Rozdział 2: Propozycja

451 20 2
                                    

PERSEFONA

Stałam w środku samej lawiny. Nie potrafiłam oddychać, ruszać się, a chodź by nawet mówić. Stałam jak słup soli, który mógł się rozlecieć w drobny mak za jednym uderzeniem. Vandal stał wciąż patrząc się na otaczających mnie mężczyzn, a z każdą sekundą wiedziałam, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Nagle poczułam szarpnięcie gdy jeden z osobników popchał mnie w tył, a następnie upadłam na twardy beton uderzając głową o ziemię. Poczułam narastający ból w całym ciele.

Wszyscy czterej rzucili się w stronę ciemnej postaci z zamiarem pobicia go, ale to jednak oni chyba zostaną najbardziej poszkodowani. Chłopak rzucił się w ich stronę uderzających ich pięściami po kolei. Chciałam wstać i uciec, ale moja głowa na to nie pozwalała. Czułam mroczki przed oczami gdy próbowałam wstać, a następnie znów opadałam na ziemie. Czułam się jakby przejechał mnie czołg.

Odgłosy walki ustały, a moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe. Próbowałam z tym walczyć, ale nie potrafiłam. To było zbyt silniejsze.

Nagle resztkami sił dostrzegłam nad sobą postać od razu rozpoznałam w niej znanego miastu Vandala. Poczułam jak moje ciało się uniosło nad ziemią, a następnie poczułam zapach męskich perfum, tytoniu i intensywny odór spreju do ścian.

- Zaniosę cię do domu kwiatuszku - to było ostatnie co zdołałam usłyszeć przed zamknięciem powiek.

* * *

Z samego rana obudziłam się wciąż ubrana tak samo jak wczoraj. Pojedyncze zdarzenia zaczęły do mnie docierać. Powrót do domu, pijani faceci, ten vandal, bójka, a następnie ciemność. Wciąż mnie zastanawiało jak wróciłam do domu. Ostatnie co pamiętam to słowa, które nieznajomy skierował do mnie "Zaniosę cię do domu kwiatuszku". To znaczy, że ten cały tajemniczy chłopak wiedział gdzie mieszkam i sam mnie położył do tego łóżka. Ale dlaczego? Mógł mnie przecież tam zostawić i zapomnieć o sprawie, ale tego ostatecznie nie zrobił.

Zebrałam się w końcu z łóżka i podeszłam do szafy by wziąć czyste ubrania. Postanowiłam założyć dziś czarne jeansy z dziurami i siwą bluzę oversize, które wręcz uwielbiałam. Zgarnęłam jeszcze komplet czarnej bielizny oraz białe skarpetki i ruszyłam do łazienki by wziąć gorący prysznic.

Nie musiałam opuszczać pokoju by się wykąpać ponieważ miałam łazienkę w swoim pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i zaczęłam się rozbierać. Ubrania rzuciłam od razu do kosza na pranie ponieważ wszędzie był na nich kusz. Spojrzałam na siebie w lustrze i się aż sama przestraszyłam widząc własną twarz w odbiciu. Makijaż rozmazany, włosy potargane i to zadrapanie na czole oraz siniak na policzku za pewne znalazł się tam od uderzenia o beton. Na ramieniu widniał także spory siniak, który ukształtował się w odbicia pięciu palców mężczyzny, który mnie wtedy trzymał. Głowa mnie jeszcze bolała dlatego sięgnęłam do szafki nad pralką i wzięłam jedną tabletkę, połykając ją od razu razem z wodą z kranu.

Weszłam do kabiny i włączyłam ciepłą wodę od razu czując rozluźnienie. Namoczyłam głowę, a następnie nałożyłam na włosy szampon o zapachu kokosa i maliny. Myłam głowę około czterech minut, a następnie spłukałam i nałożyłam odżywkę, którą także spłukałam po dziesięciu minutach.

Osuszyłam włosy oraz ciało ręcznikiem, a następnie ubrałam się w przyszykowane wcześniej ubrania. Rozczesałam moje kołtuny i wysuszyłam suszarką oraz wyprostowałam. Zostawiłam je luzem tak jak lubiłam, ale chciałam także zakryć widoczne rany na moje twarzy by Lucy się nie martwiła ich widokiem.

Wróciłam do pokoju i nałożyłam makijaż dodając trochę więcej korektora niż zazwyczaj by zakryć siniaki oraz moje zmęczenie pod oczami. Włożyłam na stopy białe trampki, a na głowę czarną czapkę z małym logiem adidasa. Spakowałam plecak, a następnie opuściłam pokój schodząc schodami na dół gdzie Lucy już nakładała nam śniadanie. Greyson jadł zazwyczaj wcześniej ponieważ musiał rano stawić się w firmie zanim ja wstałam. Było tak praktycznie codziennie, tylko ja i moja adopcyjna mama.

VANDALWhere stories live. Discover now