Rozdział I 2/2

18 1 0
                                    

Otworzyłam drzwi a przede mną stali dwaj wysocy policjanci. Cała drżałam gdy mówili mi że ojciec miał wypadek z jakąś swoją kochanką. I zginął. Mój zepsuty świat jeszcze bardziej się rozleciał. Nie byłam z nim blisko ale umierając, zabrał mój dotychczasowy świat. Zostałam sierotą. Poczułam ciepłe łzy na policzkach. Usiadłam na kanapie i zaczęłam pociągać drastycznie nosem. Zostałam sierotą. Wbiłam sobie paznokcie w wydziaraną skórę by trochę zająć głowę czymś innym niż śmiercią ojca. Po kilku godzinach ryczenia jak małe dziecko i drapania nóg w końcu trochę ochłonęłam. Kazali mi się natychmiast wyprowadzić. Płakałam paląc peta i próbując spakować cały świat w walizkę. Robiłam to 3 godziny. Idealny prezent na moje pojutrzejsze 17 urodziny. Zaczynałam szkołę mając 6 lat więc teraz rozpoczynałam swój ostatni rok. To miała być moja ostatnia noc spędzona w tym domu, w tej szkole, w tym mieście, w moim świecie. Jutro mam podobno ostatni raz zobaczyć moich przyjaciół. Wyjadę do miasta obok. Tam jest niby wielki dom dziecka z własną szkołą, do której mam chodzić do 18 roku życia. Jeszcze jeden rok, powtarzałam sobie w myślach. Teraz tylko musiałam nie zostać zaadoptowana i wytrwać rok w tej nieznanej budzie. Nie spałam przez całą noc. Około czwartej wstałam bo już nie umiałam leżeć. Dzisiaj na szczęście nie musiałam iść do szkoły, ale miałam pozbyć się rzeczy z domu. Do 14 Sprzątnęłam większość i zrobiłam ostatnie ciasto cytrynowe w starym domu. Już nawet o tym nie myślałam. O niczym już nie myślałam. Czułam się martwa. To robienie ciasta cytrynowego to był jakiś trans. Ciekawe jak zareagują przyjaciele na tą morderczą nowinę. Napisałam im tylko że musimy się spotkać dzisiaj i to ważne. Nancy specjalnie przełożyła swoje zajęcia baletu by się spotkać. Moje serce już dawno nie istniało. Od razu po spotkaniu policjantów rozpadło się na miliardy kawałków. Gdy w końcu upiekłam ciasto mogłam ostatni raz rozkoszować się tym słodko-kwaśnym smakiem mojego ulubionego przysmaku w domu. Spięłam włosy w długi, chudy kucyk, ubrałam kurtkę i poszłam pod szkołę po Aidena i Nancy. Zobaczyli mnie a następnie popatrzyli na siebie ze zdziwieniem prawie od razu łagodniejąc. Potem zaczęli wolno biec w moją stronę.
-Siemasz Vivian!!
-Siemka Vivi!
Cały czas mój wyraz twarzy był smutny i martwy, po prostu jakbym nie chciała, nie umiałam się uśmiechnąć.
-Dzień niedobry.
Powiedziałam. Na ich twarzach malowała się niewiadoma. Moi przyjaciele wiedzieli że nienawidzę jak ktoś dopytuje "co się stało?" więc w tym momencie myśleli że cisza mi pomoże jednak, każda ostatnia spędzona sekunda z nimi wbijała mi ostry nóż w serce. Doszliśmy do naszej ulubionej kawiarni. To nasze miejsce do poważnych rozmów. Płakaliśmy, śmialiśmy, smuciliśmy, baliśmy się w tym miejscu nie raz. Tym razem myślę że nie obejdzie się bez pierwszej i trzeciej pozycji z poprzedniego zdania. Nie wiedziałam czy dam radę żyć bez nich. Z Nancy poznałam się w przedszkolu, a z Aidenem poznałam się totalnie na przypale bo odwoził mnie z mojej pierwszej mocnej imprezy. Jest takim trochę chłopakiem wychowanym z dziewczynami. Weszliśmy i zajęliśmy nasze ulubione miejsce. Ludzie twierdzą że to miejsce w kawiarni jest niefortunne jednak to nie prawda. Dzisiaj wypalali we mnie swym wzrokiem wielkie dziury. Położyłam głowę na oparciu i odwróciłam wzrok. Po czym wbiłam w ich tęczówki błagalne spojrzenie, próbując się jeszcze nie rozpłakać.
-Mój ojciec zginął w wypadku z kochanką, nie mam domu, jestem sierotą, muszę wyjechać do sierocińca dwa miasta dalej.
Z ich oczu zaczęły ciurkiem lecieć łzy, z wzajemnością. Nikomu w życiu nie życzę takiego uczucia. Dziesięć minut siedzieliśmy i szlochaliśmy.
-To jakiś jebany żart!?
Spytał błagająco szatyn.
Pokiwałam przecząco głową, przygryzając wargę.
-Ja pierdolę, jak my bez ciebie wytrzymamy?
Spytała Nancy.
-Sama nie.... wiem jak ja bez...... w..as.
Powiedziałam cicho i wolno szlochając.
Pogadaliśmy trochę. Będę za nimi strasznie tęsknić. Pozbierałam się i poszłam na przystanek. Odprowadzili mnie i ze łzami w oczach odjechałam. Na szczęście przed przystankiem się obudziłam. Po około godzinie nalazłam adres i powoli weszłam do budynku.

An Extraordinary Turn Of EventsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz