Rozdział 10.2

48 12 13
                                    


 Wypuściła oddech, który nawet nie wiedziała, że wstrzymuje. Musiała się uspokoić. Wiedziała, że walka z Lidą była pozbawiona sensu. Lida żywiła głęboką urazę do ludzi z powodu jakiegoś incydentu z przeszłości. Morana słyszała plotkę, że chyba jej bliska przyjaciółka wraz z synem zginęli z rąk ludzi jeszcze za czasów Drugiej Wielkiej Wojny. Była to dosyć tragiczna historia, ale niestety Morana nie znała szczegółów.

Jednak dzięki znajomości tej historii była w stanie zrozumieć ból Lidy. Wiedziała także, że jej zarzuty przeciwko ludzkości są boleśnie prawdziwe. Doświadczyła przecież ich nienawiści na własnej skórze, przez co na zawsze opuściła świat ludzi.

- Kwatermistrzyni jak zwykle ma rację. Rzeczywiście urodziłam się człowiekiem. Jednak cesarzewicz Diarmud udzielił mi błogosławieństwa i pozwolił dołączyć do jego osobistych straży, choćby jako niewolnica. Uratował mnie przed śmiercią z rąk ludzkich, a ja nigdy nie przestanę dziękować mu za to. W tym celu muszę wykonać misję zleconą przez samego cesarzewicza jeszcze dzisiaj. Jednak podczas poprzedniej misji w ferworze walki zniszczyłam buty do stanu, w którym już nie da się ich używać. Dlatego przyszłam prosić o nową parę, po to bym mogła godnie służyć Jego Cesarskiej Mości- Morana powiedziała wszystko na jednym wdechu, bojąc się, że jak się zatrzyma, to już nie będzie miała odwagi się odezwać.

Wolała nie wspominać, że tak naprawdę zgubiła( skradziono jej) buty.

Lida spojrzała na nią wściekle. Morana nie dość, że nie odpowiedziała na jej zaczepkę, co nie wątpliwie dałoby okazję jej na ukaranie mieszańca, to jeszcze udało się jej w rozmowie wspomnieć o Diarmudzie i ich relacji. Teraz Lida nie miała wyboru i musiała jej pomóc, jeżeli nie chciała narazić się na gniew cesarzewicza.

Morana z wielką niechęcią używała tej karty, ponieważ zwykle przynosiła więcej szkód niż korzyści. Używanie przychylność następcy tronu, aby uzyskać jakąś korzyść było zagraniem dla słabych elfów, a Morana nie była słaba.

Lida wyprostowała się na pełną swoją wysokość, a z jej twarzy znikł cały gniew. Zamiast tego pojawił się chłód.

- Oh? Zniszczyłaś buty mieszańcu? Tylko tyle? Trzeba było od razu mówić- żachnęła się- Od pewnego czasu mamy problem z zasobami z powodu walk na granicy, ale z pewnością uda mi się coś znaleźć dla ulubionej niewolnicy Diarmuda. Nie chcemy, żeby cesarzewicz był zły na mnie o nieodpowiednie zadbanie o jego ulubioną zabawkę, którą z pewnością będzie chciał użyć by zaspokoić swoje żądze. Żal byłoby by jej biedne ciało zmarzło. W końcu musi ogrzać ciało następcy tronu. Zaraz znajdę ci twoje buty, mała Kukułko- wycedziła ostatnie słowa przez zęby.

Pochyliła głową w ukłonie. Poczuła jak pazury Gniewka mocniej zaciskają się na jej ramieniu na ten ruch. Na śmierć zapomniała o jego obecności.

- Dziękuję, Szanowna Kwatermistrzyni. Z pewnością odwdzięczę się za twoją dobroć- słowa w jej ustach zabrzmiały jak kłamstwo.

Lida tylko spojrzała na nią i wszystkie pozory z jej twarzy opadły. W jej oczach znów lśnił niepochamowany gniew wraz z chęcią zrobienia jej krzywdy. Widziała pragnienie krwi tak wielkie, że przez chwilę widziała w jej oczach wirującą czerwień.

- Nie chcę twojej wdzięczności mieszańcu. W końcu wszyscy wiemy gdzie doprowadziła twoja wdzięczność twoją matkę. Tak bardzo ją kochałaś, że w końcu ją zabiłaś, prawda? Nie mogłaś się powstrzymać. Musiałaś odpłacić swoją dobroć w jedyny sposób jaki umiałaś. Mogłaś jedynie zabić- po tych słowach Lida odwróciła się i weszła w głąb pomieszczenia, żeby poszukać dla niej butów.

Taniec CesarzowejWhere stories live. Discover now