11. El argumento del siglo

854 30 29
                                    

Człowiek, by chronić swoje dobra jest w stanie tak na prawdę zrobić wszystko. Jest w stanie postawić wiele rzeczy na jedną kartę. Mały rodzaj oszustwa zalicza się do tego grona.

Od godziny, a raczej od kilku godzin słucham jęczenia Kiry jaka to jestem nie dobra. Przeszłam już przez każde określenie dotyczące mojej osoby. Nie sądziłam, że ta wariatka jest w stanie znaleźć aż tyle z nich. 

Siedziałam na fotelu opierając swoją głowę o rękę, która w tej chwili leżała na podłokietniku. Cierpliwie czekałam na finał jej kazania, ale gdy się go nadal nie doczekałam postanowiłam przerwać jej jakże wspaniały wykład.

– Skończyłaś? – uniosłam na nią swoje zmęczone spojrzenie.

– Nie.

– To ja zrobię, to za Ciebie. O co tyle krzyku? – podniosłam się ze swojego siedziska i ruszyłam w stronę kuchni. Tam nalałam sobie do szklanki chłodnej wody – Przecież mówiłam, że jadę do Hiszpanii.

– Ale o Barcelonie nie było ani słowa. – przewróciłam oczami na ten jej przytyk.

 – A co wolałabyś, żebym wylądowała w Madrycie? – jedna brew powędrowała do góry.

– Ech. – westchnęła – Tak ciężko Ci było powiedzieć? – rozłożyła na bok ręce i przysiadła na stołku przy blacie.

– Mówiłam Ci, że chcę poukładać pewne sprawy. Nie skłamałam. – upiłam łyk cieszy.

– Ale nie powiedziałaś prawdy.

Wpatrzona w jej oblicze oparłam brodę na dłoni i się do niej nieco przybliżyłam.

– A jaka według Ciebie jest ta prawda? – w oczekiwaniu czekałam na jej odpowiedź.

– Aria Ty... – wystawiła przede mną palec wskazujący – Ty... – ucięła – pracujesz dla... dla... dla groźnych ludzi. – parsknęłam pod nosem.

– Ta w sumie racja. Można się nabawić tam choroby. A w szczególności wścieklizny od takiego jednego. – szepnęłam.

– To powiesz mi w końcu dla kogo odwalasz brudną robotę? I co to w ogóle za tajemnica?

– Żadna. – westchnęłam i przysiadłam naprzeciw przyjaciółki – Przynajmniej dla nich.

– To znaczy?

– To co Ci powiem ma pozostać między nami. Rozumiesz? – zagroziłam.

– Okej. – uniosła ręce w geście obronnym.

– FC Barcelona. – mówię krótko.

– To ten klub co AS Roma się z nim starła jak jeszcze pracowałaś we Włoszech? – skinęłam – Co z nim?

– Tam pracuję.

– Ta fajnie. Nie zalewaj tylko gadaj. Mów prawdę. – sceptycyzm Kiry był zadziwiający.

– Nie żartuję. Na prawdę tam pracuję.

– Kłamiesz. – wyczekiwała tego, że zaprzeczę, ale nie doczekała się z mojej strony żadnych protestów – Nie. – otworzyła szerzej oczy i przykryła dłonią usta – Nie. – powtórzyła – Co Ci strzeliło do głowy?!

– Możesz ciszej? – zapytałam leniwie.

– Jak to pracujesz dla FC Barcelony?

– To co słyszysz. Jestem trenerem przygotowania fizycznego, fizjoterapeutą i do tego zajmuję się statystykami. Czyli dokładnie, to samo co wcześniej. Dotarło? – mówiłam do niej jak do dziecka. A myślałam, że jedynym dzieciakiem z jakim przyjdzie mi się użerać jest zarozumiały kretyn.

We are a team | Pablo Gavi PLTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang