2.

235 28 47
                                    

Vivienne.

Wychodzę z metra i szybkim krokiem kieruję się w stronę uczelni. W międzyczasie wkładam do telefonu wcześniej kupioną kartę i od razu wysyłam sms'a do Nancy.  Z powrotem chowam telefon do kieszeni kurtki i uśmiecham się szeroko, zauważając idące w moim kierunku dwie dziewczyny: Jess i Louise, z którymi trzymam się od początku studiów, czyli kilka miesięcy. 

Hej, Viv. Co powiesz na zerwanie się z pierwszych zajęć i pójście na mały shopping? — przełykam głośno ślinę i od razu szukam w głowie jakiejś dobrej wymówki. 

Jess, za niedługo kolokwium. Dobrze wiesz, że jak go nie zdasz to ojciec odetnie Cię od pieniędzy. Pamiętasz, co było ostatnim razem, gdy przyłapał Cię na zakupach w czasie zajęć?

Ugh, czy Ty zawsze musisz mieć odpowiedź na wszystko? — pyta, przewracając teatralnie oczami. — To może wybierzemy się tam po zajęciach? Naprawdę czuję silną potrzebę kupienia sobie czegoś nowego, a najnowsza kolekcja torebek Hermes śni mi się po nocach. To naprawdę istny koszmar.

Ja jestem za. — odzywa się Louise, unosząc przy tym ręce do góry. — A Ty? — pyta, wypalając mi dziurę w twarzy.

Nie mogę pozwolić by takie koszmary spędzały sen z powiek naszej małej Jess. — oznajmiam, siląc się na uśmiech. — Ale mogę pójść tylko na chwilę, bo później obiecałam tacie, że pomogę mu przy sprzątaniu naszego nowego domu. — kłamię, starając się jak najbardziej zagłuszyć w głowie poczucie winy.

Wiem, że to, co robię, a raczej to kogo udaję jest ohydne, ale nie potrafię inaczej. Nie potrafię nikomu powiedzieć pieprzonej prawdy o moim życiu. Poza tym wyjawienie komukolwiek prawdy o mnie mogłoby mieć fatalne skutki i nieść za sobą nieprzyjemne dla mnie konsekwencje. Dlatego zwyczajnie w świecie udaję kogoś kim nie jestem i muszę przyznać, że robię to już tak długo, że tak naprawdę sama zapominam kim byłam.

Nie możecie wynająć jakiejś ekipy sprzątającej? To chore, że musisz sprzątać. 

Wiesz... — zaczynam

Koniec tematu, bo nasza królowa Jess zaczyna świrować! — wtrąca się Louise, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. — No co? — pyta, spoglądając na oburzoną blondynkę. — Jess, normalni ludzie sprzątają w swoich domach, co gorsze normalni ludzie chodzą do pracy i ciężko pracują na wszystko. — zaczyna tłumaczyć, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. — Naprawdę nie wiem jakim cudem dostałaś się na medycynę.

Tatuś finansuje tę uczelnię. — oznajmia wzruszając ramionami, a z ust Louise wydobywa się głośne westchnienie. 

~•~

Pierwsze godziny na wykładach mijają mi w miarę dobrze, niestety pod koniec zajęć moje zmęczenie daje o sobie znać i ostatkiem sił staram się nie zasnąć, co zdaje się czymś niemożliwym do wykonania. 

Panno Clark, jeżeli moje zajęcia są dla Pani zbyt nudne to zalecam zmienić grupę lub kierunek studiów. — Unoszę swoją głowę i napotykam złowrogie spojrzenie wykładowcy.

Prze... Przepraszam. — szeptam i mimowolnie przegryzam wargę z nerwów. — Obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy. — dodaję, na co wyraz twarzy nauczyciela lekko łagodnieje. 

Obserwuję jak odwraca się na pięcie i podąża w kierunku tablicy zawieszonej na ścianie. Chwyta za marker leżący obok i przez chwilę zawzięcie bazgra coś na białym tle. 

" 24 Rue du Commandant Guilbaud, 75016 Paris

Marszczę brwi czytając adres znajdujący się na tablicy, jednak za cholerę nie wiem dokąd on prowadzi. 

BAD LIAR || K.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz