5.

186 22 22
                                    

VIVI.

Obserwuję jak chłopak z hukiem zamyka drzwi prowadzące na korytarz i momentalnie zaczynam obwiniać się za to, że okłamałam go kolejny już raz. Wiem, że na to nie zasłużył i zdecydowanie należą mu się przeprosiny, jednak jakaś część mnie jest zdania, że nic takiego się nie stało i gdyby nie pieprzone zajęcia to nigdy więcej nasze drogi by się nie przecięły, więc co za różnica czy nazywam się Chloe czy Vivienne.

Halooo! Ziemia do Viv. — marszczę brwi i odsuwam się delikatnie w tył, zauważając dłoń Jess, którą wymachuje mi tuż przed twarzą. — Możesz mi do cholery wytłumaczyć skąd znasz Kyliana? I dlaczego nazwał Cię Chloe? 

Nie znam go. — oznajmiam, siląc się na obojętny ton głosu. — Mówiłam już, że musiał mnie z kimś pomylić, to wszystko. Koniec historii. — dodaję, wzruszając ramionami, jednak po minie Jess mogę stwierdzić, że nie do końca mi wierzy. — No co? — pytam, widząc jak świdruje mnie wzrokiem. 

Po prostu nie pasuje mi to wszystko... Był radosny jak do Ciebie podszedł, a po Twoich słowach widać było, że się wkurzył, nie zastanawia Cię to? — pyta i zaczyna chodzić w kółko, co poważnie mnie irytuje.

Nie, Jess. Nie interesuje mnie ani on ani jego uczucia! Ale skoro tak bardzo nie daje Ci to spokoju to biegnij za nim i zapytaj go, dlaczego tak się zachował. — warczę, czując, że zaczynam tracić panowanie nad swoimi emocjami. — Tymczasem ja zostanę na zajęciach żebyś Ty później miała od kogo ściągać na testach, jak zwykle.

Myślisz, że bez Ciebie sobie nie poradzę? — pyta, mierząc mnie wzrokiem, który sprawia, że momentalnie zaczynam żałować wypowiedzianych wcześniej słów. — No dalej, Vivienne. Miej jaja i powiedz, co myślisz! No chyba, że tak na prawdę masz na imię Chloe, co?

Przegryzam wargę z nerwów, a do moich oczu cisną się łzy, które za wszelką cenę próbuję powstrzymać. — Dasz radę, Vivi. Dasz sobie pierdoloną radę. — Powtarzam w myślach i biorę głęboki oddech by nieco się uspokoić. 

Przepraszam, Jess. — szeptam i nie czekając na reakcję dziewczyny opuszczam pomieszczenie. 

Szybkim krokiem przemierzam korytarz w poszukiwaniu pieprzonej toalety, której jak na złość nigdzie nie widać. Wbiegam schodami na drugie piętro i zaczynam rozglądać się na boki, a moje serce zaczyna przyśpieszać, gdy na horyzoncie pojawia się dobrze znana mi postać. Momentalnie odwracam się na pięcie i chcę wrócić do sali, jednak zostaję zatrzymana przez niski głos mężczyzny.

Zaczekaj! — krzyczy i nim się orientuję, znajduje się obok mnie. — Wiem, że to Ty! To z Tobą rozmawiałem kilka godzin temu. Cholera te oczy rozpoznam na pieprzonym końcu świata! Dlaczego mnie okłamałaś? — przełykam głośno ślinę i spinam wszystkie mięśnie, gdy chwyta mnie za łokieć.

Puść mnie! — warczę, wyszarpując rękę z jego uścisku, który momentalnie poluzowuje, unosząc dłonie w geście poddania. 

Przepraszam, nie chciałem Ci zrobić krzywdy. — oznajmia, spokojnym tonem. — Po prostu jestem ciekawy, dlaczego nie powiedziałaś mi jak naprawdę masz na imię, tylko tyle chcę wiedzieć. — przewracam oczami i odchylam głowę do tyłu, głośno wzdychając.

A co za różnica jak mam na imię? — pytam, zmniejszając między nami dystans. — Nie znamy się i zarówno dla Ciebie jak i dla mnie będzie lepiej jak tak pozostanie! — syczę, uderzając palcem w jego klatkę piersiową. 

Lepiej? Dlaczego? — pyta, chwytając mój palec, przez, co momentalnie na niego spoglądam, a przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. — Dlatego, że jestem Kylianem Mbappe? —dopytuje i przysięgam, że wyczuwam w jego głosie smutek. 

BAD LIAR || K.MWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu