Rozdział trzydziesty drugi; Okłamaliśmy się już zbyt wiele razy.

2.6K 143 35
                                    

🎧 Pieces  — Andrew Belle

🎧 Pieces  — Andrew Belle

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ethan

Przez całe życie powtarzałem sobie, że muszę być twardy. Wierzyłem, że tylko w taki sposób dam sobie radę w tym świecie.
    Pamiętam, że jako dzieciak marzyłem o tym by być jak superbohaterzy z bajek. Móc tak, jak oni zakładać żelazną zbroje i stawać się niezniszczalnym.
    Nie chciałem jednak zbawiać tym świata, a siebie.
    Mimo wszystko złego co zrobiłem nie chciałem się poddać. Jeszcze nie wtedy. Dlatego każdego dnia budowałem swoją własną nieprzeniknioną barierę, myśląc, że to jest klucz do szczęścia. Klucz do spokoju.
    Lata mijały, a ja utwierdzałem się w przekonaniu, że uczucia to tylko przeszkoda i niewygodny bagaż. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo oszukiwałem samego siebie.
    Dopiero niedawno, gdy pewna niebieskooka blondynka dostrzegła we mnie coś więcej i zburzyła te tworzoną przez lata twardą powłokę moje życie nabrało sensu. Jednak ten sens, ten pierwiastek nadziei, roztrzaskał się na kawałki w przeciągu kilku przeklętych minut tej marcowej nocy.

    I, mimo że wydarzenia z tamtego dnia pamiętam, jak przez mgłę, to doskonale zapamiętałem ten przeszywający moje ciało ból. Ból, który nie miał nic wspólnego z połamanymi żebrami.
    Czułem, jakby ktoś wyrwał mi kawałek duszy, a świat stał się ciemniejszy niż, kiedykolwiek wcześniej.
    Wszystko znów wydało się takie cholernie bezcelowe.
    Rzeczywistość brutalnie przypomniała mi, że nawet najjaśniejsze światło w końcu gaśnie w mroku. I że nawet najtwardsza zbroja nie wystarcza, kiedy konfrontujemy się z czymś tak przerażającym, że czujemy, jak ciemność pozbywa nas każdego skrawka szczęścia, jakie kiedykolwiek poczuliśmy.

    Nadal męczą mnie myśli, czy może jednak poddanie się nie byłoby lepszym zakończeniem — kresem niekończącej się walki przepełnionej strachem i niepewnością.
       Bo w końcu, ile bólu może znieść ludzka psychika?

     Przesunąłem wzrokiem po stojących przede mną w wysokich ciemnych wazonach wiązankach. Ścięte kwiaty miały w sobie coś, co przyprawiało mnie o nieprzyjemne kołowanie serca. Kojarzyły mi się z      pogrzebami.
      Może dlatego nigdy ich jej nie kupiłem?

      Spuściłem lekko głowę, mrużąc oczy, gdy w moich skroniach odezwał się pulsujący ból. Według zaleceń powinien nie ruszać się, że szpitala przez kolejne kilka dni, ale oczywiście musieliby mnie zatrzymać tam siłą, żebym to zrobił.

        — Pomóc w czymś Panu? — dobiegł do mnie głos kobiety, która już od wejścia przyglądała mi się ukradkiem.
  
       Zapewne widziała już tu wielu zagubionych mężczyzn patrzących na różnego rodzaju i koloru kwiaty, próbując sobie przypomnieć o tych ulubionych swojej ukochanej.

          — Ma Pani piwonie? — zapytałem, zwracając do niej twarz.

    Starsza kobieta zmrużyła lekko oczy zapewne przyglądając się moim siniakom na twarzy, jednak po chwili skinęła głową.

Lost ParadiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz