Rozdział 14: Prawda

424 39 2
                                    

PERSEFONA

Na lekcji angielskiego szybko zajęłam swoje miejsce i czekałam na wejście nauczycielki. Gdy tylko zobaczyłam kto pomógł mi z książką od razu wzięłam nogi za pas nie odzywając się ani słowem. Jednak najgorsza rzecz dopiero miała nadejść ponieważ miałam z nim teraz lekcje. A gdy tylko przeszedł obok mnie jego zapach dostał się do moich nozdrzy i od razu wyczułam te dobrze znaną mi mieszankę męskich perfum, tytoniu ale jednak tym razem nie wyczułam farby ani sprayu.

Dlaczego dopiero teraz zaczęłam zwracać na to uwagę???

Po minionej lekcji postanowiłam udać się do dyrektorki. Musiałam jak najszybciej opuścić salę ponieważ wciąż czułam na sobie wzrok Mishy co okropnie mnie denerwowało. Sytuacja sprzed niecałej godziny nie dawała mi spokoju. Może i tamtej sen to nie była moja wyobraźnia jak sobie wmawiałam tylko... wspomnienia.

Podeszłam pod gabinet dyrektora i zapukałam, a po chwili usłyszałam pozwolenie by wejść do środka. Otworzyłam drzwi i wychyliłam głowę dostrzegając kobietę w blond włosach, które miała upięte w koka. Jak zwykle była ubrana w swój czarny garnitur, a nosie spoczywała tego samego koloru okulary.

- Chciała Pani mnie widzieć - powiedziałam, a Pani Anderson odłożyła plik dokumentów w bok i wskazała krzesło po drugiej stronie jej biurka.

- Tak, proszę usiądź - po tych słowach zamknęłam za sobą drzwi i weszłam do środka siadając na miękkim krześle. Przy każdym ruchu czułam uważny wzrok dyrektorki nawet gdy zdejmowałam plecak z ramienia i położyłam go obok nogi - Przepraszam za ten bałagan, ale muszę podpisać dokumenty w sprawię przyszłych zawodów. Napijesz się wody?

- Nie dziękuję - odpowiedziałam, a kobieta spojrzała na mnie splatając z sobą dłonie i położyła je na blacie przed sobą.

- Jak się czujesz?

- Już lepiej, dziękuję - odpowiedziałam wpatrując się w dyrektorkę i próbując przybrać odpowiedni wyraz twarzy.

- Chciałam porozmawiać o odszkodowaniu dla ciebie przez to co się stało na balu - zaczęła uważnie mi się przyglądając - Policja wciąż szuka sprawców tego zdarzenia, a ja chciałam cię także spytać czy nie widziałaś nic podejrzanego? Może...

Nagle drzwi ponownie się otworzyły, a w progu stanęła nasza, szkolna sekretarka z teczką w ręce i spojrzała na nas obie z poważnym wyrazem twarzy.

- Pani dyrektor, jest Pani potrzebna na chwilę do gabinetu pielęgniarki. Zdarzyła się bójka - powiedziała, a kobieta na przeciw mnie westchnęła i odsunęła swoje krzesło wstając na równe nogi.

- Zaczekaj tu na mnie Persefono - zwróciła się do mnie.

- Oczywiście.

Po chwili zostałam sama w gabinecie i próbowałam się uspokoić. Dobrze, że sekretarka nam przeszkodziła ponieważ nie wiem co bym jej odpowiedziała. Że za tym wszystkim stoi uliczny gang i planowali mnie najprawdopodobniej zabić? Wykluczone. Nie mogłam wspomnieć o Vandalu bo ja także miałabym kłopoty i to nie takie małe.

Wzięłam głębszy oddech i wpatrywałam się w brązowe biurko. Wszystkie dokumenty były nie poukładane i znajdowały się praktycznie na każdym miejscu tego mebla. Chwilę tak siedziałam, aż dostrzegłam papier związany z przyszłymi zawodami koszykarskimi jak wcześniej wspomniała dyrektorka. Nachyliłam się lekko nad biurkiem i przeczytałam listę zawodników zaintrygowana jednym nazwiskiem. To była moja jedyna szansa by się czegokolwiek dowiedzieć na temat Whita.

Złapałam za dokument szukając punktu związanego z zawodnikami i wtedy to zobaczyłam. Podpis kapitana drużyny, ale także coś jeszcze co było na samej górze listy. Jego pełne dane.

VANDALΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα