1.

395 34 33
                                    

VIVIENNE.

Biegnę... Mój oddech z sekundy na sekundę przyśpiesza, a tętno rośnie w zastraszającym tempie. Jestem bosa, a moje stopy dają o sobie znać przy każdym zetknięciu z twardym, chropowatym asfaltem. Moje poszarpane ubranie nieco krępuje moje ruchy, jednak nie mam czasu by teraz się tym zajmować. Na zewnątrz panuje totalna ciemność, a ciszę przerywa tylko mój głośny oddech i krzyk biegnącego za mną oprawcy. Boję się... Tak bardzo się boję, bo wiem, że z każdym pokonanym metrem tracę ostatnie resztki sił. Wiem, co mnie czeka, gdy ten człowiek mnie dopadnie, jednak wiem, że to nieuniknione. Ostatni raz spoglądam przez ramię zauważając jego twarz. Jest cała zakrwawiona, zapewne od ciosu który udało mi się zadać podczas szarpaniny, jednak nawet to nie powstrzymuje go przed dalszym atakiem. Widzę obrzydliwy uśmiech malujący się na jego twarzy i nawet nie wiem kiedy znajduje się tuż przy mnie. Chwyta mnie za rękę, którą od razu próbuję wyszarpać. Ostatkiem sił próbuję go od siebie odepchnąć i gdy to mi się udaje słyszę przeraźliwie głośny dźwięk klaksonu, a następnie zauważam rażące mnie po oczach światło pędzącego wprost na mnie samochodu. Nie mam już szans na ucieczkę, dlatego zastygam w miejscu i czekam na pewną śmierć, w oddali słysząc głośne wołanie mojego oprawcy.

"Należysz do mnie, Vivienne."

"Jesteś tylko moja."

Cholera! To tylko zły sen. To tylko zły sen. — powtarzam sobie i podnoszę się na łóżku, próbując uspokoić swój oddech. Przecieram spoconymi dłońmi swoją twarz i próbuję wymazać z pamięci ten koszmarny sen, co jak się okazuje wcale nie jest prostym zadaniem.

Spoglądam na zegarek, który wskazuje godzinę trzecią czterdzieści osiem i wzdycham głośno, zdając sobie sprawę z tego, że zostało mi niecałe trzy godziny snu. Ponownie chcę wrócić do krainy Morfeusza, ale właśnie w tym momencie drzwi mojego pokoju się otwierają. Przegryzam nerwowo wargę, zauważając w nich chwiejącego się na nogach Flynna. Zauważam szklankę wypełnioną do połowy jakimś alkoholem, którą przykłada do ust, a następnie słyszę głośny dźwięk tłuczącego się szkła. Przełykam głośno ślinę i zdaje sobie sprawę, że mój sen to był tylko wstęp do koszmaru, który odegra się tej nocy...

Rozbieraj się! — rozkazuje. — No już! Na co czekasz?

Próbuję drżącymi dłońmi pozbyć się swojej piżamy, jednak nawet tak proste zadanie w tej chwili mnie przerasta, co zdecydowanie nie polepsza mojej obecnej sytuacji.

Dasz sobie radę, Viv. Przecież to nie pierwszy raz... powtarzam sobie w myślach i przymykam na chwilę powieki by żadna z łez, które cisną mi się do oczu nie wypłynęła. Flynn nie toleruje płaczu. Uważa to za cechę ludzi słabych, a takimi od zawsze gardził. Zrozumiałam to po pierwszym wymierzonym w moją stronę siarczystym policzku. Od tej pamiętnej chwili nigdy nie uroniłam żadnej łzy w jego towarzystwie...

BAD LIAR || K.MTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon