15.

6.9K 266 53
                                    

LAURA

W tym tygodniu mało rozmawiałam z Ethanem. Byłam na niego zła, za to jak zachował się w stosunku do mnie we wtorek. Prowadziliśmy rozmowy z Emily i udało się nam namówić ją na współpracę. Na początku była bardzo niechętna i negatywnie do nas nastawiona, ale z każdym dniem przekonywała się coraz bardziej. W końcu zgodziła się na wystosowanie pozwu oraz podała wszelkie szczegóły dotyczące jej sprawy i nazwiska innych dziewczyn, które podobno również zostały przez niego skrzywdzone. Oboje z Ethanem jej wierzymy, ponieważ nie ma powodu do tego, aby kłamać. Z pracy zwolnił ją on, nie była w nim skrycie zakochana ani o niego zazdrosna i podczas rozmów nie wydawała się psychopatką, co świadczy o tym, że prawdopodobnie mówi prawdę. Po za tym miałam okazje poczuć na swojej skórze jak bardzo ten człowiek jest agresywny, więc nie zdziwię się jeżeli okaże się również mieć skłonności do molestowania.

Dzisiaj jest sobota, więc idę odwiedzić Leo. Obudziłam się najwcześniej jak mogłam i jestem już gotowa do wyjścia. Wizyty rozpoczynają się o godzinie dziesiątej, więc mam jeszcze pół godziny.

-Zawieziesz mnie na spotkanie z Leo?-proszę Melisse, bo na dworzu jest cholernie zimno i leży śnieg.

-Jasne! Już wychodzimy?

-Tak.

-To możesz już zejść do auta i tam na mnie poczekać.

Biorę od niej kluczyki i zjeżdżam windą do podziemnego garażu. Przychodzi po około pięciu minutach i ruszamy w drogę.

-Jak nastawienie przed wizytą?

-Tak jak zwykle.-wzdycham przeciągle.-Wiem, że nie jest tam szczęśliwy, a mimo to nic z tym nie robię.

-Robisz bardzo wiele Lauri, naprawdę. Nie zadręczaj się, bo to tylko wpływa na ciebie negatywnie. Nazbierasz pieniądze, to przeniesiesz go do prywatnego ośrodka, a później, gdy sąd zobaczy, że masz stałe zarobki, na pewno przydzieli ci prawa rodzicielskie.

-Wiem. Po prostu...-zaczynam.-Po prostu jest mi ciężko, gdy muszę go oglądać w takim stanie. Na każdej wizycie jest smutny i wygląda jakby ktoś wyciągnął z niego chęci do życia.

-Jest silnym chłopakiem. Da sobie radę.-zapewnia Melissa i łapie mnie za rękę.

Dalszą trasę pokonujemy w milczeniu, a gdy docieramy do ośrodka jestem idealnie minutę przed czasem. Żegnam się z przyjaciółką buziakiem w policzek i opuszczam pojazd.
Wchodzę do ohydnego budynku, który samym swoim wyglądem wywołuje we mnie negatywne emocje. Idę do pokoju, gdzie przebywa wychowawczyni Leo i na szczęście ją tam zastaje.

-Dzień dobry. Ja do Leo.-staram się być uprzejma.

-Siedzi na świetlicy.-rzuca od niechcenia, skanując mnie wzrokiem od góry do dołu.

Stary, obrzydliwy babsztyl.

Wchodzę schodami na drugie piętro, gdzie znajduje się świetlica. Leo siedzi pod ścianą sam, a jeden chłopiec mówi coś do innych dzieci i pokazuje na niego palcem. Na ten widok pęka mi serce, a w oczach czuję palące łzy. Mimo chęci rozpłakana się na środku, zbieram się w sobie i przybieram na twarz maskę. Podchodzę do chłopaka, który jest rudy i nagabuje inne dzieci przeciwko Leo.

-Ej!-zwracam jego uwagę.-Dlaczego pokazujesz palcem na mojego brata ?

-Bo jest dziwny.-zaczyna się śmiać, a inne dzieci do niego dołączają.

Co za niewychowane bachory.

-Widziałeś swój kolor włosów? Wyglądasz jak marchewka. To dopiero dziwne.-robię skrzywioną minę.

My Addiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz