Prolog

14 3 1
                                    


Przebudzenie się było dla mnie szokiem. Przez naprawdę długą chwilę czułam się kompletnie zagubiona. Zupełnie nie rozumiałam co się dzieje. Gdzie ja jestem? Kim jestem? I co najważniejsze: czemu żyję?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, którego kompletnie nie poznawałam, a które zarazem znałam jak własną kieszeń. Leżałam na wielkim, królewskim łożu z baldachimem. Po mojej prawej stronie znajdował się stoliczek nocny, na którym leżała książka, którą wczoraj czytałam. Tylko kompletnie jej nie poznawałam. Z jednej strony wiedziałam, że jest to jedna z moim ulubionych książek, z drugiej zaś byłam pewna, że nigdy nie miałam jej w ręku. Przez bardzo długą chwilę zawiesiłam na niej wzrok. W pamięci pojawiły się urywki przeczytanych scen i znane na pamięć dialogi głównych bohaterów. Skąd ja je znałam? Z jednej strony wiedziałam, z innej zaś nie miałam pojęcia.
Dalej znajdowały się pojedyncze dębowe drzwi i nawet bez wychodzenia z sypialni wiedziałam, że za nimi znajduje się z przepychem urządzony salon. Doskonale znałam  rozkład pomieszczeń w całym skrzydle. Wiedziałam, że do salonu przylega małe, prywatne biuro. Znałam też cały rozkład zamku, w którym mieszkałam. Problem polegał na tym, że nigdy wcześniej moja stopa nie stanęła w żadnym zamku! Tymczasem byłam pewna, że te pokoje należą do mnie, tak samo jak tego, że zamek, w którym rzekomo mieszkałam od urodzenia, nie istniał!
Poczułam jak strach i niepewność biorą nade mną górę. Nigdy wcześniej nie miałam ataku paniki, jednak skądś wiedziałam jak sobie z nimi radzić. Wiedziałam jak moje ciało wtedy reaguje i co zrobić żeby zminimalizować koszty. Tylko skąd???
Całą siłę woli włożyłam w uspokojenie się. Starałam się oddychać jak najwolniej i miarowo. Dopiero gdy po dłuższej chwili dałam sobie radę z atakiem zaczęłam zastanawiać się co się u licha dzieje. Nie było to łatwe. W mojej głowie kotłowały się wspomnienia i emocje, jedne doskonale mi znane, a inne zupełnie obce a jednocześnie również znane. Skąd ten konflikt? Skąd się to brało?
Ostatnie co pamiętałam, to przeszywające moje ciało strzały i rzucane z ogromną siłą oszczepy, które aż po sam trzon zanurzały się w moim już poranionym i cierpiącym ciele. Dookoła mnie rozgrywała się prawdziwa tragedia. Dwie grupy mężczyzn ścierały się ze sobą w bratobójczej walce. Żadna ze stron nie chciała walczyć. A jednak do walki doszło. Powód był prosty. Ja tak chciałam. I zupełnie nie przejmowałam się faktem, że wszyscy mogą zginąć. Wręcz do tego dążyłam. I byłam pewna, że tak się stało. Na tamtym zalanym krwią polu umarłam.
Czemu więc tu jestem? Jak to możliwe?
W mojej głowie pojawił się inny obraz. Na wczorajszym bankiecie napiłam się wina. Widziałam triumfujące oczy jednego z trojga moich braci. Chwilę później poczułam się na tyle źle, że musiałam opuścić salę balową. Wiedziałam, że będę miała z tego powodu przerąbane, bo wychodząc nie zapytałam wcześniej o zgodę na wyjście rodziców. Zostałam jednak otruta i musiałam wcześniej zająć się tym faktem. Później miałam zająć się konsekwencjami wyciągniętymi przez rodziców.
Późno w nocy, leżąc targana wysoką gorączką i przywidzeniami, wiedziałam już, że z nikim więcej się nie zmierzę. Nie będzie już więcej konsekwencji. Nie będzie już mnie. Ten koniec nie był łatwy. Nie. Był poniżający i bardzo, bardzo bolesny. W gorączce pojawiały się przede mną w postaci halucynacji moje najgorsze obawy. Ludzie, których skrzywdziłam. Wspomnienia wydarzeń, które skrzywdziły mnie. Nie mogłam powstrzymać płaczu i torsji. Odeszłam nie zachowując choćby odrobiny odwagi czy gracji.
Jednak to nie mi się to przydarzyło! Czyje więc to były wspomnienia?
Przez bardzo długą chwilę leżałam jakby ogłuszona.
Dopiero po upływie dłuższej chwili z zamyślenia wyrwało mnie nadejście starszej kobiety, która nie pukając weszła do sypialni. Widząc mnie zamarła, a już po chwili płakała i śmiała się na przemian.
- Moja pani! Ty żyjesz! Żyjesz!
Kobieta niemal tańczyła z zachwytu. Dosłownie chwilę później sypialnia wypełniona była jeszcze większą ilością pokojówek, a nawet znaleźli się tu dwaj lokaje. Wszystkim po policzkach lały się łzy.
Nie wiedziałam zupełnie, co się dzieje, choć ponownie doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, kim są ci ludzie.
Zaryzykowałam pytanie.
- Co takiego wczoraj się wydarzyło?
Odpowiedziała mi najstarsza z pokojówek. Wiedziałam, że to ona zarządza pracą mojej służby.
- Księżniczko, wczoraj byliśmy pewni, że umarłaś. Wróciłaś z tego okropnego balu w tragicznym stanie. Powiedziałaś tylko, że cię otruto. Żadne antidotum nie działało. Byłaś... cóż, twój stan był przesądzony. Kazałaś nam się przebrać i oczyścić. Zniszczyć wszystkie dowody na to, co zaszło. Później kazałaś nam wyjść, a my byliśmy pewni, że już więcej cię nie zobaczymy! Tymczasem żyjesz! Oddychasz!
Przez długą chwilę służba nie mogła powstrzymać emocji. Dopiero po kilku minutach, pełni nowej energii, szybko wrócili do swoich obowiązków. Mnie również zagoniono do toaletki i zaczęto przygotowywać do pełnego emocji dnia. Zapewne, gdybym nie była tak zszokowana emocjami, które we mnie buzowały, dużo szybciej odkryła bym, że twarz, która spogląda na mnie wielkimi, błękitnymi oczami z lustra to zdecydowanie nie jest moja twarz.

Zemsta - K.N.ThonessWhere stories live. Discover now