę posyłane są głupawe uśmieszki.

– Ta jasne. – kwituję, po czym biorę do rąk tablet.

– Co robisz? – znów ten irytujący głos.

– Dość, że problemy ze słuchem, to jeszcze ze wzrokiem. – nie muszę spoglądać, by wiedzieć, że chłopak aktualnie przewraca oczami.

– Laleczko. – powstrzymam się od komentarza. Dam radę – Spójrz na mnie. – wzdycham i raczę go swoim spojrzeniem – Ja przynajmniej trafiam do bramki.

– A ja trafiam w Twoje najczulsze punkty. – widzę jak Pedri zasłania usta w momencie, gdy na jego twarz zaczyna wkradać się uśmiech – Nie wiem co jest cenniejsze. Bramki czy Twoje miny, gdy Ci za każdym razem dołożę. – uśmiecham się i zakładam na głowę słuchawki.

Praca pochłania mnie doszczętnie. Tabelki, liczby, to jest mój świat, a nie słuchanie fałszu piłkarzy. Czy trener nie może zagrozić, że wyrzuci ich ze składu, jeśli będą tak drzeć japy?

Bo jak nie, to ja zaraz wywalę ich z tego autobusu. Nie wiem, który raz z kolei przez dudniącą muzykę z moich słuchawek wysłuchuję słyną piosenkę Rihanny "Umbrella". Szkoda tylko, że nie stali obok muzyków, przynajmniej nie miałabym darmowego koncertu pod tytułem "wycie kotów".

Moja cierpliwość jest już na granicy. Ciekawe czy widzieli kiedykolwiek wybuch wulkanu? Jeśli nie, to zaraz im go zafunduję. 

Podkręcenie głośności nic nie daje, jeśli wskaźnik powędruje wyżej, to ogłuchnę. Nie wiem co gorsze, stracić słuch przez ulubione kawałki czy przez tych idiotów robiących z siebie gwiazdy sceniczne. 

Po godzinie wyśpiewywania słynnych hitów dają sobie w końcu spokój. Najwidoczniej każdy artysta musi odpocząć. Szkoda tylko, że dopiero po takich utworach jak "Halo" od Beyonce czy "Toxic" od Britney Spears.

We are a team | Pablo Gavi PLحيث تعيش القصص. اكتشف الآن