4.

213 24 11
                                    

VIVI.

Wsiadam do samochodu, w którym czeka już na mnie Flynn i po jego minie mogę od razu wywnioskować, że nie jest w najlepszym humorze. 

Gdzie Ty do cholery jasnej byłaś? Przecież umawialiśmy się, że masz czekać przed pierdolonym wejściem do klubu. — przełykam głośno ślinę i syczę z bólu, gdy blondyn pociąga za moje włosy. — Nawet tak prostego zadania nie potrafisz wykonać głupia suko?

— Przepraszam — szeptam, nie podnosząc swojego wzroku w obawie, że mnie uderzy. — To się więcej nie powtórzy. — obiecuję, mimo iż wiem, że umawialiśmy się, że będę czekać na tyłach klubu. 

No ja myślę... Ale i tak masz mi wynagrodzić stracony przez Ciebie czas. — kiwam głową na znak, że zrozumiałam i nachylam się by pocałować chłopaka, jednak w ostatniej chwili zostaję odepchnięta. 

Nie bądź taka zachłanna, kochanie. Dojedziemy do domu to dostaniesz to czego tak pragniesz. — widzę szyderczy uśmiech malujący się na jego twarzy i przysięgam, że rozważam w głowie przez dobrą chwilę wyciągnięcie ze schowka pistoletu i strzelenie mu prosto w ten pusty łeb. 

Powstrzymuję się jednak, gdy przed oczami staje mi wizja spędzenia reszty życia w więzieniu i posłusznie opadam na siedzenie pasażera. 

Po powrocie do domu od razu chcę udać się do swojego brata jednak gdy tylko przekraczam próg drzwi od razu zostaję pociągnięta za rękę i rzucona na drewniany stół znajdujący się w salonie. 

Czas na rekompensatę, skarbie. Rozbieraj się, natychmiast! — rozglądam się na boki zauważając Nate'a i Zack'a, którzy siedzą na sofie przyglądając się całej akcji. Zbieram się na odwagę i wstaję ze stołu, co wyraźnie nie podoba się blondynowi. 

Nie będę tego robić, gdy oni tutaj są. — oznajmiam spokojnym choć stanowczym tonem i w duchu modlę się żeby chociaż ten jeden raz mnie wysłuchał. 

Nate, Zack spierdalajcie. — krzyczy, po czym podchodzi do mnie, a jego obleśne dłonie zaczynają wędrówkę po moim ciele. 

Wzdrygam się, gdy wchodzi we mnie i w duchu modlę się by moja męka trwała jak najkrócej.

KYLIAN.

Budzę się z okropnym bólem, który dosłownie rozsadza mi głowę i od razu przeklinam się w myślach za to, że wczoraj nie potrafiłem odmówić sobie tej pierdolonej whisky. Powoli wstaję z łóżka i lekko chwiejnym krokiem udaję się do łazienki. Wchodzę pod prysznic i przymykam powieki czując jak letnia woda zaczyna kojąco działać na moje ciało. Do mojej głowy od razu wracają wspomnienia z poprzedniej nocy, a widok seksownej, zielonookiej kelnerki sprawia, że mój kutas momentalnie staje się twardy. Wiem, że nie wygram z rosnącym we mnie pożądaniem, dlatego chwytam go w dłoń i zaczynam poruszać nią coraz szybciej. 

Mam nadzieję, że to o mnie myślisz robiąc sobie dobrze. — otwieram oczy i zszokowany spoglądam w bok zauważając opartą o framugę drzwi, drobną blondynkę.

Co Ty tu robisz, Lexi? I skąd do cholery masz klucze do mojego mieszkania? — pytam, obserwując jak jej dłonie sprawnie rozpinają zamek w sukience,  która od razu ląduje na podłodze.

Przegryzam wargę i dokładnie badam wzrokiem każdy centymetr jej nagiego ciała, które jest naprawdę seksowne.

Czy to teraz ważne? — pyta ledwie słyszalnie i podchodzi do mnie kładąc swoje drobne dłonie na moim kutasie. Kręcę przecząco głową i złączam nasze usta w krótkim choć intensywnym pocałunku, a następnie daję jej znać, że ma się mną zająć, co bez mrugnięcia okiem robi.

BAD LIAR || K.MWhere stories live. Discover now