Rozdział 44

625 20 17
                                    

Dawno nie byłam w podobnej sytuacji i choć poprzednim razem mogłam śmiało powiedzieć, że osoba, przy której byłam, stanowiła dla mnie więcej, niż cały majątek świata, tak teraz wcale nie przeszkadzało mi to, iż jeszcze do niedawna chętnie wydrapałabym oczy niebieskookiemu brunetowi, który prowadził mnie jak gdybyśmy byli w sobie zakochani.

Oparłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy, nie obawiając się, że w ten sposób łatwo będzie mi wylądować na ziemi. Liczyłam na to, iż mężczyzna zdoła mnie przed tym uchronić.

Może to właśnie starał się zrobić, gdy nagle poczułam, że stanęliśmy. Uchyliłam powieki, natrafiając na mężczyznę z klubu, który był moim prześladowcą. Wtedy wywoływał u mnie niechęć, lecz teraz nawet pozwoliłam sobie przyjrzeć mu się z bliska. Skanowałam jego twarz swoim rozbieganym spojrzeniem i nawet pomimo starań nie potrafiłam zapamiętać najmniejszego szczegółu.

— Gwen, mówiłaś, że dzisiaj zostajesz w domu — odezwał się mój prześladowca i choć nic co mówił, nie było prawdą, to chciałam go przeprosić.

— Najwyraźniej stwierdziła, że nie jesteś dla niej dobrym towarzystwem. — Z odpowiedzią wyprzedził mnie Chris, a jego głos był wyjątkowo oschły. Chyba nie na rękę była mu ta rozmowa.

Nieznajomy mężczyzna spojrzał na niego, jakby doszukiwał się w nim czegoś ważnego, lecz nie potrafił tego znaleźć. Stwierdziłam to po pojawiającej się na jego czole ledwie widocznej zmarszczce. Lecz wystarczyło, by przeniósł się wzrokiem na mnie, by jego usta drgnęły nerwowo gdy chciał zacisnąć szczękę.

— Na pewno bym nie doprowadził jej do takiego stanu — odgryzł mu się nieznajomy. — Odprowadzę ją do domu. Chcę mieć pewność, że to właśnie tam trafi.

Kiwnęłam głową i chciałam podejść do mężczyzny, ale moje nogi wcale się nie ruszyły. Mężczyzna musiał mi pomóc. Nie potrafiłam nawet otworzyć ust, by podziękować mu, że tak się o mnie troszczył. Gdybym nie wróciła na noc, matka mogłaby się martwić.

— Gwen umówiła się ze mną, dlatego sam chciałbym zapewnić jej bezpieczny powrót do domu. — Chris wciąż nie ustępował. Jak zwykle był niesamowicie uparty. Nawet jeśli się o mnie martwił, to nie mógł darować sobie tego ostrego tonu w głosie? Jeśli oboje chcieli odprowadzić mnie do domu, to mogli zrobić to razem.

Musieli nie usłyszeć moich myśli, bo wciąż obrzucali się wrogimi spojrzeniami. Choć Chris zdecydowanie należał do tych bardziej opanowanych, podczas gdy od tamtego wręcz biła czysta wrogość.

— Nie wspominała mi o tobie wcześniej. — Zaczął nieznajomy.

Nie mogłam nikomu powiedzieć o Chrisie. Tylko Debby wiedziała, co tak naprawdę się między nami dzieje. Bo przecież prywatnie wciąż się nie lubiliśmy.

— Gewn, znasz go? — spytał mężczyzna.

Uniosłam wzrok na Chrisa, gdy mężczyzna wskazał na niego spojrzeniem. Kiedy zobaczyłam twarz niebieskookiego, skrzywiłam się, przypominając sobie, co przez niego przeszłam. Znałam go, ale zapewnienie siebie w myślach chyba nie było zbyt przekonujące. Musiałam się odezwać, ale tak mi się nie chciało. Lecz widząc ich popędzające spojrzenie, zmusiłam się do krótkiej odpowiedzi.

— Nienawidzę go — mruknęłam i chyba tylko ja spodziewałam się czegoś takiego, bo oboje przez chwilę milczeliśmy, lecz to Chris jako pierwszy zaśmiał się pod nosem, po czym uniósł rękę i poprawił mi włosy, które opadły na moją twarz, zahaczając przy okazji o policzek swoimi palcami.

— Dalej wściekasz się o ten karmelowy jogurt?

Tak szczerze to o nim już dawno zapomniałam. Było więcej sytuacji, w których mogłam upewnić się, iż nie żywiłam ciepłego uczucia do niebieskookiego, ale w momencie gdy przypomniał mi, jak zabrał mi ten jogurt sprzed twarzy i jeszcze był tak chamski, by obrzucać mnie swoim naburmuszonym spojrzeniem, to złość, którą wtedy do niego czułam, a została zastąpiona przez strach, właśnie wróciła.

Zanim Cię PoznałamKde žijí příběhy. Začni objevovat