Rozdział 7

62 14 27
                                    


Głośny krzyk czyjejś torturowanej duszy obudził ją z głębokiego snu. Z jękiem otworzyła ciężkie powieki, ale nie poruszyła się. Była na to o wiele za słaba, a jej plecy rwały bólem jakby zostały przypieczone ogniem. Ku jej szczęściu cesarzewicz nie chciał trwale uszkodzić jej ciała, tylko sprawić ból. Wciąż była użyteczna dla niego.

Nie przeszkodziło mu to jednak w wydaniu rozkazu uderzenia ją batem trzydzieści razy. Strażnicy wymierzając jej karę mieli szczególnie dużo zabawy chłoszcząc ją i chyba pomylili się w swych rachunkach, gdyż była pewna, że ostateczna ilość batów grubo przekraczała tą, jaka została rozkazana.

Po skończonej chłoście, podczas której Morana dumnie nie wydała ani jednego dźwięku, nieprzytomna została zawleczona do celi. Trwała trzy dni i trzy noce w malignie spowodowanym nie tylko chłostą, ale także wyczerpaniem jej ciała. Głowa i oczy na szczęście już przestały ją boleć.

Nie wiedziała czym były spowodowane te ataki bólu. Wiedziała jedynie, że jeśli używałaby zbyt dużo magii w krótkim czasie, jej ciało by osłabło. Wciąż jednak to był pierwszy raz gdy z jej oczu ciekła krew. Nie była na to przygotowana.

Nawet własne ciało nie było dla niej przyjacielem.

,,Tylko ja w ciebie wierzę. Tylko ja zawsze będę twoim sojusznikiem. Wypuść mnie, a pokażę im, co oznacza nasze imię. Pozwól mi się zemścić"- fałszywie słodki głos ponownie zabrzmiał w jej umyśle. Od kilku dni uparcie ją nękał.

Poczuła jak niewidome pazury ocierają się o ściany klatki, w której zamknęła właścicielkę głosu. Szukały wyjścia, ale bez skutku.

- Zamknij mordę, psie- mruknęła tylko Morana pod nosem, ale bez śladu gniewu w głosie.

Głos roześmiał się na jej słowa, ale posłusznie umilkł.

Morana czując, że nie ma ochoty już dłużej leżeć, spróbowała się podnieść na drżących rękach. Musiała próbować kilkakrotnie zanim jej ciało uniosło się z wahaniem. Jej plecy paliły ogniem, rozrywane pazurami bólu, ale Morana tylko zacisnęła zęby. Wiedziała, że się nie podda. Nigdy.

Gdy tylko usiadła, zawroty głowy uderzyły jej już i tak osłabione ciało. Od kilku dni nie jadła, ale na szczęście Diarmud poczuł litość i wysłał jej bukłak z wodą. Bez niego nie przeżyłaby dwóch dni w Piekielnym Więzieniu.

Nawet teraz czuła naparcie żaru na rozpaloną skórę i z trudem oddychał w przestrzeni, w której było tak duszno.. Wydawało się, że powietrze było żywym ogniem, który wciągała do płuc. Jej język spuchł, a po twarzy spływały strumienie potu. Pragnienie nigdy nie opuściło jej gardła. Drżącą ręką odgarnęła spocone włosy z twarzy.

Powodem,dla którego Piekielne Więzienie otrzymało taką nazwę był fakt, że całe więzienie otaczały gorące źródła, z których woda nieustannie parowała. Człowiek lub elf wrzucony do jednego ze źródeł zostałby ugotowany w ciągu kilku sekund. Dzięki temu miejsce to wydawało się idealne do przeprowadzania tortur oraz przetrzymywania więźniów.

Więzienie znajdowało się tuż pod górą, na której dumnie został wzniesiony pałac cesarzowej, Lustro Niebios. Dzięki temu w pałacu nigdy nie było zimno, a Żmije chętnie w nim przebywały. Latające stwory uwielbiały ciepło, a cesarzowa kochała całym sercem swoją gadzią armię.

Cesarstwo Rhenni, kraina elfów, było największym państwem na kontynencie Miran. Nie miało sobie równych ani pod względem siły militarnej, ani ekonomicznej. Podczas gdy wszystkie państwa wciąż cierpiały po Drugiej Wielkiej Wojnie, Rhennia podniosła się prędko niczym feniks z popiołów i szybko odbudowała upadłą gospodarkę. Inne kraje wciąż próbowały naprawić skutki wojny, podczas gdy elfy żyły w szczęściu i rozpuście.

Taniec CesarzowejWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu