Rozdział 47

595 21 15
                                    

Siedziałam na skórzanej sofie, a migające światła co chwilę oświetlały moją twarz. W dłoniach trzymałam plastikowy kubek, a usta rozciągnęłam w szerokim uśmiechu gdy jakiś pijany nastolatek próbował do mnie zagadać. Zaśmiałam się dźwięcznie, widząc, że nie chce odpuścić, nawet jeśli nie odpowiedziałam nic na jego zaloty.

— Tim, mówiłeś, że załatwisz coś na dzisiejszy wieczór — odezwał się mój adorator, na całe szczęście tracąc zainteresowanie moją osobą.

— Obiecałem i słowa dotrzymałem — uniósł się dumą, zakładając rękę na zagłówek sofy. Jego wzrok powędrował w moim kierunku, tak samo jak reszty zebranej przy stole.

Nie minęła chwila, a można było usłyszeć już kilka śmiechów. Zawsze tak samo to wyglądało. Nikt nie musiał mi mówić, że nie pasowałam na dilerkę, bo doskonale o tym wiedziałam. Gdybym miała inne wyjście, broniłabym się przed tym rękami i nogami. Nienawidziłam tego co robiłam, a siebie tym bardziej, za to, że wciąż na moich ustach widniał szeroki uśmiech. Fałszywym, ale jednak.

Nie do końca wiedziałam, jak znalazłam się w tej sytuacji. W jednej chwili stałam w ciemnym zaułku, sprzedając prochy ludziom Chrisa, a w drugiej szłam z nieznajomym nastolatkiem do jego mieszkania.

— Myślałem, że się z nami podzielisz, ale chyba sam wszystko wziąłeś.

Kolejnym śmiechom nie było końca, lecz Tim wcale nie wyglądał, jakby przejął się słowami kolegów. Doskonale wiedział, że racja leżała po jego stronie. Byłam pewna, że nie mógł doczekać się, by zobaczyć miny znajomych gdy w końcu wyłożę na stół foliowe woreczki. Jego skinięcie głową uznałam właśnie za ten moment. Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam z niej dwa pakunki.

Tak jak się spodziewałam, ci, którzy jeszcze chwilę temu nie szczędzili drwin skierowanych w kierunku swojego znajomego, nagle zamilkli. Teraz już nie mieli nic do powiedzenia.

Tim z szerokim uśmiechem na twarzy nachylił się, by odebrać towar, lecz ja zabrałam go z jego zasięgu.

— Najpierw kasa — powiedziałam stanowczo, lecz z ust nie znikł mi szeroki uśmiech.

— Dam za chwilę. — Nachylił się jeszcze bliżej.

Cmoknęłam niezadowolona i naprawdę zirytowana. Wystawiłam palec przed siebie, blokując mu dalszy ruch. Nastolatek posłusznie się zatrzymał, będąc odrobinę zaskoczony moim zachowaniem.

— Teraz, albo zrobi się nieprzyjemnie. Nie lubię marnować swojego czasu. — Choć na twarzy wciąż miałam lekki uśmiech, to wpatrywałam się w jego oczy, przekazując mu tym swoją groźbę.

Przez chwilę zapadła między nami cisza. Nikt się nie odezwał i nawet muzyka przestała grać, gdy utwór właśnie dobiegł końca.

— Więc? — dopytałam.

Chłopak uśmiechnął się na pokaz, lecz chyba na prawdę się przeraził.

— Niech będzie. — Wstał z sofy i wyszedł z pokoju.

Nikt więcej nie odważył się do mnie odezwać, a ja nie prowokowałam ich do tego. Uniosłam swój kubek i upiłam z niego niewielki łyk alkoholu. Wódka z colą. Czego innego spodziewać się po domówce?

Oparłam się wygodnie, oczekując, aż Tim przyniesie pieniądze.

— Świetnie dziś wyglądasz. — Jedynie mój adoratorów był na tyle pijany, by nie wyczuć napiętej atmosfery.

Nie zwróciłam na niego uwagi, tylko wsłuchałam się w tekst lecącej z głośnika piosenki.

Byłam na siebie zła za to co robiłam, a jedyne co trzymało mnie, bym nie zwariowała, była myśl o Aaronie. To dla niego to wszystko robiłam. Chciałam go pomścić. Ale czy sposób, w jaki to robiłam, mógł to zrobić? Jak bardzo byłby zawiedziony na mój widok? To jak potrafiłam udawać, uśmiechać się i grozić, by dostać swoją część pieniędzy, był obrzydliwy. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafiłam. Czułam się, jakbym grała w jakim filmie. Tylko że wtedy mogłabym wyjść i wrócić do swojej starej ja, nie przejmując się rolą. Tymczasem godziny, dni mijały, a ja wciąż musiałam grać. Nikt nie powiedział "koniec". Ale nikt nie wymówił też słowa "akcja". Sama zaczęłam grać i najgorsze było to, że nie wiedziałam kiedy będę mogła przestać.

Zanim Cię PoznałamDonde viven las historias. Descúbrelo ahora