Rozdział piętnasty; Rodzina jest najważniejsza.

10.8K 526 151
                                    


  San Francisco było naprawdę ładnym miastem

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.

  San Francisco było naprawdę ładnym miastem. Mimo że wysokie wieżowce i przepełnione samochodami ulice przypominały mi Manhattan czułam się tu zupełnie inaczej.
Z zaciekawieniem wyglądałam przez szybę taksówki, która sunęła przez malownicze uliczki, mijając kolorowe domy w stylu wiktoriańskim i charakterystyczne tramwaje.
Nawet powietrze zdawało się inne, jakby miało w sobie nutkę swobody i orzeźwienia, którego nigdy nie zaznałam w Nowym Jorku.
Może... może i mnie byłoby tutaj dobrze?

Odepchnęłam szybko od siebie te dziwną myśl i zerknęłam na ekran swojego telefonu, który zaciskałam w dłoni. Było po jedenastej. Nieprzespana noc, długi lot i trzy godzinna zmiana czasu coraz bardziej dawała mi w kość co zapewne przyznałby również siedzący obok mnie Ethan.
Mimo że udało nam się przespać ostatnie dwie godziny lotu wyglądaliśmy, jakbyśmy mieli na głowie wspólny kredyt i minimum trójkę dzieci.
Dziwne porównanie... jednak dziwniejsze było to, że ta wizja nie była dla mnie aż tak przerażająca, jak powinna.

— Jesteś pewny, że nie chcesz iść ze mną? — zapytałam, gdy tylko kierowca zatrzymał się, pod szpitalem którego adres wysłała mi w wiadomości siostra, gdy tylko wylądowaliśmy.

Ethan spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.

— To rodzinne sprawy — odparł, wyciągając z bagażnika moją walizkę — Pojadę do Aarona, a ty spędź tu tyle, ile potrzebujesz.

Skinęłam głową. Nie zamierzałam naciskać na to, żeby tam ze mną poszedł, bo i tak zrobił już dla nie więcej, niż śmiałabym prosić.

— Prześpij się — rzuciłam, odbierając od niego swój bagaż.

Spojrzał na mnie, unosząc brew.

— Sugerujesz coś? — zapytał, pochylając się lekko w moją stronę.

— To, że kiepsko wyglądasz — wyjaśniłam, na co on przewrócił ostentacyjnie oczami.

— Mówił Ci ktoś, że dziwnie okazujesz sympatie? — zapytał, na co wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko — Uciekaj już... — wskazał ruchem głowy w stronę wejścia do budynku — Wątpię, żebyś mnie potrzebowała przez jakiś czas, ale w razie czego jestem pod telefonem.

Uśmiech wpełznął mi na usta.
Przy Ethanie bycie mniej przerażoną otaczającym światem wydawało się naprawdę łatwe.

Stałam na chodniku jeszcze moment, patrząc, jak taksówka oddala się ode mnie z każdą sekundą, a gdy w końcu zniknęła mi z oczu odwróciłam się przodem w kierunku gmachu szpitala Saint Francis Memorial.
Nie tak wyobrażałam sobie pierwszy raz w Kalifornii.

Zaciskając dłoń na rączce walizki ruszyłam przed siebie. Odkąd tylko wylądowaliśmy mój telefon wibrował od wiadomości i połączeń od Luke'a i Evy, jednak nie miałam teraz do tego głowy. Wyjaśnię im wszystko jak wrócę; jak będzie spokojnie.
Ruszyłam przez szpitalne korytarze, zgodnie z wskazówkami Naomi, czując, jak moje serce z każdym krokiem bije coraz szybciej. Jak chyba każdy nienawidziłam szpitali. Kiedy udało mi się dostać na piąte piętro wybrałam numer siostry, ale zanim nacisnęłam na niego dostrzegłam blondynkę stojąca zaledwie kilkanaście kroków ode mnie.

Lost Paradiseحيث تعيش القصص. اكتشف الآن