Siedząc w luksusowym fotelu, wyglądał na człowieka, którego jedno słowo znaczyło więcej niż samego prezydenta i może faktycznie dzięki swoim wpływom potrafił wiele zdziałać, ale ja nie tego chciałam. Próbował mnie przekupić i choć nie znałam jego prawdziwych intencji, tego dlaczego zaproponował to tak nagle i to osobie, której jako ostatniej powinien pokazać swoją twarz, to nie mogłam teraz się nie zgodzić. Wierzyłam, że nagle wpadnie Chris i moja zgoda nie będzie nic znaczyła, bo nie będzie już samego Mullera.

— Odmawiając, popełniłabyś ogromny błąd. — Uśmiechnął się mężczyzna, słysząc moje potwierdzenie. — Możesz stać się kimś, twoje nazwisko będzie budzić strach i... — ucichł na moment, a jego wzrok stał się nieobecny.

Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę, bo jego zachowanie było zbyt nienaturalne, by świadczyło o czymś dobrym. Tym bardziej, że wyraz twarzy mężczyzny z zadowolonej, zmienił się na wściekły.

— No, chyba że jednak postanowisz mnie oszukać — warknął, wściekły nagle zmieniając swoje nastawienie, a ja poczułam lodowaty dreszcz, który przeszedł po całym moim ciele — Lokalizator schowany pod kurtką, by wskazać moje miejsce pobytu Chrisowi, no nieźle. — Podniósł się z fotela, a ja momentalnie zaczęłam się cofać, chcąc uciec. — Myślałaś, że jeśli się mnie pozbędziesz, Muller przestanie istnieć. — Uśmiechnął się kpiąco. — Jesteś w błędzie. Ale skoro tak się natrudziłaś, by sprowadzić do mnie Chrisa, przynajmniej zabiorę cię razem ze sobą. — Podszedł do aneksu kuchennego. — Podobno noży boisz się najbardziej. — Wyciągnął ze stojaka jeden z wcześniej wspomnianych przedmiotów, a serce zabiło mi boleśnie w klatce piersiowej. — Zobaczymy się jeszcze dzisiaj w piekle, ale już teraz jedno mogę ci powiedzieć. Moja śmierć niczego nie zmieni.

Zatrzymałam się na moment, dokładniej analizując jego słowa. Nic to nie zmieni? Więc to nie on był prawdziwym Mullerem? Mężczyzna, które ścigałam przez tak długi czas, tak naprawdę nie był tym, kogo szukałam. No oczywiście, że nie był. Inaczej nie pokazałby mi się tak prędko. Ale wszyscy inni myśleli, że to właśnie on. Nawet Mary i Sergio w to wierzyli. A może przez ten cały czas to właśnie on pełnił rolę Mullera. Był nim dla wszystkich, oprócz jednej osoby, tego, który naprawdę trzymał nad wszystkim władze. Wydawał mu polecenia, które według wszystkich były poleceniami mężczyzny stojacego przed moimi oczami  Wykonywał rozkazy kogoś innego, udając przed wszystkimi, że sam o tym decydował.

Ale skoro tak było. Czy prawdziwy Muller był w jakikolwiek sposób osiągalny? Dało się złapać osobę, która nigdy nie uchyliła o sobie nawet skrawka informacji?

Nawet jeśli istniał jakiś sposób, nie było mi dane się nad nim zastanowić, bo mój umysł, skupił się całkowicie nad znalezieniem drogi ucieczki. Widok zbliżającego się do mnie mężczyzny z nożem w ręce. Wiedza, że osoba, która dyktowała mu rozkazy, wiedziała o mnie więcej, niż mogłabym przypuszczać, jeszcze bardziej sprawiła, że chciało mi się płakać z bezsilności, bo wiedziałam, że nie było już drogi ucieczki. Cokolwiek bym nie zrobiła, prawdziwy Muller zawsze był o krok przede mną.

W końcu nie mogłam już dłużej opanować swoich emocji. Po policzkach zaczęły spływać strumienie łez, a ja bałam się nawet ruszyć do drzwi, w obawie, że wtedy mężczyzna rzuci się na mnie i wbije nóż w plecy. Stałam więc tak w miejscu i czekałam na ratunek kogokolwiek. Widziałam oczami wyobraźni swoje zmasakrowane ciało. Wszystko mnie bolało i czułam jedne wielkie dreszcze na całym ciele, jakbym już została dźgnięta. Tak się tego obawiałam, że zaczynałam to czuć z wyprzedzeniem.

Mówiło się, że przed śmiercią przelatuje życie przed oczami, ale ja nic takiego nie widziałam. Patrzałam tylko ze strachem, jak mój oprawca się do mnie zbliża. Może to dlatego, że wcale nie pogodziłam się z tym, że umrę. Nie godziłam się na to. Nie w takim momencie. Wierzyłam, że Harris zaatakuje na czas.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now