Rozdział 22: Początek gry

350 30 1
                                    

VANDAL

Wszystko nabrało sensu gdy w końcu znalazłem człowieka, który był odpowiedzialny za wszystkie krzywdy jakie wyrządził młodej kobiecie, o której wciąż myślę. Najgorszą torturą jaką mógł jej wyrządzić to ponowne pojawienie się w jej życiu. I za to ukaram go najpierw.

Jednak na razie można się przecież lekko pobawić nową zabawką prawda?

W poniedziałek wieczór stałem niedaleko budynku, w którym aktualnie mieszkał Greg Williams. Nienawidziłem tego człowieka całym swoim ciałem dlatego należy mu się kara.

Gdy już myślałem, że dziś się nie zjawi, nagle podjechał. Kurier, którym wysłałem pewną, ładnie zapakowaną paczkę. Mężczyzna średniego wzrostu zaparkował na podjedzie białego domu z czerwoną dachówką, a następnie ruszył w stronę wejścia wraz z moim pakunkiem na mieszkańca tego budynku. Po kilkukrotnym pukaniu Williams wreszcie otworzył i jak zawsze pod wpływem alkoholu. Kurier wręczył mu paczkę na co ten był zaskoczony.

- Panie ja nic nie zamawiałem - wybełkotał ledwie żywy po procentach płynących w jego żyłach.

- Paczka została nadana do pana od anonimowego nadawcy - wyjaśnił młody blondyn i pożegnawszy się odszedł po czym wsiadł do białego busa z logiem firmy kurierskiej i odjechał.

- Zabieraj mi to stąd kurwa! - wykrzyczał za odjeżdżającym autem ale gdy kurier się nie wracał machnął jedynie ręką zabierając pakunek z sobą do środka.

Wyciągnąłem z kieszeni paczkę moich ulubionych papierosów oraz czarną zapalniczkę po czym odpaliłem jednego i od razu zaciągnąłem się nikotyną. Schowałem rzeczy do kieszeni spodni, a w wolną dłoń złapałem telefon odblokowując go i włączając specjalną ikonkę dzięki której widziałem co właśnie porabiał Greg.

Ponownie zaciągnąłem się papierosem i zacząłem wpatrywać się jak mężczyzna ostatkiem sił otwierał paczkę. W końcu w kilkunastu ciągnących się minutach udało mu się ją otworzyć, a ja w tym samym czasie spaliłem już dwie fajki. Williams zaczął powoli otwierać skrzydełka pudła, a gdy jego wzrok padł na zawartość po całym pomieszaniu jak i budynku rozniósł się straszliwy krzyk.

- O kurwa! - wykrzyczał odsuwając się od pakunku.

Bardzo dobrze wiedziałem co było w środku ponieważ sam byłem anonimowym nadawcą. Na początku dam mu ostrzeżenie, które za pewne i tak zbagatelizuje, ale właśnie na to liczę.

- Możesz podziwiać krew swojej prawej ręki. Już niedługo znajdzie się tam twoja Greg - przeczytał napis wykonany krwią jego przyjaciela.

Przyjaciela, którego zabiłem za napad na szkołę. Przyjaciela, którego jak się dowiedziałem nie był szefem gangu, a stał jedynie w cieniu. W cieniu Grega Williamsa. Biologicznego ojca mojego kwiatuszka.

Spojrzał na czarny nóż pokryty także krwią swojej prawej ręki, którym zabiłem właśnie jego. To taka mała pamiątka i ostrzeżenie na przyszłość. To nie ja wtargnąłem na ich teren. To oni wtargnęli na mój, a ja im pokarze kto wygra tę wojnę.

Wyłączyłem telefon i schowałem go z powrotem do kieszeni. Rozejrzałem się dookoła czy nie ma nikogo na ulicy ani przed domem nieopodal, ale nikogo nie zauważyłem. Ruszyłem szybkim krokiem w stronę domu Grega, poprawiając przy tym swoją czarną maskę na twarzy oraz kaptur na głowie tego samego koloru.

Przeszedłem niezauważony obok okna ponieważ za pewne alkoholik obecny w domu nawet nie zwracał na to uwagi przejęty zawartością dostarczonej niedawno paczki. Dotarłem wreszcie do drzwi, które prowadziły do piwnicy i za pomocą wytrycha, który miałem zawsze przy sobie otworzyłem drzwi, a następnie wszedłem do środka. Odpaliłem latarkę, którą miałem w kieszeni bluzy i odnalazłem bezpieczniki od światła. Otworzyłem metalową skrzynkę i odnalazłem odpowiednie korki po czym je przekręciłem, a w całym domu za pewne już zgasło światło.

VANDALWhere stories live. Discover now